[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech ma, ta wstrętna głupia baba, za to, co jejzrobiła! Nie pójdzie już nigdy do tej szkoły i nie będzie słuchać już nigdy tej pani.Człowiek,który mówi takie bzdury, na pewno nie potrafi dzieci nauczyć niczego dobrego.Biegła po chodniku w kapciach, z teczką w ręku, teczka obijała się o nogi.Było ciepło.Zjednego kucyka zsunęła się gumka i mysie włosy Ani powiewały z jednej strony jak skrzydłoptaka.Mroczna klatka schodowa starego budynku pachniała lekką zgnilizną, jak stara piwnica.Po dwa stopnie, byleby szybciej, do domu, tam gdzie jest prawda.Ania biła pięściami w dębowedrzwi, potem usłyszała szybkie kroki i trzask dolnej zasuwy.Wpadła prosto w ramiona mamy,ciepłe i pachnące.Następnego dnia pojechały do dziadków na wieś.Mama z nią pojechała.Przez cały maj iprawie cały czerwiec Ania chodziła do małej wiejskiej szkółki drogą wśród rosnących corazwyżej łanów pszenicy.Po szkole biegła ze swoją nową przyjaciółką Marysią na łąkę.Pasły tamkrowę Malwinę.Przekładały kołek, do którego krowa była przywiązana, i pilnowały, żeby nie poszła wkoniczynę.Maryśka wiedziała, że od koniczyny to krowa się robi taka opuchła, że może sięrozpęknąć.Więc trzymały ją z dala od koniczyny.Kiedy były spragnione, doiły Malwinę prosto zcycka do buzi.Krowa stała spokojnie, zadowolona, że ktoś nareszcie ulży jej wymionom.Mlekobyło ciepłe i pachnące gnojem.Kiedy były głodne, Marysia częstowała ją grubymi pajdamichleba.Gniotły z niego kulki i dopiero takie twarde kulki wkładały do ust, a one tam miękły irobiły się naprawdę chlebowe.Kiedy były zmęczone, kładły się na trawie i patrzyły w chmury.Chmury pędziły czasamipo niebie jak dzikie, jak spuszczone ze smyczy psy, układały się w różne historie, któredziewczynki opowiadały sobie nawzajem.Kiedyś Ania chciała powiedzieć Marysi o Krzysiu Pędziwiatrze, ale Marysia powiedziała,że nie ma takiego nazwiska, że to wymysł.Pędziwiatr to postać z bajki i Ania pod koniec lata zaczęła w to wierzyć.Potem dojechała na wieś jej młodsza siostra.A kiedy lato minęło, przyjechał po nie tata izabrał i je, i mamę do nowego mieszkania w zupełnie innym mieście.Już nie wróciła do tamtej szkoły, w której tak bardzo wszyscy ja okłamali.* * *Tak więc Ania rosła, mysie kitki nad uszami ciemniały i zmieniły się w brąz, jasny, alejednak brąz, podobny do skórki świeżo rozłupanych kasztanów.Pewnego dnia kitki zostały obcięte, a włosy Ani zaczęły układać się w fale.W tymsamym czasie przechodziła swoją wielką przemianę.Z dziewczynki stawała się kobietą.Choć nicsię nie zmieniło i nawet piersi nie chciały jej urosnąć, mama pewnego dnia powiedziała:  Stajeszsię kobietą.Bycie kobietą polegało na razie na sprawdzaniu, czy już ma pokrwawione majtki ipilnowaniu, żeby nikt nie zauważył tego wcześniej niż ona.Przyzwyczaiła się do tego prędko.Ale największym problemem był brak piersi.Któraś z koleżanek jej powiedziała, że na piersidobrze robią kurze jaja.Ania wszystkie zaoszczędzone pieniądze zaczęła lokować w jajach, którew tajemnicy przed rodzicami jadła rano, wieczór i w południe.Inna koleżanka poradziła jejmasowanie okrężnymi ruchami miejsca, w których chciałaby mieć piersi.Szorstką szczotkązadawała sobie Ania codziennie pod prysznicem ból, skóra czerwieniała wokół sutek, ale piersipozostawały płaskie jak deska.Podwoiła liczbę jajek.Na masowaniu skóry wokół sutek złapałają kiedyś mama.Krzyknęła: Co ty robisz, dziecko!Ale Ania nie była już dzieckiem, była kobietą, i chciała mieć piersi.Za wszelką cenę.Potem wcierała w nie oliwę i zmieniła szorstką szczotkę na gąbkę.Lecz i to niepomagało.Kiedy wyjechała na wakacje, zapomniała o piersiach.Nauczyła się skakać na główkę dowody z pomostu, zbierać raki wieczorem przy latarce, łapać ćmy i umieszczać je delikatnie narozkładnicy, tak żeby nie uszkodzić skrzydeł i nie zrzucić delikatnego pyłku.Biegała po lesieboso, zachwycona delikatnością mchów i szorstkością igliwia, wspinała się na wiekowe sosny,których niskie grube gałęzie zapraszały do nieba, przyglądała się kijankom i żukom.Piersi przytych czynnościach straciły swoją ważność.Kasztanowe włosy wiązała Ania w koński ogon, któryłapał zielone igły sosen i jałowców, zapomniała, że chce być kobietą. Z tych wakacji pisała wiecznym piórem Krzysia Pędziwiatra kartki  serdecznepozdrowienia z wakacji przesyła Ania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •