[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pośród męż-czyzn zobaczyła profesora Minca, ale nie zauważyła męża.Dlatego zapytała: Gdzie Korneliusz? Tu jestem  odpowiedział Korneliusz.Pędził przez podwórko targając dwa wia-dra wody. Tu jestem, kotku powtórzył wylewając wiadra pod jabłonią. Chciałaś mnie o coś zapytać?207  Chciałam tylko powiedzieć, że takie hulanki nie doprowadzą cię do niczego do-brego  powiedziała Ksenia i poszła do domu.A Minc w tym czasie perorował: Pomyślałem, że skoro w roślinach zakodowana jest informacja o cyklu wzrostu,wypuszczaniu liści i owocowaniu, to my, ludzie, możemy tę informację wykorzystać.Pod warunkiem, że moja hipoteza jest słuszna. Jaka hipoteza?  zapytał Aożkin. Pomyślałem sobie  odpowiedział Minc  że może w roślinie zakodowane sąnie tyle polecenia czy pozwolenia, co zakazy? Wyobrazcie sobie dziecko.Widzi onostertę czekoladek wyłożoną na stół przez rodziców, którzy oczekują przybycia ukocha-nej cioci.Dziecko pędzi do stołu i wyciąga łapkę po cukierek.Dobra, jedną pozwoląmu zjeść.Ale kiedy sięgnie po drugą  po łapach! Stop, czekoladki szkodzą zdrowiui wywołują diatezę.Być może tak naprawdę w tej chwili rodzice nie myślą o diatezie,a raczej o tym, że zabraknie czekoladek dla cioci.Nieważne.Rodzice wypełniają swojąbiologiczną funkcję  chronią przed nadmiarem.Pomyślcie, sens wychowania polegaw osiemdziesięciu procentach na zakazach.Gdyby ich nie było ludzkość dawno wymar-208 łaby z powodu obżarstwa albo przeziębienia.A rośliny nie mają takich rodziców, którzykazaliby jej owocować albo zrzucać liście, ponieważ i tak zostaną zwarzone przez mróz.Nie ma kto uczyć ich życia, chyba że zabiorą się do tego ich własne komórki, ci we-wnętrzni wychowawcy, włożeni w ich ciała przez naturę.Nadążacie za tokiem moichrozważań?Wszyscy zgodzili się, że nadążają.Popatrzyli na jabłonkę.Jabłka zaczynały żółknąć,a niektóre nawet rumieniły się już po bokach. Tak więc wyobraziłem sobie.słuchajcie uważnie.Tak więc, wyobraziłem so-bie, że kod genetyczny, regulujący życie każdej rośliny, odgrywa rolę surowego i nie-ustannie czynnego rodzica.Roślina chce szybko wyrosnąć.Ale rodzic powiada jej: na-wet nie próbuj! Skąd wezmiesz tyle wody i substancji odżywczych, by w dwie godzinywyrosnąć do samego nieba? Umrzesz z pragnienia i głodu.Musisz cierpieć, rosnąć rokpo roku, nie śpiesz się, życie ma swoje uroki.Zachwycaj się, mówiąc w uproszczeniu,zachodami i wschodami słońca.Roślina pragnie miłości i owocowania, a rodzic na to:poczekaj.Wszyscy dookoła czekają jesieni, by owocować.Nie wychylaj się, nie bądz209 mądrzejsza od innych.A przy okazji  zrzuć liście, nadchodzi zima, zwijaj korzonkii zapadaj w śpiączkę.W tym momencie Minc zasępił się, widocznie żal mu się zrobiło roślinki.Zasępilisię również jego słuchacze. Taki los  powiedział Udałow i nie wiadomo dlaczego zerknął z obawą na oknaswojego mieszkania.Z okna wyjrzała rozezlona Ksenia, patrzyła na jabłoń.Jabłoń wy-raznie nie przypadła jej do gustu.Jabłoń nie powinna rosnąć na tym podwórku.I niepowinna taka jabłoń w maju owocować.Ksenia pogroziła Udałowowi palcem, a tenszybko się odwrócił. Może to wszystko ma sens w przypadku dzikich roślin, które żyją bez pomocyczłowieka i z nim, że tak powiem, nie mają kontaktu.Zupełnie inaczej ma się sprawaz roślinami domowymi.Niby dlaczego mają słuchać swojego rodzica? Wszak mają onesłużyć nam bez dyskusji.Doszedłszy do takiego wniosku wziąłem pęd kaktusa, którystoi u mnie na parapecie, widzieliście go? Widzieliśmy  powiedział Aożkin. Nie pamiętam tylko jego łacińskiej nazwy. Nieważne  odparł Minc. Aacińska nazwa niczego nie wnosi.210 