[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było wielkie, czerwone, soczyste.Ismakowałowspaniale,zwłaszcza po niezbyt świeżymrosole.Daniel wgryzał się w nie zrozkoszą, nie dbając o to, że sokścieka mu po brodzie.Zjadłniemal trzy czwarte – reszty niedał rady, bo jabłko było za duże.Tę resztę położył na brzegu łóżka,po czym uciął sobie drzemkę.Niemiałzegarka,alemógłbyprzysiąc, że spał nie dłużej niżtrzy–cztery godziny.Kiedy się obudził i sięgnął pojabłko, okazało się zepsute.Nielekko zbrązowiałe, czego sięspodziewał,alelepkie,rozpływające się i przeżartezgnilizną.Odrzuciłjezewstrętem.Sarimel nakrzyczała naniego, zła, że zabrudził podłogę.Albo dlatego, że zamiast zjeśćcały owoc od razu, zmarnowałjedną czwartą.Około południa przyszedł doSarimelmężczyzna,któregoDanielwmyślachnazywał„facetem z mieczem”.Często jąodwiedzał, ale rzadko miał przysobie broń.Tym razem nie tylkomiał, ale także podszedł doDaniela i śmiejąc się, przyłożyłmu ostrze do gardła.Pantalekis,zezując na błyszczący czubek,starał się ani drgnąć.Był niemalpewien, że mężczyzna żartuje.Niemal.Sarimelzawołałagościadopokoju obok.Przez jakiś czasDaniel nasłuchiwał dobiegającychstamtąd odgłosów – były tocałkiemjednoznacznepojękiwania, które budziły w nimzazdrość i złość, bo zdawał sobiesprawę, że on sam na takieprzyjemnościjeszczedługobędzie musiał czekać.Aby zająćumysł czymś innym, rozmyślał osposobach, dzięki którym mógłbyskontaktować się z NowymiZiemiami.Potem wrócił kochanek Sarimel irazjeszczepowtórzyłswójdowcip z przykładaniem dogardła ostrza.Zardzewiałego ostrza.Daniel miał pewność – wcześniejrdzy nie było, wcześniej mieczbył wyczyszczony do połysku.Metal zardzewiał w ciągu kilkuzaledwie godzin.Daniel wrzasnął, wołając Sarimel.Kobieta przybiegła i odciągnęłaod łóżka kochanka, uznawszyzapewne, że jej podopiecznykrzyczy z powodu idiotycznegodowcipu.A Pantalekis, któremupaskudne podejrzenie wyostrzyłowzrok,narazdostrzegł,żeSarimel postarzała się od dnia, wktórym ją poznał, postarzała siętak, jak ludzie starzeją się w ciąguroku albo dwóch.Całą jej twarzznaczyły płytkie zmarszczki, amimo to trzymała się prosto ichodziła sprężyście jak młodakobieta.Zażądał lustra.Długo trwało, zanim za pomocąpantomimy zdołał wytłumaczyć, oco mu chodzi, ale wreszcie jedostał.I odetchnął z ulgą, widząc,żejegowłasnatwarzjestniezmieniona.Co prawda byłbledszy, chudszy, a pod oczamirysowałysięcienie,alezpewnością się nie postarzał.Chwilęwodziłpalcamipogrubych brwiach, cienkim nosie iagresywniewysuniętympodbródku,poczym,zadowolony, przeniósł wzrok nastrzechęjasnychwłosów,matowych i od dawna niemytych,ale dzięki Bogu wciąż gęstych.Pantalekis, nadal za pomocągestów, poprosił o papier i coś dopisania.Dostał plik pożółkłychkartek oraz coś, co przypominałowęglowy rysik.Nie narzekał.Przysunął się bliżej okna, zaktórym powoli zapadał zmierzch,i zapisał palcami zgrabiałymi zzimna:„Znalazłem się w świecie, wktórym wszystko gnije, rozpadasię, rdzewieje i zmierza kuchaosowi.”.Dopieroteraz,gdyjasnosformułował tę myśl, naprawdęzaczął się bać.InterludiumIrelle SiryeJeszcze do niedawna Irelle Siryebyła lalkarką.Z metalu, gliny oraz szkłatworzyła kukiełki o ruchomychstawach, błyszczących oczach iłysinachgładkichniczympistoletowekule.Mężczyźni,kobiety, chłopcy i dziewczęta,czasem nawet starcy.Wszyscytańczyli, kłaniali się i uśmiechalidzięki zamontowanym sznurkom.Wszyscy na swój sposób bylipiękni, pomimo braku włosów.Każdego z nich Irelle wrzucała wogień, by patrzeć, jak płonie.Potem przyszedł Skok i Irelleoszalała.Przez kilkanaście minutw jej głowie walczyło ze sobąwiele różnych osobowości, a gdydziewczyna przetrwała, była jużkimś innym.Zostałaautorkąpoczytnychartykułów, jednak sedno jejzainteresowań pozostało to samo.Irelle Sirye wzięła pióro do ręki inapisała:„Przeszłość płonie, wszyscy o tymwiedzą.Ogień pojawia się w miejscach, wktórych nie powinien się pojawić,tam gdzie nie ma nic suchego, nicłatwopalnego.Pośród wilgotnychmurów, pod zimnym niebem, wdeszczu i śniegu.W miejscu,gdzie niemal nie ma roślin, tylko kamień i metal.Pożar pędzi poprzez miasto,rycząc, zasysając tlen i gnącmetalowe rury, które niegdyśdoprowadzały do domów wodę igaz.Mury pękają pod wpływemgorąca.W resztkach szyb odbijasię łuna”.Odłożyła pióro i zamyśliła się,gładząc delikatnie policzek.Po chwili dopisała:„Poeci lubią mówić, że to płonąwspomnienia.Czasemwspominają, że razem z nimipłoną też ludzie”.Część IIPrzeszłość płonieFinnenJednozmoichdziecięcychwspomnień wiąże się z osobąchłopca o imieniu Manli, którypokłócił się i pobił z innymchłopcem, a potem przybiegł donas,swoichkolegów,byopowiedzieć o całej sprawie.Wszyscy uważali, że Manli miałsłuszność i dzielnie jej bronił, atamten drugi chłopak to po prostuwredna świnia.Dlaścisłości,uważalitakwszyscy, z wyjątkiem mnie, jabowiemdostrzegłemwnieskładnej opowieści Manlego,że jego przeciwnik także miałswojeracje.Jakwwielukłótniach, tak i tutaj wina zdawałasię leżeć po obu stronach, możenie po równo, może rzeczywiścieManli był bardziej pokrzywdzony– lojalność wobec kolegi maswojeprawa–alewprzeciwieństwie do reszty ferajny,nie widziałem w całej tej aferzejasnego podziału na dobro i zło.Co gorsza, powiedziałem o tymgłośno i natychmiast zostałemzakrzyczany.Byliśmy dziećmi,żyliśmy w grupie i kto nie był znami, ten był przeciw nam, a ja tęzasadę złamałem.Przez jakiś czas próbowałem sięstawiać, potem stchórzyłem iwykręciłemkotaogonem,tłumacząc, że tak naprawdę nie tomiałem na myśli, tylko cośzupełnie innego.Dali mi wtedyspokój, skończyło się na tym, żeniektórzywołalinamnie„zdrajca”, niby w żartach, alejednak niezupełnie.Dało sięwytrzymać.Potem były innepodobne sprawy, a ja czasempotrafiłem utrzymać język zazębami, a czasem nie.Najczęściejnie.Teoretycznie to nie miałoznaczenia, dorastaliśmy przecież,dziecięcy instynkt stadny zastąpiłopragnienie oryginalności, a każdyz nas zaczynał dyskusję od„Szanuję twoje poglądy, ale.”.Ajednak żaden z kolegów niepotrafił mi już do końca zaufać –lubili mnie, owszem, tak jak sięlubi kogoś, z kim można wypić,pośmiać się, poszaleć i pogadać.Ityle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Brzezinska Anna, Winiewski Grzegorz Wielka Wojna 01 Za króla, Ojczyznę i garć złota
- Brzezińska Anna Wykłady z psychologii rozwoju człowieka w pełnym cyklu życia
- Tołstoj Lew Anna Karenina
- Lew Tolstoj Anna Karenina
- Myrcik Dominik Na krawedzi prawdy 2
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu
- ABC Nagrywania płyt CD (2)
- 01R24 (2)
- Anne McCaffrey Mistrz harfiarzy z Pern
- Jordan Robert Czarna Wieza (SCAN dal 930)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sposobyna.keep.pl