[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Duke wyciągnął spod marynarki pistolet iwycelował we mnie na wypadek, gdyby przyszło mi do głowy coś innego niżruletka.Miał steyra SPP, pistoletową wersję karabinka szturmowego steyr TMP,rzadką austriacką broń.Wyglądała ciężko i paskudnie.Odwróciłem wzrok iskupiłem się na colcie.Wsunąłem pocisk do pierwszej z brzegu komory, zamknąłembębenek i obróciłem nim.Mechanizm zamruczał cicho.- Graj - polecił Beck.Ponownie obróciłem bębenek i uniosłem rewolwer, przytykając wylot lufy doskroni.Stal była bardzo zimna.Spojrzałem Beckowi prosto w oczy, wstrzymałemoddech i lekko nacisnąłem spust.Bębenek obrócił się, szczęknął kurek.Mechanizmdziałał gładko, niczym jedwab trący o jedwab.Mocno nacisnąłem cyngiel, kurekopadł, rozległ się głośny szczęk.Poczułem, jak stal przenosi lekkie uderzenie, któreodbiło się echem w mojej głowie.Ale nic ponadto.Odetchnąłem, opuściłemrewolwer i oparłem dłoń o stół.Następnie obróciłem ją i wysunąłem palec z osłonyspustu.- Pańska kolej - oznajmiłem.- Chciałem tylko zobaczyć, jak ty to robisz.Uśmiechnąłem się.- Chce pan zobaczyć jeszcze raz?Beck milczał, Podniosłem broń, obróciłem bębenek, odczekałem, aż zwolni izatrzyma się.Uniosłem broń do głowy.Lufa była tak długa, że musiałem mocnowygiąć łokieć.Nacisnąłem spust, szybko, zdecydowanie.W ciszy zabrzmiał głośnyszczęk, dzwięk wartego osiemset dolarów precyzyjnego mechanizmu, działającegodokładnie tak, jak powinien.Opuściłem rewolwer, znów obróciłem bębenek,podniosłem, nacisnąłem cyngiel.Nic.Czwarty raz, szybko.Nic.Piąty raz, jeszczeszybciej.Nic.- W porządku - rzekł Beck.- Proszę mi opowiedzieć o wschodnich dywanach.- Nie ma o czym -powiedział.- Lądują na podłodze.Ludzie je kupują, czasami płacą mnóstwo kasy.Uśmiechnąłem się, znówuniosłem dłoń.- Szanse są jak jeden do sześciu - oznajmiłem.Szósty raz obróciłem bębenek.Wpokoju zapadła głucha cisza.Przytknąłem broń do głowy, nacisnąłem spust.Poczułem kurek opadający na pustą komorę, nic więcej.- Wystarczy - uciął Beck.Opuściłem colta, otworzyłem bębenek i wyrzuciłem na blat pocisk.Ułożyłem gostarannie i pchnąłem ku niemu.Przeturlał się po drewnie.Beck zatrzymał go dłonią.Przez dwie, trzy minuty siedział nieruchomo, w milczeniu.Patrzył na mnie jak nazwierzę w zoo, jakby żałował, że nie oddzielają go ode mnie pręty klatki.- Richard mówił, że służyłeś w żandarmerii wojskowej.- Trzynaście lat.- Byłeś dobry?- Lepszy niż ci frajerzy, których pan po niego posłał.- Mówi o tobie z uznaniem.- I nic dziwnego, ocaliłem mu skórę.Niemałym kosztem.- Ktoś zauważy twoją nieobecność? - Nie.- Rodzina?- Nie mam rodziny.- W pracy?- Nie mogę już do niej wrócić, prawda?Przez chwilę bawił się pociskiem, turlając go palcem.W końcu podniósł kulę zblatu.- Do kogo mogę zadzwonić?- Po co?Podrzucił pocisk na dłoni jak kość do gry.- Po referencje.Miałeś przecież szefa? Błędy, które powracają, by mnieprześladować.- Sam dla siebie byłem szefem.Odłożył pocisk na stół.- Z licencją i ubezpieczeniem? Zawahałem się na moment.- Niezupełnie.- Dlaczego nie?- Miałem swoje powody.- Dowód rejestracyjny furgonetki?- Chyba gdzieś go zgubiłem.Przeturlał pocisk w palcach.Patrzył na mnie, widziałem, jak się zastanawia.Przetwarzał w myślach dane, analizował informacje, próbując dopasować je doprzyjętej z góry tezy.Zachęcałem go w duchu.Ja, uzbrojony twardziel w starejfurgonetce, która do niego nie należy, złodziej samochodu, zabójca policjantów.Uśmiechnął się.- Używane płyty - oznajmił.- Widziałem ten sklep.Nie odpowiedziałem,patrzyłem mu prosto w oczy.- Niech zgadnę-dodał.- Handlowałeś kradzionymi płytami.Swój gość.Pokręciłem głową.- Pirackimi - wyjaśniłem.- Nie jestem złodziejem, tylko byłym wojskowym,który próbuje jakoś przeżyć.I wierzę w wolność słowa.- Akurat - prychnął.- Wierzysz w zarobek.Swój gość.- To też - przyznałem.- Dobrze zarabiałeś?- Dostatecznie dobrze.Ponownie zabrał pocisk i rzucił go Duke owi.Ten chwycił go jedną ręką ischował do kieszeni.- Duke jest moim szefem ochrony - oświadczył Beck.- Od tej pory pracujesz dlaniego.Zaczynasz natychmiast.Zerknąłem na Duke a, potem z powrotem na Becka.- A jeśli nie chcę dla niego pracować?- Nie masz wyboru.W Masachusetts został martwy policjant, a my mamy twojenazwisko i odciski palców.Póki nie dowiemy się, jaki jesteś, będziemy na ciebieuważać.Coś w rodzaju okresu próbnego.Ale ma to też swoje dobre strony.Pomyśl opięciu tysiącach dolarów.To mnóstwo pirackich płyt.*Różnica między gościem honorowym a pracownikiem na okresie próbnympolegała na tym, że zjadłem kolację w kuchni wraz z innymi pracownikami.Olbrzym z wartowni przy bramie się nie zjawił, był tam jednak Duke i jeszcze jedenfacet, którego wziąłem za mechanika bądz pomocnika, a także pokojówka ikucharka.Siedzieliśmy w piątkę przy prostym stole, spożywając posiłek równiedobry jak rodzina w jadalni.Albo nawet lepszy, bo być może kucharka napluła im wtalerze, a wątpię, by pluła też w nasze.Spędziłem dość czasu w towarzystwiepodoficerów i szeregowców, by wiedzieć, jak się zachowują.Prawie nikt nie rozmawiał.Kucharka była ponurą kobietą około sześćdziesiątki,pokojówka sprawiała wrażenie onieśmielonej, tak jakby pracowała od niedawna i niewiedziała za bardzo, jak się zachować.Była młoda i nieładna, nosiła bawełnianąsukienkę, rozpinany wełniany sweter i płaskie, ciężkie buty.Mechanik, chudy,szpakowaty mężczyzna w średnim wieku cały czas milczał.Duke także, bo bezwątpienia rozmyślał.Beck obarczył go pewnym problemem, a Duke nie wiedział, jakgo rozwiązać.Czy mógł mnie wykorzystać, czy mógł mi zaufać? Nie był głupi,widziałem to wyraznie.Dostrzegał wszystkie aspekty sprawy i był gotów poświęcićdość czasu dokładnej analizie wszystkich danych.Mniej więcej w moim wieku, możenieco młodszy, może nieco starszy.Miał jedną z tych paskudnych twarzymięsożerców, które nie zdradzają wieku.Dorównywał mi wzrostem.Ja miałemraczej cięższe kości, on był nieco tęższy.Pewnie ważyliśmy z grubsza tyle samo.Siedziałem obok niego, jedząc i starając się zadawać pytania, które mogłyby paść zust zwykłego człowieka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Complete.Home.Wireless.Networking. .Windows.XP.Edition.(2003)
- (App Tutorial) Microsoft Office Excel 2003 Inside Out
- Mark W. Harris Historical Dictionary of Unitarian Universalism (2003)
- True Magick A Beginner's Guide by Amber K (2003)
- Microsoft Office Excel 2003 Inside Out
- Microsoft Office 2003 Super Bible
- Judith McNaught Raj
- Niziurski Edmund Ksiega urwisow.WHITE
- Ursula K. Le Guin Slowo las znaczy swiat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lala1605.htw.pl