I wszyscy popatrzyli z wyrzutem na Aożkina, ponieważ łacińska nazwa rzeczywiścieniczego nie wnosiła. Ten pęd został poddany chemicznej obróbce.Wykonałem preparat.Zneutralizo-wałem czynnik zakazu., powiedzmy, że usunąłem z rośliny instynkt samozachowawczy.I cóż otrzymałem?Wszyscy milczeli.Nikt nie odważył się przerwać profesorowi. Okazało się, że miałem rację  powiedział skromnie Minc. Po godzinie namoim kaktusie pojawił się kwiatek.Co prawda, kwitł niedługo. Minc wskazałpalcem jabłoń, ziemię dookoła niej, pokrytą płatkami kwiecia. I to wszystko  powiedział Minc. Co dalej, wiadomo.Wstał i zrobił krok w kierunku drzewa.Sięgnął do najbliższego jabłka.Pociągnął.Jabłko posłusznie oderwało się od gałązki i legło na dłoni uczonego.Minc odwrócił sięchcąc oddać owoc Udałowowi, ale w tym momencie inne jabłko, oderwawszy się odszczytu drzewa, huknęło Minca w łysinę.Ten raznie odskoczył w bok, ale jeszcze dwaczy trzy jabłka zdołały go sięgnąć.Czerwone soczyste owoce turlały się po ziemi, popodwórku.Był to zadziwiający i jakże jesienny widok.211  Zetknięcie głowy z jabłkiem rodzi nie tylko uczucia bólu, ale również nasilaprocesy myślowe.Muszę iść.I Minc pośpieszył do swojego gabinetu, ponieważ w jego umyśle rodził się nowywynalazek, o którym przedwcześnie byłoby już w tej chwili mówić.Liście jabłoni żółkły w oczach i zaczynały opadać.Aożkin poszedł po kosz.SąsiadkaGawriłowa przyszła z garnkiem.W końcu raczyła się pojawić również Ksenia Udałowa.Z wiadrami.Zerkała nieufnie na dziwne drzewo, ale jabłka zbierała.%7łeby uniknąć rozmowy z żoną, Udałow wsunął do kieszeni jabłko i wymknął sięz podwórka.Miał wielką ochotę na dyskusję o genetyce, na rozmyślania na ten temat.Doszedł do piwiarni w parku.Zapadał zmrok.W piwiarni było pusto.Korneliusz kupiłkufel piwa, soloną suszoną rybkę i odszedł od kontuaru.Przy wysokim stole stał znanymu Iwan Puziłło, którego Udałow poczęstował jabłkiem i opowiedział o wydarzeniachminionego dnia.Puziłło kiwał głową, słuchał, ale myślał o czym innym. Jedz  mówił Udałow. Widzisz, jakie soczyste? Wszystkie parametry wska-zują, że prawdziwe.Puziłło kiwał głową.212  Perspektywy ogarniasz?  zapytał go Udałow. Nie rozumiesz ich, będąc nastanowisku dyrektora łazni.Ale my z Mincem dokonamy przewrotu w rolnictwie. Już nie jestem dyrektorem łazni  powiedział Puziłło. Przerzucono mnie. Nie to jest ważne  powiedział Udałow. Nie wybrzydzaj.W ciągu dnia na-sza jabłoń daje plony pięć, może sześć razy.Rozumiesz? Wezmy taki sad jabłoniowy.Zwyczajnej wielkości.W ciągu jednego sezonu mamy plony tysiąc razy.Może nawetpółtora tysiąca.Wielotonowe składy z jabłkami i gruszami pędzą z Wielkiego Guslaruwe wszystkie końce kraju. Wielotonowe?  zapytał ze smutkiem Puziłło. Może nie trzeba? Trzeba.Postępu nauki nie powstrzymasz, chłopie  powiedział Udałow. Po-za tym, zaczniemy hodować ananasy.Wybieramy upalny dzień, a w tym dniu mamytrzydzieści zbiorów z krzaka.Pięć ton z hektara.I to nawet w naszych warunkach kli-matycznych, w północnej Rosji.Teraz wezmy, na przykład, takie banany. O, i tego się obawiam  powiedział Puziłło.I poszedł sobie. Nie wierzysz?  krzyknął za nim Udałow. Przyjdz na nasze podwórko.Tamrośnie pierwsza jabłoń.A jutro zaczniemy eksperymenty na poletku doświadczalnym.213 W tym momencie Udałow zauważył, że zapadł już zmierzch i ruszył do domu.Ja-błoń stała na środku podwórka i wydawała się nawet większa niż w dzień. Aha  powiedział do siebie Udałow wchodząc po schodach. Następny krok,drewno budowlane.Rano wysiejemy, wieczorem gotowe belki.Trzeba będzie ranoz Mincem pogadać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •