[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cała trójka szybko opuściła mury Org.Oglądając się za siebie widzieli pojawiające się w ścianach zamku szczeliny i słyszeli ryk zniszczenia, które siały płomienie, pożerając wszystko, co było twierdzą Org.Ogień zniszczył monarszy tron, pozostałość po Trzech Królach w Ciemnościach, teraźniejszych i przeszłym.Nic się nie ostało z Org prócz pustego grzebalnego kopca i dwóch sczepionych ze sobą trupów, leżących tam, gdzie przez wieki spoczywali ich przodkowie: w Głównym Grobowcu.Trójka przyjaciół zniszczyła ostatnie ogniwo łączące świat z poprzednią epoką i oczyściła Ziemię z przedwiecznego zła.Tylko Las Troos pozostał jako świadectwo panowania i odejścia Przeklętego Ludu.Las Troos pozostał jako przestroga.Widoczne przy świetle buchającego płomieniami pogrzebowego stosu kontury owego lasu napełniły Elryka, Moongluma i Zarozinię nową trwogą, ale i ulgą.Teraz, gdy niebezpieczeństwo minęło, albinos, choć szczęśliwy, począł zastanawiać się nad nowym problemem.- Czemu tak marszczysz brwi, ukochany? - spytała Zarozinia.- Ponieważ myślę, że miałaś rację.Pamiętasz, jak powiedziałaś, że pokładam zbytnie zaufanie w moim mieczu?- Pamiętam, że powiedziałam jeszcze, iż nie będę się z tobą kłócić.- Zgoda.Ale czuję, że częściowo miałaś rację.Tam, w kurhanie, nie miałem ze sobą Zwiastuna Burzy, a przecież walczyłem i zwyciężyłem, bo niepokoiłem się o ciebie.- Głos Elryka był bardzo cichy.- Być może za jakiś czas będę mógł podtrzymywać swe siły za pomocą ziół, które odnalazłem w Troos? Być może będę mógł porzucić Zwiastuna Burzy na zawsze?Słysząc te słowa Moonglum roześmiał się głośno.- Elryku, nigdy nie przypuszczałem, że będę świadkiem czegoś takiego.Odważyłeś się pomyśleć o porzuceniu swej piekielnej klingi.Nie wiem, czy to ci się kiedyś uda, ale sama myśl o tym jest pocieszająca.- Masz rację, przyjacielu.Masz rację.- Melnibonéanin pochylił się w siodle i chwycił ramiona Zarozinii, przyciągając ją do siebie, dość ryzykownie, jako że gnali przed siebie w pełnym galopie.Nie wstrzymując konia, nie zważając na szybkość, albinos pocałował dziewczynę.- Nowy początek! - zawołał, przekrzykując świst wiatru.- Nowy początek, moja miłości!I śmiejąc się, pojechali w stronę Płaczącego Pustkowia i Karlaak, by tam dać się poznać, wzbogacić i wziąć udział w najdziwniejszym ślubie, jaki kiedykolwiek oglądały Północne Krainy.KSIĘGA TRZECIAZwiastun PożogiW której Moonglum powraca ze Wschodu z niepokojącymi wieściami.ROZDZIAŁ 1Sokoły o zakrwawionych dziobach szybowały na lodowatym wietrze.Ptaki unosiły się wysoko ponad hordą jeźdźców nieubłaganie posuwającą się przez Płaczące Pustkowie.Jeźdźcy owi przebyli już dwie pustynie i trzy górskie łańcuchy i parli dalej, pchani przez głód.Do wysiłku zagrzewały ich opowieści zasłyszane od podróżników, którzy zawitali do ich położonej na wschodzie ojczyzny oraz słowa zachęty padające z ust przywódcy o cienkich wargach, kołyszącego się w siodle na czele kawalkady.Przywódca dzierżył dziesięciostopową dzidę, ozdobioną krwawymi trofeami pochodzącymi z poprzednich łupieżczych wypraw.Wojownicy, zmęczeni, jechali z wolna, nie wiedząc nawet, że zbliżają się do celu.Daleko za hordą, krępy jeździec opuścił Elwher, rozśpiewaną, pełną zgiełku stolicę Wschodu i wkrótce dotarł do doliny.Skamieniałe szkielety drzew nadawały okolicy posępny wygląd.Końskie kopyta uderzały ziemię koloru popiołu.Jeździec pędził co sił przez wymarłe pustkowie, które niegdyś było malowniczą krainą Eshmir, złotym ogrodem Wschodu.Krainę Eshmir nawiedziła zaraza; szarańcza zniszczyła całe jej piękno.I zaraza, i szarańcza kryły się pod jednym imieniem: Terarn Gashtek, Wódz Hordy Jeźdźców; szalony, dziki mężczyzna o zapadniętej twarzy, siejący zniszczenie, zwiastujący rozlew krwi i pożogę.Tak właśnie brzmiało jego drugie miano: Zwiastun Pożogi.Jeździec, który był świadkiem nieszczęścia, jakie Terarn Gashtek sprowadził na malownicze Eshmir, zwał się Moonglum.Moonglum śpieszył do Kaarlak nad Płaczącym Pustkowiem, ostatniego przyczółka cywilizacji Zachodu, o której tu, na Wschodzie, wiedziano niewiele.Mały człowieczek chciał odszukać Elryka z Melniboné, który na stałe osiedlił się w pełnym uroku rodzinnym mieście swej żony.Jeździec z desperacją pędził w stronę Karlaak, by ostrzec Elryka i błagać go o pomoc.Był to ten sam Moonglum: niewysoki, zadziorny, z szerokimi ustami i szopą rudych włosów, jednak na jego wargach nie gościł zwykły uśmiech.Pochylając się nad końską grzywą, mężczyzna pędził w stronę Karlaak, albowiem to właśnie Eshmir, malownicze Eshmir, rodzinna prowincja Moongluma, sprawiało, że mógł on być sobą.Przeklinając, Moonglum jechał do Karlaak.To samo jednak czynił Terarn Gashtek.Zwiastun Pożogi dotarł już do Płaczącego Pustkowia.Horda posuwała się powoli, gdyż wozy, które ze sobą prowadziła, zostały daleko z tyłu, a znajdujące się na nich zapasy żywności były jeźdźcom niezbędne.Oprócz żywności na jednym z wozów jechał spętany jeniec, który leżąc na plecach przeklinał Terarna Gashteka i jego skośnookich wojowników.Drinij Barę pętało coś więcej niż rzemienie i stąd właśnie brały się jego przekleństwa.Drinij Bara był czarnoksiężnikiem, którego w normalnych warunkach nie dałoby się przytrzymać w ten sposób.Gdyby tuż przed przybyciemZwiastuna Pożogi do miasta, w którym się zatrzymał, czarownik nie uległ swej słabości do wina i kobiet, nie byłby teraz związany, a Terarn Gashtek nie posiadłby jego duszy.Dusza Drinij Bary spoczywała w ciele małego, czarnego kota; kota, którego Terarn Gashtek schwytał i woził wszędzie ze sobą.Drinij Bara bowiem, zwyczajem wschodnich czarowników, dla ochrony ukrył swą duszę właśnie w ciele kota.Z tej to właśnie przyczyny był teraz niewolnikiem Wodza Hordy Jeźdźców i musiał go słuchać, w obawie, że w przeciwnym razie ten zabije zwierzę ł tym samym wyśle duszę do Piekła.Dumny czarnoksiężnik cierpiał z powodu tego upokorzenia, niemniej jednak zasłużył sobie na to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •