[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie otrzymał kopnięcie, które odrzuciło go pod ścianę.Kaptur się zsunął i gdyby leżąca nieopodal latarka dawała wię-cej światła, można byłoby wreszcie ujrzeć jego pokrwawioną iopuchniętą twarz.Ciosy spadały jeden po drugim.Mężczyzna zasłonił głowęrękoma, ale to nie pomogło.Kopnięcia były mocne i celne, a oncoraz bardziej opadał z sił.Wiedział, że jeśli zaraz czegoś niezrobi, to zginie tu, w paryskich podziemiach, gdzie jego kościprzemieszają się z tysiącem innych.W ostatnim akcie desperacji rzucił się na przeciwnika iprzewrócił go na ziemię.Pomimo potwornego zmęczenia i bóluprzeszywającego niemal każdą cząstkę ciała udało mu się zadaćtrzy ciosy, po których tamten powinien stracić przytomność.Jednak miał do czynienia z kimś ulepionym z twardej gliny.Amoże jego uderzenia nie były tak silne, jak mu się wydawało?Młodzieniec przetrwał napór, złapał oddech i zrzucił z siebieprzeciwnika.Następnie na nim usiadł i zacisnął dłonie na jegoszyi.Mężczyzna jeszcze próbował się uwolnić, ale bezskutecz-nie.Zaczynało brakować mu powietrza, przed oczyma pojawiłysię mroczki i po raz drugi w ciągu zaledwie kilku minut poczuł,że jest bliski śmierci.Nieuchronnie tracił świadomość.Przestałsię szarpać i opuścił ręce, pogodzony z własnym losem. Nagle dłonią natrafił na zimny przedmiot.Zamroczonyumysł nie od razu skojarzył, co to jest, i dopiero po chwili do-tarło do niego, że trzyma ostrze sztyletu.Mężczyzna w czarnym płaszczu resztkami świadomościzrozumiał, że to jego ostatnia szansa.Przesunął palce na broni ichwycił mocno rękojeść.Uderzył na oślep.Usłyszał okrzyk ijuż po chwili ucisk na szyi zelżał.Młodzieniec runął martwyobok niego.Mężczyzna podniósł się dopiero po kilku minutach, gdywreszcie przestał ciężko dyszeć i powoli zaczęły mu wracaćsiły.Przytrzymując się ściany, chwiejnie stanął na nogi i sięgnąłpo latarkę.Skierował światło na martwego osobnika.Ujrzałtwarz zastygłą w grymasie bólu i nieruchome, zdumione oczy.Przesunął nieco snop światła i zobaczył sztylet tkwiący w oko-licach śledziony.Uśmiechnął się z satysfakcją.Przeszukał ciało zabitego.Nie znalazł żadnych dokumen-tów, jednak na palcu dostrzegł sygnet, jaki nosili klerycy semi-narium duchownego.- A to pies - warknął wściekle.Wiedział, że Kościół kato-licki szkolił zabójców, którzy mieli likwidować takich jak on,odszczepieńców mających inną drogę.Mężczyzna założył kaptur i ruszył dalej mrocznym labiryn-tem tuneli.Do spotkania miał coraz mniej czasu.Pochodnie wciśnięte w uchwyty na ścianach płonęły, rozświe-tlając największą z komnat paryskich katakumb.To właśnie w niej, w samym sercu podziemi, rozegrał się jeden z najwięk-szych dramatów Francji.W tysiąc osiemset siedemdziesiątympierwszym roku komunardzi dokonali tu masowego mordu namonarchistach.W pózniejszych czasach niejednokrotnie rozle-wano w tym miejscu krew, jak choćby podczas drugiej wojnyświatowej, gdy ruch oporu dokonywał egzekucji paryżan kola-borujących z hitlerowskim okupantem.Dzisiaj zaś w komnaciespotkało się pięć osób odzianych w czarne, powłóczyste szaty inoszących na twarzach weneckie maski zapewniające im ano-nimowość.Zebrani stali na wymalowanym na ziemi pentagra-mie, każdy z nich na jednym z wierzchołków pięcioramiennejgwiazdy.Zwróceni do środka symbolu najwyrazniej na cośczekali.- Spóznia się - niecierpliwił się jeden z nich.- Przyjdzie - odparł inny tubalnym głosem.- Jeszcze nigdynie zawiódł.- Każdy kiedyś popełnia błędy.- Nie on.- Jesteś przekonany co do tego człowieka? - tym razemodezwała się zamaskowana osoba o zimnym kobiecym głosie.- Wypełni to, co jest zapisane w przepowiedniach Sybilli.- Dlaczego to on ma być Naczyniem Pana?- Został wybrany.- Przez kogo?!- Miałem wizję - odparł spokojnie mężczyzna.- Pan domnie przemówił.Kobieta parsknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •