[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Tak? – odezwał się kobiecy głos.– Kate? Tu Clive Turner ze szpitala w Glasgow, lekarz Amandy.– Czy coś się stało? Co z Amandą? Zdarzyło się coś złego?– Nic podobnego, Kate.Zapewniani cię – uspokoił ją Turner.– Wręcz odwrotnie.Właśnie miałem telefon ze Szpitala Médic Ecosse.Zgodzili się przyjąć ją.– Naprawdę?! O mój Boże, to cudownie! Tak się baliśmy.Wczoraj wieczorem mówiłam Sandy’emu, że od kilku dni Amandą jest taka słaba.– Mam nadzieję, że to się zmieni, kiedy Médic Ecosse zastosuje swoją nowoczesną aparaturę do dializy.Nie można obiecywać sobie zbyt wiele, ale przypuszczam, że poczuje się dużo lepiej.Jeśli zdołają ustabilizować jej stan, przynajmniej zyskamy na czasie.Pozostanie czekać i wierzyć, że niedługo znajdą dla niej odpowiednią nerkę.– Usłyszał w słuchawce łkanie Kate.– Wiem, wiem.– zaczął ją pocieszać.– Dobrze jest się wypłakać.Łzy przynoszą ulgę, gdy przez dłuższy czas żyje się w niepokoju i napięciu.Człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, ile nagromadziło się w nim goryczy, dopóki nie wybuchnie płaczem.– To prawda.– przyznała Kate, odzyskując równowagą.– Nie znajduję słów, żeby ci podziękować, Clive.Ty pierwszy o tym pomyślałeś.– Zwykły przypadek.Akurat tamtego ranka zobaczyłem okólnik z Urzędu do spraw Szkocji.– Kiedy będzie przeniesiona?– W piątek, jeśli odpowiada wam ten termin.– Im szybciej, tym lepiej – odrzekła Kate.– Nie mogę się doczekać, kiedy powiem o tym Sandy’emu.Dziś ma nocny dyżur.– Zrób to jak najprędzej, a jutro zadzwoń do mnie.Wtedy wszystko ostatecznie uzgodnimy – zakończył Turner i wyłączył się.Kate odłożyła słuchawkę i opadła na fotel.Czuła się tak, jakby opuściły ją wszystkie siły.Ujęła głowę w dłonie i przez chwilę wpatrywała się w podłogę.„Błagam cię, Boże, żeby ten koszmar wreszcie się skończył” – pomodliła się w duchu.„Żeby od tego momentu wszystko zaczęło zmieniać się na lepsze.Żebyśmy znów byli szczęśliwą rodzina, jak przedtem.Żeby do tego domu powrócił uśmiech.”.Nagle otrząsnęła się i chwyciła za telefon.Musiała zawiadomić Sandy’ego.Nawet deszcz padający w piątek od rana nie mógł zgasić optymizmu, jaki zapanował w domu Chapmanów po telefonie Clive’a Turnera.Cisza i zamyślone spojrzenia utkwione w oknie podczas śniadania, które stanowiły codzienność w ostatnich tygodniach, teraz należały do przeszłości.Zastąpiły je uśmiechy i ożywione rozmowy.Nastąpił wymarzony przełom, o który tak się modlili.Wprawdzie nadal musieli czekać na odpowiedni organ dla Amandy, ale oboje czuli, że niedługo na pewno będzie on dostępny.Doszli do punktu zwrotnego tej okropnej drogi.– Przypomnij mi, o której mamy tam być? – zapytał Sandy, wstając od stołu i sięgając po dzbanek z kawą stojący na podgrzewaczu.– Clive powiedział, że gdybyśmy dotarli tam około drugiej, Amanda mogłaby pojechać z nami.Byłoby to dla niej dużo przyjemniejsze niż podróż karetką, nie sądzisz?– Oczywiście – zgodził się Sandy.– Znowu razem, cała trójka.– Wracając do stołu ścisnął ramię Kate.Usiadł i napełnił filiżanki.– Zrobić więcej tostów?Pokręcił głową.– Nie.Może w drodze do Glasgow wstąpimy gdzieś na lunch? Co o tym sądzisz?– Brzmi zachęcająco – przyznała Kate.– Nie robiliśmy czegoś takiego od wieków.Podróż minęła im w dobrym nastroju.Zjedli lunch w zajeździe położonym tuż obok głównej, dwujezdniowej drogi.Jedzenie nie było nadzwyczajne, ale bardziej liczył się fakt, że znów są razem wśród ludzi, w lokalu.Mieli okazję pożartować z kulinarnych zdolności Szkotów.Przed szpitalem, jak zwykle, nie mogli znaleźć miejsca do zaparkowania samochodu, ale dziś nie miało to znaczenia.Sandy nie wściekał się tym razem, co zazwyczaj robił, mając pretekst do wyładowania złości i nagromadzonego napięcia.Clive Turner zauważył ich, gdy wchodzili na oddział, i gestem przywołał oboje do swego gabinetu.– Jak ona się czuje? – zapytał Sandy.– Wszystko w porządku – odrzekł Turner.– Godzinę temu miała dializę, więc jeszcze przez jakiś czas będzie w dobrej formie.– Zdąży dojechać bez kłopotów do Médic Ecosse? – spytała Kate.– O tak! – zapewnił Turner.– Ma spokój na kilka godzin.Możecie zabrać ją na przejażdżkę, jeśli chcecie.Jest okazja, by spędzić razem trochę czasu, całą rodziną – nie szczędził słów zachęty.– Myślisz, że ona czuje się na siłach? – upewniła się Kate.– Jest wyczerpana, wiadomo.Ale myślę, że z przyjemnością popatrzy przez chwilę na coś innego niż szpitalne mury.Dobrze jej to zrobi.Tylko nie powinna się przemęczać.– A w Médic Ecosse nie czekają już na nas? – zaniepokoił się Sandy.– Rozmawiałem z nimi.Znają sytuację.Trzeba się u nich zjawić przed szóstą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Follet Ken Wejsc miedzy lwy (2)
- Follet Ken Wejsc miedzy lwy
- Follet Ken Na skrzydlach orlow
- Follett Ken Na skrzydlach orlow
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- § Johnson Denis Drzewo dymu
- Piers Anthony Sfery
- Chmielewska Joanna Pech (3)
- Adobe.Photoshop.7.PL.podręcznik.uzytkownika.[emulek.net]
- Gibson William Idoru
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adiczek.opx.pl