[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie byÅ‚o Å›ladów wskazujÄ…-cych na obecność groznego rottweilera czy jakiegoÅ› stróżujÄ…cegoowczarka niemieckiego.Drzwi wejÅ›ciowe byÅ‚y na wpół otwarte.WszedÅ‚ do wnÄ™trza budyn-ku tonÄ…cego w ciemnoÅ›ci.Po omacku poszukaÅ‚ przycisku.Kiedy goznalazÅ‚ i nacisnÄ…Å‚, Å›wiatÅ‚a nadal nie byÅ‚o.Ponowna próba też nie daÅ‚arezultatu. Co za szajs  wymruczaÅ‚ sfrustrowany.PozwoliÅ‚ oczom przyzwyczaić siÄ™ do mroku.NikÅ‚e Å›wiatÅ‚o przedo-stawaÅ‚o siÄ™ przez drzwi, ale dzieÅ„ byÅ‚ pochmurny, wiÄ™c oÅ›wietlenie175 byÅ‚o sÅ‚abe i rozproszone, a cieÅ„ gÄ™sty.Powoli zaczÄ…Å‚ jednak odróżniaćksztaÅ‚ty.Po prawej kryÅ‚y siÄ™ stare, zniszczone drewniane schody.Obok nich okratowana niczym klatka dla ptaków kabina mieÅ›ciÅ‚astarodawnÄ…, zardzewiaÅ‚Ä… windÄ™.SÄ…dzÄ…c po wyglÄ…dzie, z pewnoÅ›ciÄ… oddÅ‚uższego czasu byÅ‚a zepsuta.Przedsionek wypeÅ‚niaÅ‚o stÄ™chÅ‚e powie-trze  odór zgnilizny, staroÅ›ci i zaniedbania.Tomás natychmiastporównaÅ‚ budynek z tym, w którym mieszkaÅ‚a Lena.Tamten byÅ‚ sta-ry, ale nadajÄ…cy siÄ™ do zamieszkania.Ten popadaÅ‚ w ruinÄ™ jak stertagruzu na granicy rozsypki albo Å›miertelnie chory czÅ‚owiek przeobra-żajÄ…cy siÄ™ w widmo.PróbowaÅ‚ wyszukać dalsze informacje w notat-niku, ale ciemność rzucaÅ‚a na papier nieprzenikalnÄ… zasÅ‚onÄ™.NiezdoÅ‚aÅ‚ odczytać zapisanego numeru mieszkania, wiÄ™c zrobiÅ‚ krok wtyÅ‚, by cofnąć siÄ™ do wejÅ›cia, gdzie byÅ‚o dostatecznie jasno.Przypo-mniaÅ‚ sobie jednak zasÅ‚yszanÄ… informacjÄ™, że mieszkanie profesoraToscano znajdowaÅ‚o siÄ™ na parterze.WszedÅ‚ zatem do korytarza iodnalazÅ‚ dwoje drzwi.ObmacaÅ‚ Å›cianÄ™ w poszukiwaniu dzwonka, aleniczego takiego nie znalazÅ‚.PrzyÅ‚ożyÅ‚ ucho do zimnego drewnapierwszych drzwi i nasÅ‚uchiwaÅ‚.%7Å‚adnego dzwiÄ™ku.Jednak za drugi-mi wyczuÅ‚ jakiÅ› ruch.ZapukaÅ‚.UsÅ‚yszaÅ‚ szurniÄ™cie.KtoÅ› siÄ™ zbliżaÅ‚.Drzwi siÄ™ uchyliÅ‚y, ukazujÄ…c w szparze przypiÄ™ty do zamka metalowyÅ‚aÅ„cuch.WyjrzaÅ‚a zza nich starsza kobieta w niebieskim szlafrokunarzuconym na beżowÄ… piżamÄ™, z nieuczesanymi szarymi wÅ‚osami.Na jej twarzy pojawiÅ‚ siÄ™ pytajÄ…cy wyraz. SÅ‚ucham?MiaÅ‚a sÅ‚aby, zaÅ‚amujÄ…cy siÄ™, strachliwy gÅ‚os. DzieÅ„ dobry.Czy pani Toscano? Tak, to ja.Czego pan sobie życzy? PrzychodzÄ™ z.eh.przychodzÄ™ z Uniwersytetu Nowego.ZrobiÅ‚ przerwÄ™ w nadziei, że bÄ™dzie to wystarczajÄ…ca rekomenda-cja.Wyraz czarnych oczu kobiety pozostawaÅ‚ jednak bez zmian.Naj-wyrazniej Tomás nie wymówiÅ‚ żadnego zaklÄ™cia w stylu:  Sezamie,otwórz siÄ™. Tak? W zwiÄ…zku z badaniami pani męża. Mój mąż nie żyje. Wiem, droga pani.Wyrazy współczucia. ZawahaÅ‚ siÄ™ zmieszany.176  Ja.ee.przyszedÅ‚em wÅ‚aÅ›nie po to, by dokoÅ„czyć prace prowa-dzone przez pani męża.Kobieta zmrużyÅ‚a podejrzliwie oczy. Kim pan jest? Nazywam siÄ™ Tomás Noronha.Jestem profesorem na wydzialehistorii Uniwersytetu Nowego w Lizbonie.Poproszono mnie, bymdoprowadziÅ‚ do koÅ„ca badania profesora Toscano.OtrzymaÅ‚em paniadres na Uniwersytecie Klasycznym. Ale po co chce pan doprowadzić tÄ™ pracÄ™ do koÅ„ca? Jest bardzo ważna.To ostatnie dzieÅ‚o życia pani męża. Zo-rientowaÅ‚ siÄ™, że znalazÅ‚ mocny argument, i staÅ‚ siÄ™ bardziej pewnysiebie, asertywny. Szkoda by byÅ‚o, gdyby nie ujrzaÅ‚o Å›wiatÅ‚a dzien-nego, nie uważa pani?Kobieta zmarszczyÅ‚a czoÅ‚o, jakby siÄ™ zastanawiaÅ‚a. W jaki sposób planuje pan urzeczywistnić to dzieÅ‚o? OczywiÅ›cie poprzez publikacjÄ™.Tylko to stanowiÅ‚oby najbar-dziej sprawiedliwy hoÅ‚d.Rzecz jasna, bÄ™dzie to możliwe jedynie wte-dy, gdy zdoÅ‚am zrekonstruować badania pani męża.Staruszka wciąż siÄ™ zastanawiaÅ‚a. Nie jest pan z fundacji, prawda?Tomás przeÅ‚knÄ…Å‚ Å›linÄ™ i poczuÅ‚, jak wystÄ™puje mu na czoÅ‚o zimnypot. Jakiej fundacji?  wyjÄ…kaÅ‚. Tej amerykaÅ„skiej? PracujÄ™ na Uniwersytecie Nowym w Lizbonie, droga pani powiedziaÅ‚, unikajÄ…c odpowiedzi na pytanie. Jak pani widzi, je-stem Portugalczykiem.WydawaÅ‚o siÄ™, że kobieta poczuÅ‚a siÄ™ usatysfakcjonowana odpo-wiedziÄ….Zdjęła Å‚aÅ„cuch z zamka i otworzyÅ‚a drzwi, zapraszajÄ…c goÅ›ciado Å›rodka. Ma pan ochotÄ™ na herbatkÄ™?  zapytaÅ‚a, prowadzÄ…c go do sa-lonu. Nie, dziÄ™kujÄ™.Niedawno jadÅ‚em Å›niadanie.Pokój goÅ›cinny miaÅ‚ przestarzaÅ‚y, dekadencki wyglÄ…d.Zciany wy-Å‚ożone byÅ‚y tapetÄ… w kwiatki i ozdobione fryzami.Na gwozdziachwisiaÅ‚y kiepskie obrazy ukazujÄ…ce ludzi o surowym wyglÄ…dzie,177 sielankowe sceny i starożytne statki.Wokół maÅ‚ego telewizora staÅ‚ydziurawe kanapy.Na sosnowej etażerce poustawiane byÅ‚y czarno-biaÅ‚e zdjÄ™cia w ramkach z brÄ…zu.UkazywaÅ‚y jakieÅ› pary i liczne,uÅ›miechniÄ™te dzieci.WnÄ™trze Å›mierdziaÅ‚o stÄ™chliznÄ….BÅ‚yszczÄ…ce pyÅ‚-ki kurzu unosiÅ‚y siÄ™ w smugach Å›wiatÅ‚a przedostajÄ…cego siÄ™ przezokna.PrzypominaÅ‚y mikroskopijne Å›wietliki  fluorescencyjne dro-binki taÅ„czÄ…ce w zwolnionym tempie.ByÅ‚ to jednak zawieszony wmartwym powietrzu kurz.Tomás rozsiadÅ‚ siÄ™ na kanapie, a gospody-ni dotrzymaÅ‚a mu towarzystwa. ProszÄ™, niech pan nie zwraca uwagi na baÅ‚agan. Ależ skÄ…d, droga pani  zapewniÅ‚ i rozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół.RzeczywiÅ›cie, wszystko wyglÄ…daÅ‚o na zaniedbane.Czystość pozo-stawiaÅ‚a tu wiele do życzenia.Na zasÅ‚onach i kanapach widoczne byÅ‚yplamy, a meble pokrywaÅ‚a warstwa kurzu. Wszystko w porzÄ…dku, w najlepszym porzÄ…dku.ProszÄ™ siÄ™ tymnie przejmować. Ach, odkÄ…d Martinho zmarÅ‚, nie mam siÅ‚y sprzÄ…tać.CzujÄ™ siÄ™bardzo samotna.Noronha przypomniaÅ‚ sobie imiÄ™ profesora.MartinhoVasconcelos Toscano. Takie jest życie, droga pani.Cóż robić? No tak  zgodziÅ‚a siÄ™ staruszka zrezygnowanym tonem.Wy-glÄ…daÅ‚a na kobietÄ™ wyksztaÅ‚conÄ…, ale bardzo przybitÄ…. Ale, widzipan, to kosztuje.I to jeszcze jak! %7Å‚ycie to chwila.Kiedy siÄ™ o tym przekonujemy.trach! ZwiÄ™ta prawda.To rzeczywiÅ›cie chwila. ZrobiÅ‚a szeroki gestobejmujÄ…cy caÅ‚y pokój. Uwierzy pan, że ten dom wybudowaÅ‚ napoczÄ…tku stulecia dziadek mojego męża? Ach tak? ByÅ‚ jednym z najÅ‚adniejszych domów w Lizbonie.Wtedy niebyÅ‚o takich budynków, jakich teraz wszÄ™dzie peÅ‚no.Tych paskudztw,które stawiajÄ….Nie, w owym czasie wszystko miaÅ‚o swój porzÄ…dek,wszystko wykonywano bardzo starannie.Przy rondzie znajdowaÅ‚o siÄ™wiele piÄ™knych domów.ByÅ‚o bardzo Å‚adnie. Wyobrażam sobie.178  Ale czas nie stoi w miejscu.ProszÄ™ na to spojrzeć.Wszystkojest stare, zniszczone, rozpada siÄ™.Jeszcze kilka lat i dom wyburzÄ…,niewiele do tego brakuje. Tak, prÄ™dzej czy pózniej nie da siÄ™ tego uniknąć.Kobieta westchnęła.PoprawiÅ‚a szlafrok i odgarnęła kosmyk wÅ‚o-sów. Niech pan mówi.Czego panu potrzeba? ChciaÅ‚bym przyjrzeć siÄ™ dokumentom i wszystkim notatkom,które zgromadziÅ‚ pani mąż w ciÄ…gu ostatnich szeÅ›ciu, siedmiu lat. Badania, które prowadziÅ‚ dla Amerykanów? Tak.ee.dokÅ‚adnie nie wiem.ChciaÅ‚bym zobaczyć zgroma-dzone przez niego materiaÅ‚y. To byÅ‚y badania dla Amerykanów. Odkaszlnęła. Widzipan, Martinho zostaÅ‚ zatrudniony przez jakÄ…Å› fundacjÄ™ ze StanówZjednoczonych.PÅ‚acili mu fortunÄ™.ZaszyÅ‚ siÄ™ w bibliotekach i wTorre do Tombo, analizujÄ…c rÄ™kopisy.CzytaÅ‚ do znudzenia, dotykaÅ‚tak wiele starego papieru, że przychodziÅ‚ do domu z rÄ™kami czarnymiod kurzu.Czasami brud schodziÅ‚ dopiero po użyciu wybielacza.Póz-niej, któregoÅ› dnia, dokonaÅ‚ odkrycia, które obudziÅ‚o w nim wielkientuzjazm.Po powrocie do domu zachowywaÅ‚ siÄ™ jak dziecko.Sie-dziaÅ‚am sobie z książkÄ…, a on caÅ‚y czas powtarzaÅ‚:  Madalena, odkry-Å‚em coÅ› niezwykÅ‚ego, niezwykÅ‚ego. I co to byÅ‚o?  chciaÅ‚ siÄ™ dowiedzieć Tomás, niecierpliwie na-chylajÄ…c siÄ™ w stronÄ™ kobiety. Nigdy mi nie powiedziaÅ‚.Wie pan, Martinho byÅ‚ specyficzny [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •