[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz wzięli go między siebie i nałożyli mu łańcuszki, ale na szczęście nie skuli obu rąk, a tylko jego prawą przytroczyli do lewicy policjanta.W biurze policyjnym Baleryon - komendant radosnym pomrukiem i złośliwym migotaniem małych oczek powitał wejście skutego Klapaucjusza, który od drzwi zawołał, starając się nadać głosowi możliwie obce brzmienie:- Pan wielka! Wasza pańska policyjność! Moja być chwy - con, że Klapaucjusz, lecz nie, moja nie znać żadna Klapaucjusz! A może być, to taki jeden zły, co bodnął - tryknął moja rogami na ulica, i moja - twoja cud się stać, nasza - wasza, i moja zgubić cielesność i duchowość od moja być w ciele od nie moja, moja nie wiedzieć jak, ale tamta rogacz uciekać szybko - szybko, wasza wielka policyjność! Ratunku!I z tymi słowy padł chytry Klapaucjusz na kolana, dzwoniąc łańcuchami i gadając szybko a bezustannie tym łamanym językiem, Baleryon zaś, stojąc za biurkiem w mundurze z epoletami, mrugał i słuchał, z lekka osłupiały; przyjrzał się klęczącemu i widać było, że już mu wierzy prawie, ponieważ Klapaucjusz, idąc na posterunek, swobodnymi palcami lewej ręki uciskał sobie czoło, aby powstały tam dwa znaki, podobne do tych, jakie zostawiały rogi aparatu.Kazał więc Baleryon rozkuć Klapaucjusza, wyrzucił za drzwi wszystkich podwładnych, a sam, kiedy zostali w cztery oczy, polecił mu dokładnie opowiedzieć przebieg wydarzeń.Klapaucjusz zmyślił na to długą historię, jak to on, bogaty cudzoziemiec, przybył dopiero dzisiaj rano do portu, przywożąc na swoim statku dwieście skrzyń najpiękniejszych łamigłówek świata oraz trzydzieści cudnych dziewic nakręcanych, gdyż jedno i drugie pragnął ofiarować wielkiemu królowi Baleryonowi; był to zaś dar od cesarza Trąboluda, który w ten sposób wyrazić chciał rodowi cymberskiemu swe zdalne uszanowanie; jak tedy, przybywszy, opuścił pokład, aby po prostu nogi po długiej podróży rozprostować, i przechadzał się spokojnie po nabrzeżu, gdy pewien osobnik, wyglądający tak właśnie - tu pokazał Klapaucjusz na swoją pierś - który już przez to wydał mu się podejrzany, iż z taką chciwością oglądał wspaniałość jego cudzoziemskich szat, raptem runął nań całym pędem, zupełnie jakby oszalał i chciał przebiec na wylot przez zlęknionego; lecz tylko, zdarłszy z głowy czapkę, ubódł go silnie rogami i stało się niepojęte cudo wymiany dusz.Trzeba wyznać, iż Klapaucjusz wiele zapału włożył w tę opowieść, aby uczynić ją jak najbardziej wiarygodną.Opowiadał szczegółowo o swym ciele utraconym, zarazem dając pogardliwe prztyczki temu, które obecnie, niby wskutek nieszczęśliwego wypadku, posiadł, a nawet razami okładał własne policzki i plwał na przemian na swe brzucho i nogi; szczegółowo opisywał wygląd skarbów, jakie przywiózł, a zwłaszcza dziewic nakręcanych; mówił o swojej rodzinie, pozostawionej w kraju ojczystym, o synach - maszynach i mopsie swym elektrycznym, o swej żonie, jednej z trzystu, która umiała taką polewkę przyrządzać na jonach soczystych, że równej nie spożywał chyba sam cesarz Trąbo - lud; zdradził też komendantowi policji największy swój sekret, a mianowicie, iż tak się umówił z kapitanem swego statku, że ów odda skarby każdemu, kto się pojawi na pokładzie, a wypowie hasło tajemne.Baleryon - policjant chciwie słuchał tej bezładnej opowieści, bo i rzeczywiście wszystko wydawało mu się w niej logiczne: Klapaucjusz chciał widocznie ukryć się przed policją, uczynił to zatem, przenosząc się w ciało cudzoziemca, którego obrał sobie, bo mąż ów był odziany we wspaniałe szaty, a więc majętny na pewno; dzięki takiej przesiadce zyskać mógł poważne środki.Widać było, że różne myśli chodzą po głowie Baleryonowej.Podchwytliwie starał się wydobyć tajemne hasło od niby - cudzoziemca, który nie bardzo się wzdragał, i w końcu mu je do ucha szepnął, a brzmiało ono “Nyterk”.Znakomity konstruktor widział tymczasem, że doprowadził Baleryona tam, dokąd chciał - Baleryon bowiem, zakochany w łamigłówkach, nie życzył sobie, by ofiarowano je królowi, którym wszak nie on teraz był; uwierzył we wszystko, więc i w to, że Klapaucjusz posiadał drugi aparat, bo nie miał powodu sądzić, aby było inaczej.Siedzieli teraz w milczeniu i widać było, że jakiś plan dojrzewa w umyśle Baleryona.Zaczął z kolei łagodnie i cicho wypytywać rzekomego cudzoziemca, gdzie stoi jego statek, jak się nań dostać i tak dalej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •