[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale krótka przerwa na zatankowanie stanowiła zapowiedź o wiele dłuższej podróży.Upływ godzin mierzyli wedle wskazań zegarka Renfry'ego.Dni liczyli, odmierzając godziny.Minął tydzień od czasu, gdy opuścili stację paliw.Aby zająć czymś umysł, zgłębiali zagadki, jakie oferował im statek.Ashe zdążył już opanować działanie małego projektora, który “odczytywał" zapiski przechowywane na krążkach wypełnionych czymś, co przypominało cienki drucik.W ten sposób otworzył drzwi do nieznanych światów.Śpiewna mowa towarzysząca obrazom była niezrozumiała dla Ziemian, ale obrazy okazały się bardzo ciekawe.Trójwymiarowe, barwne, stanowiły okno na świat tajemniczej cywilizacji zamieszkującej gwiazdy.Poznali mnóstwo ras, z których tylko jedną trzecią stanowiły istoty humanoidalne.Ale czy te dane były prawdziwe? Może to fikcja, która miała ich bawić podczas długich godzin podróży w kosmosie? A może to raporty z jakichś innych planet?- Jeśli jesteśmy na statku policyjnym, a to są autentyczne raporty ze spraw - skomentował Ross - niewątpliwie mieli pewne problemy.- Oglądał z zainteresowaniem niesamowitą bitwę w dżungli, w przeważającej części zalanej wodą.Wrogowie - białe, amfibijne stwory - posiadały zadziwiającą zdolność wydłużania ciał i kończynami chwytały przeciwników.- Z drugiej strony - ciągnął - mogą to być tylko filmiki służące rozrywce chłopców w błękicie.Żeby im się zbytnio nie nudziło.Skąd mamy wiedzieć?- Dzisiaj rano odkryłem coś, co powinno nas bardziej zainteresować.- Ashe przejrzał krążki.- Spójrzcie na to.- Wyjął zapis bitwy w dżungli i wsadził nowy krążek.Z uwagą wpatrywali się w maleńki ekran.Travis próbował się domyślić, co oznacza wysokie gdakanie, które dźwięczało w kabinie.Przenikliwy ton głosu nadwerężał ludzkie uszy.Potem zobaczyli niebo zasnute szarymi, nisko wiszącymi, gęstymi chmurami.Poniżej rozciągało się pustkowie pokryte czymś, co mogło być jedynie śniegiem, takim, jaki znali z własnego świata.Na ekranie pojawiła się niewielka grupka istot.Łatwo było rozróżnić znajome błękitne kombinezony kontrastujące z szarobiałym, monotonnym tłem.- Coś ci to mówi? - zwrócił się Ashe do Rossa.Murdock z ożywieniem przyglądał się scenie widocznej na ekranie.Czterej łysi humanoidzi byli ubrani tylko w błękitne kombinezony.Travis przypomniał sobie uwagi Rossa o izolujących właściwościach dziwnego tworzywa.Z głowami skrytymi w bankowych hełmach, poruszali się powoli i ostrożnie.Obraz mignął i nastąpiła jedna z szybkich zmian, do których oglądający zdążyli się przyzwyczaić.Teraz prawdopodobnie oglądali tę samą krainę z punktu widzenia jednej z czterech odzianych w błękitny kombinezon istot.Nagle nastąpił zapierający dech w piersiach spadek; kamera musiała zjechać z ogromną prędkością do doliny.Przed nimi znajdowało się drugie obniżenie terenu, lecz perspektywa nie zachowywała odpowiednich proporcji.Proporcje nie były jednak na tyle wypaczone, aby ukryć to, co filmujący chciał zarejestrować.Widzowie spoglądali w dół na szeroką przestrzeń, w której, na wpół zagrzebany w śniegu, leżał jeden z wielkich frachtowców.- To niemożliwe! - Na twarzy Rossa malowało się nieopisane zdziwienie.- Patrzcie - rzekł Ashe.W pewnej odległości od porzuconej półkuli pojawiły się czarne punkciki.Poruszały się po ścieżce wydeptanej w ubitym śniegu.Rozległo się kolejne kliknięcie i znów zobaczyli lód - wielką ścianę lodu wyrastającą ku szaremu niebu.Wydeptana ścieżka prowadziła bezpośrednio do tej ściany.- Posterunek czasu Czerwonych! Na pewno! A ten statek.- Ross prawie krzyczał - ten statek musiał brać udział w nalocie! Rozległo się ostatnie kliknięcie i ekran zaświecił pustką,- Gdzie reszta? - spytał Ross.- To już wszystko.Jeżeli nagrali coś jeszcze, nie ma tego na tym zwoju.- Ashe wskazał palcem kolorową tabliczkę przyczepioną do krążka.- Nie znalazłem niczego z podobnym oznaczeniem.- Ciekaw jestem, czy Czerwoni w jakiś sposób im się odpłacili.Może wybili później załogę naszego statku.Broń biologiczna.- Ross bawił się włącznikiem projektora.- Przypuszczam, że nigdy się nie dowiemy.Wtem ponad ich głowami, przerywając ciszę, nadeszło ostrzeżenie z kabiny nawigacyjnej, gdzie Renfry pełnił wachtę.- Koledzy, statek szykuje się do kolejnego przeskoku.Zapnijcie pasy! Czeka nas niezła jazda!Pospieszyli do koi.Travis naciągnął na siebie ochronną pajęczynę.Co znajdą tym razem? Kolejną zamieszkaną przez roboty stację paliw czy też tak bardzo oczekiwany cel podróży? Przygotował się psychicznie na katusze związane z wyjściem z hiperprzestrzeni, gdzie nie istniało poczucie odległości ani czasu.Załoga ponownie doświadczyła owej zmiany, która drwiła z praw naturalnych i wypełniała dyskomfortem umysły i ciała.- Przed nami słońce.- Travis otworzył oczy, słysząc głos Renfry'ego trochę wyostrzony przez komunikator.- Jedna, dwie, cztery planety.Zdaje się, że zmierzamy do drugiej.Kolejne oczekiwanie.Potem przejście przez atmosferę, powrót grawitacji, wibracje śpiewające w ścianach i podłogach.Wreszcie lądowanie, lekkie uderzenie i tarcie o podłoże.- To coś innego.- Słowa Renfry'ego utonęły w ciszy, jakby to, co zobaczył na ekranie, odebrało mu mowę.Wspięli się do kabiny sterowniczej, stłoczyli przed oknem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •