[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokój to największa ze świętości, darowanych człowiekowi.Czyżby czcigodny książę zamierzał poddać krwawej próbie dobrobyt naszego państwa?Arystokrata nie otrzymał królewskiego znaku, ale mimo to urwał niespodziewanie.Może uznał, że powiedział wszystko, co chciał, czy też po prostu zgubił wątek.Przez kilka chwil w sali panowała cisza, ale potem król pozwolił mówić Etchelionowi:- Czcigodny Nearnil uważa, że ruch naszych wojsk ku granicom wywoła odpowiedź Easterlingów, ponieważ ciągle tkwi w nich niedobra zapalczywość.Czy tak?Folko rzucił wzrokiem po sali i aż skulił się w sobie, ponieważ z twarzy zebranych można było wyczytać, że wszyscy, a na pewno większość, trzymają stronę starego notabla.- Ale skoro tak jest - ciągnął spokojnie książę - to niebezpieczeństwo ich wtargnięcia, załóżmy, że nawet niewielkie, istnieje niezależnie od naszego postępowania.Easterlingowie gromadzą siły od dawna; przyjazne odruchy w stosunku do Gondoru jakoś nie ukorzeniają się w ich duszach.Wcześniej czy później nastanie taki dzień, kiedy stare krzywdy - a ludzie stepów, jak wiadomo, nie zapominają i nie wybaczają - pchną ich do wielkiej wojny.Odpowiedzcie mi więc, co jest lepsze.Odpierać od dawna planowane, starannie przygotowane uderzenie nieprzyjaciela, gdy nasze wojska będą zmuszone manewrować w pośpiechu, czy odpierać uderzenie nie-zgrane i niemalże żywiołowe, zadane w rozpaczy przez wystraszonych dowódców? Udaremnić taki atak, stojąc na wcześniej przygotowanych obronnych pozycjach? Chcę powiedzieć, że jeśli poruszenia naszych oddziałów pchną Easterlingów i innych ludzi stepów do napaści, niech uderzają! Niech ruszą teraz, nieprzygotowani i w niedogodnym dla nich czasie! Będziemy mieli o wiele większe szansę na zwycięstwo i zdołamy na długie dziesięciolecia odsunąć ich najazdy.Jeśli zaś się okaże, że posłowie mają rację, to innego sposobu na uratowanie naszych wewnętrznych obszarów od zniszczenia, jak wysunąć na przednie pozycje pułki, ja, dowodzący północną i centralną armią Gondoru, po prostu nie znam! Jeśli ktoś może zaproponować taki sposób, jestem gotów natychmiast ustąpić mu swe miejsce.Jeśli zaś ani Easterlingowie, ani inne wschodnie armie nie pojawią się przy naszych rubieżach, naszym wojskom i tak potrzebne są co jakiś czas ćwiczenia.Miecz nie powinien się lenić.Teraz mamy odpowiedni moment.Zbiory zebrane, nawet nie zniszczymy pól.Etchelion pokłonił się przed królem i zamilkł.Jego mądre słowa odezwały się echem w umysłach tych, co zdrowo myśleli.Jednakże stary arystokrata nie poddawał się:- Przemieszczenie pułków, które wymienił czcigodny książę - mówił ze swadą, pryskając we wszystkie strony śliną - zamknie, niewątpliwie, drogę w głąb Kraju Słońca i KrajuKoni.Znam dyslokację naszych wojsk! Jest dla mnie również jasne, że wtedy Minas Tirith zostanie niemal bez osłony.Co za dziwne szkolenie proponuje nam czcigodny Etchelion? Jaki wróg zostawi na tyłach naszą nieprzystępną twierdzę? Czyż nie jest jasne, że każde uderzenie może być wycelowane w Minas Tirith i tylko w Minas Tirith! Sam władca Czarnych Jeźdźców nie mógł ominąć fatalnych dlań Pól Pelennoru! Czyżby następcy Zła, jeśli tacy istnieją, byli głupsi?- Całkiem możliwe, że są nawet mądrzejsi.- Torin dość bezceremonialnie wtrącił się do rozmowy.- Dlaczego mają walić głową o niedostępne bastiony? O wiele mądrzej jest związać siły Gondoru na południu i na północy, przebić się do Rohanu, przeciąć Zjednoczone Królestwo i potem rozbić jego armie po kolei.W sali rozległ się pełen oburzenia szmer, ale Etchelion stał w milczeniu, głęboko zadumany.Ponownie król poruszył niemal niedostrzegalnie palcami.Dworzanin posłusznie wystąpił przed tron.- Audiencja zakończona - oświadczył.- Rada Koronna rozważy wszystko, co tu zakomunikowaliście.Zostaną wam przekazane listy, potwierdzające wykonanie przez was zadania.Będziecie mogli wrócić do tego, kto was wysłał.W tym celu, rzecz jasna, jego wysokość daruje wam wierzchowce, statki i odpowiednią eskortę.Proponuję, byście poczekali w waszych pokojach do poobiedniego dzwonu.***- No i co? Przekonaliście ich? - zapytał Atlis, oczekujący na przyjaciół przy drzwiach komnaty.Wojownik wyglądał na zmęczonego, jego podróżny płaszcz był zakurzony.- Kto wie? - rzucił Amrod.- Wasi władcy są bardzo dumni.Przesadnie dumni.- Zaciśnięte wargi zbielały na wspomnienie przeżytego upokorzenia, jednak elf panował nad sobą i nie powiedział więcej ani słowa.- Według mnie, nie bardzo nam uwierzyli - zauważył Malec, ściągając buty i waląc się na wspaniałe, zasłane jedwabiami łoże.- Tylko Etchelion pod koniec jakby się trochę zastanawiał.- To znaczy, że król nie ogłosił ruszenia? - powiedział Atlis [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •