[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było coś dziwnego w zachowaniu Maguma Colima w czasie kłótni cesarza z Yyrkoonem; jakaś nuta nieszczerości brzmiała w jego głosie, gdy odpowiadał Elrykowi.Próbował pozbyć się tych głupich myśli, ale zmęczenie, zwątpienie we własne siły, jawne kpiny jego kuzyna, wszystko to wzmagało w nim uczucie, że jest sam na tym świecie.Nawet Cymoril i Dyvim Tvar jako prawdziwi Melnibonéanie nie potrafili zrozumieć ani szczególnych problemów, jakie go nurtowały i kierowały jego działaniami, ani dziwnych nastrojów, w jakie coraz częściej popadał.A może mądrze wyrzec się wszystkiego co Melnibonéańskie i powędrować w świat, by jako bezimienny, najemny żołnierz służyć tym, którzy potrzebowaliby jego pomocy?Daleko na horyzoncie, nad czarną linią wody ukazała się posępna, czerwona półkula słońca.Z przednich pokładów okrętu flagowego dobiegło kilkanaście głuchych uderzeń.Katapulty wystrzeliły płonące pociski.Rozległ się donośny, urwany na wysokiej nucie krzyk.Zdawało się, że dwanaście jarzących się meteorów przecięło niebo, mknąc w stronę pięciu galer barbarzyńców, które płynęły teraz przed nimi w odległości nie większej niż trzydzieści długości okrętu.Tym razem pociski nie chybiły celu.Dwie galery stanęły w ogniu.Pozostałe trzy jednak, płynąc zakosami, zdołały ominąć kule ognia, które spadły do wody.Płonęły jeszcze przez chwilę pełnym blaskiem.Utonęły w głębinach, nie gasnąc do ostatniej chwili.Ognistych kuł przygotowano teraz znacznie więcej.Elryk słyszał, że Yyrkoon krzyczy po drugiej stronie mostka, zmuszając wiosłujących niewolników do większego wysiłku.Uciekające dotąd okręty zmieniły nagle taktykę.Barbarzyńcy najwyraźniej zrozumieli, że nie będą w stanie długo się bronić.Rozdzielili okręty i skierowali je przeciw „Synowi Pyaraya”, tak jak uczynili to wcześniej w labiryncie.Elryk podziwiał nie tylko odwagę tych ludzi i ich zręczność w manewrowaniu galerami, ale i szybkość, z jaką podjęli tę jedyną logiczną, choć nie pozostawiającą nadziei decyzję.Blask wschodzącego słońca kładł się na wodzie przed zawracającymi okrętami.Splamił czerwienią morze, jakby w zapowiedzi bliskiej już krwawej walki.Barbarzyńskie galery podpływały coraz bliżej „Syna Pyaraya”.Z okrętu flagowego wystrzelono nową salwę ognistych kuł.Prowadząca galera próbowała halsować, by ich uniknąć, lecz nadaremnie.Dwie kule spadły na jej pokład.Płomienie ogarnęły cały okręt; ludzie płonęli i rzucali się do wody.Słali strzały na Melnibonéańską barkę i umierali z przekleństwami na ustach.Ogarnięty pożarem okręt był jednak coraz bliżej; ktoś zablokował ster i skierował galerę wprost na „Syna Pyaraya”.Statek uderzył w złocistą burtę barki i ogień przedostał się na pokład, gdzie rozmieszczone były główne katapulty.Zapalił się kocioł z ognistą substancją i Melnibonéanie ze wszystkich pokładów pośpieszyli na pomoc, próbując zdusić ogień.Elryk uśmiechał się ponuro na widok tego, co udało się dokonać barbarzyńcom.Kto wie, może umyślnie skierowali swój statek pod ogniste pociski? Gdy większość załogi okrętu flagowego zajęta była gaszeniem ognia, druga galera podpłynęła z boku.Południowcy zarzucili bosaki i przyciągnęli okręt do burty „Syna Pyaraya”.- Abordaż! Barbarzyńcy atakują! - krzyknął Elryk.Zawołał to dopiero teraz, choć mógł wcześniej ostrzec swą załogę.Zobaczył, jak Yyrkoon odwrócił się, ogarnął wzrokiem sytuację i zbiegł z mostka.- Zostań tam, panie! - rzucił w biegu do Elryka.- Sprawiasz wrażenie zbyt zmęczonego, by walczyć.Elryk zebrał wszystkie siły.Potykając się pobiegł za kuzynem, by pomóc w obronie okręgu.Barbarzyńcy nie walczyli o swoje życie.Wiedzieli, że zginą.Walczyli o swój honor.Chcieli zabrać ze sobą na dno bodaj jeden melnibonéański statek - ten właśnie.Swoją postawą zmuszali wroga do szacunku.Ci ludzie wiedzieli, że jeśli nawet zdobędą okręt flagowy, pozostałe jednostki złotej floty wkrótce przypłyną i pokonają ich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •