[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Więc miłość do Ellie w pewnym stopniu ograniczała efektywność der Heera - choć dla Ellie ta sytuacja niosła jeszcze więcej komplikacji.Zanim otrzymała w jakimś sensie stabilizujące jej życie stanowisko dyrektora głównego obserwatorium w kraju, miewała w swym życiu przygody.Nigdy jednak myśl o małżeństwie nie postała dłużej w jej głowie, nawet kiedy zdawało się, że kogoś prawdziwie kocha, i co więcej - przyznała się do tego przed sobą.Mgliście przypominała sobie jakiś cytat - z Yeatesa? - którym próbowała pocieszać dawnych swych apsztyfikantów, kiedy już było jasne, że romans się ma ku końcowi:Mówisz, kochanie, że miłości nie maChyba że wiecznie trwaAch, mój głuptasie, są krótkie arietkiLepsze niż cała gra.Przypomniała też sobie, jaki słodziutki był dla niej John Staughton w czasie, kiedy zalecał się do matki i jak mu to szybko minęło, gdy został przybranym ojcem Ellie.Obce jakieś, czasem monstrualne osoby, których istnienie któż by przedtem odgadł, wyłaniają się z mężczyzn, gdy tylko stają się mężami.Jest nadwrażliwa, wiedziała, bo ma romantyczne skłonności.Ale nie zamierzała powtórzyć błędu matki.Choć nawet głębsza była w niej obawa, że miłość odbierze jej niezależność, że może poświęcić się komuś, kogo potem nie będzie dla siebie miała.Albo kto najzwyczajniej ją zostawi.Cóż, jeśli ktoś nigdy nie był zakochany, nie wie, czym jest ów brak (wprawdzie to motto rzadko nią kierowało - zdawało się jej, że nie brzmi zbyt prawdziwie).Bo z drugiej strony ktoś, kto nigdy nie kochał, nie wie też, co znaczy zdradzić partnera - jak w głębi serca czuła, że uczyniła matka wobec zmarłego ojca.Wciąż jej go straszliwie brakowało.Ken der Heer zdawał się przeżywać to inaczej.Może oczekiwania wobec życia zmalały w nim w ciągu tych wszystkich lat? Przeciwnie do mężczyzn, z którymi mogła go porównać, w sytuacjach trudnych, stresowych, stawał się cieplejszy, bardziej godny współczucia.Jego skłonność do kompromisów i wybitne umiejętności naukowe stanowiły części jego umundurowania służbowego - ale pod tym rynsztunkiem Ellie wyczuwała coś bezpiecznego, trwałego.Szanowała go za sposób, w jaki splótł pracę naukową ze swym życiem, i za dzielność w popieraniu prawdziwej nauki - tej, którą zarazić próbował obie administracje.Dyskretnie, jak tylko było możliwe, spotykali się w jej małym mieszkanku na terenie Argusa.Ich rozmowy były radością dla obojga: przerzucali się pomysłami i argumentami jak lotką od badmintona.aż nadchodził moment, gdy z doskonałą zgodnością odgadywali swe nie do końca wyrażone pragnienia.Był kochankiem czułym i wyrafinowanym, lecz przecież bardziej niż wszystko inne kochała te fluidy, które od niego płynęły.Czasem dziwiło ją, ile potrafi powiedzieć i zdziałać, gdy czuje jego obecność w pobliżu.To wszystko czyniła miłość, i doszło do tego, że jej uwielbienie dla Kena przeniosło się na nią samą, na jej rozumienie własnego ,.ja”.Zaczęła bardziej siebie lubić dlatego, że mogła kochać Kena.A że i on odczuwał to samo, więc szacunek i miłość, jakie legły u podłoża ich związku, krążyły miedzy nimi w nie kończącym się cyklu.Tak to przynajmniej sama przed sobą nazwała: tylekroć w towarzystwie przyjaciół czuła się okropnie sama.Z Kenem to minęło.W ostatni weekend przed planowanym spotkaniem z Jossem leżeli w łóżku, a późne słońce popołudnia wlewało się do pokoju przez szczeliny w żaluzjach, rysując esy floresy na ich splecionych ze sobą ciałach.- W zwykłej rozmowie - powiedziała - mówię o swym ojcu normalnie, chyba że ogarnie mnie nagle lekki przypływ tęsknoty.Ale gdy pozwolę sobie naprawdę powspominać, na przykład, jego poczucie humoru, albo.tę maniacką uczciwość.to fasada pęka.Mogłabym ryczeć w głos, że go nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •