[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po zakończeniu zdjęć zmył makijaż, wziął prysznic i oddał ubranie garderobianej, żeby mogła je odprasować i, jeśliby zaszła taka potrzeba, oczyścić na dzień następny.Kiedy wrócił do hotelu, poczuł się zupełnie skonany.Otworzył drzwi apartamentu i znalazł na podłodze dwie małe koperty z wiadomościami, które nadeszły w ciągu dnia.Pierwsza była od Billa Eggersa.Zadzwonił do niego.– No i jak się czujesz w roli gwiazdora?– Spompowany.Nie masz pojęcia, jak ciężko tyrają filmowi aktorzy.– Tak, wierzę ci.– Masz coś?– Wykonałem parę telefonów na temat tego Onofria Ippolita.– I czego się dowiedziałeś?– To było naprawdę coś niesamowitego.Nikt, ale to dosłownie nikt, nie chciał o nim mówić.Ani dobrze, ani źle.– Co chcesz przez to powiedzieć?– Chcę powiedzieć, że każdy, kogo pytałem o Ippolita, odpowiadał: Och, zdaje mi się, że to jakiś bankier.a potem dostawał objawów choroby Alzheimera.A są to ludzie, którzy powinni wiedzieć o nim kupę rzeczy.Ludzie, którzy wiedzą wszystko o wszystkich.– Osłaniają go czy co?– Bardziej prawdopodobne jest to, że mają przed nim cholernego cykora.– Może powinienem był okazać mu więcej uprzejmości na przyjęciu.– Mam nadzieję, że nie ochlapałeś go jakimś sosem.– Ja też mam taką nadzieję.– Wiesz, Stone, mocno mnie to niepokoi.Nigdy dotąd nie nadziałem się na coś takiego.Zwykle wystarczają mi trzy albo cztery telefony, żebym dowiedział się wszystkiego, o kim tylko chcę.– No cóż, nie ma się czym niepokoić.Siedziałem koło niego na przyjęciu, i to wszystko.Nie ma żadnego powodu, żebym musiał kontaktować się z nim w przyszłości.– Na twoim miejscu postarałbym się, żeby tak już zostało.– Będę próbował.Dzięki za pomoc.– Stone pożegnał się z przyjacielem i odłożył słuchawkę.Otworzył drugą kopertę i aż zesztywniał czytając informację, która znajdowała się w środku.Brzmiała ona:Żałuję, że cię nie zastałam.Jeśli będę mogła, zadzwonię później.Pod wiadomością widniał podpis: A.11Natychmiast wykręcił numer hotelowej centrali.– Otrzymałem wiadomość podpisaną literą A – powiedział.– O której dzwoniła ta osoba?– Powinno to być napisane na kartce z wiadomością, panie Barrington – odparł kobiecy głos.– Och, rzeczywiście.Niecałe pół godziny temu.– Zapisują to także u siebie.tak, zgadza się.– Nie zostawiła numeru swego telefonu?– Nie, proszę pana, powiedziała tylko, że będzie próbowała zadzwonić później.– Czy macie tu urządzenie pozwalające zidentyfikować numer telefonu, z którego ktoś dzwoni?– Tak, proszę pana, ale rzadko z niego korzystamy.– Czy mogłaby pani zanotować moją prośbę, żeby przy każdym telefonie do mnie zapisywano numer telefonu rozmówcy?– Zrobię to, oczywiście.I poinformuję o tym moje zmienniczki.– Dziękuję pani.Stone odłożył słuchawkę.Vance miał słuszność: wydrukowanie nazwiska w pismach czytywanych w środowisku filmowym, dało pozytywne rezultaty.Gdybyż tylko był w hotelu, kiedy dzwoniła.Wykręcił bar i poprosił o przyniesienie drinka, włączył telewizor i zaczął gapić się bezmyślnie w ekran, nie rozumiejąc, co się na nim dzieje.Kiedy opróżnił szklankę, poszedł do łazienki i wziął bardzo gorący prysznic, żeby rozluźnić mięśnie.Zakręcając wodę, usłyszał dzwonek telefonu.Złapał ręcznik i popędził do sypialni, ale w chwili, gdy sięgał po słuchawkę, dzwonienie ustało.Usłyszał tylko trzaski.– Do diabła! – wrzasnął na cały głos, a potem wybrał numer centrali.– Przed chwilą łączyła pani telefon do mojego apartamentu, ale byłem właśnie pod prysznicem.Kto dzwonił?– Tak, panie Barrington, była to znowu ta młoda pani.Nie chciała podać mi swego numeru, ale mam go już na naszym identyfikatorze.– Przeczytała numer, który Stone zapisał.– Na moim ekranie pokazał się napis „Grimaldi”.Myślę, że chodzi o restaurację.Recepcjonistka powinna wiedzieć coś bliżej.– Proszę połączyć mnie z recepcją.– Słucham, recepcja.– Mówi Stone Barrington.Czy zna pani restaurację w Los Angeles, która nazywa się „Grimaldi”? – Podał jej numer telefonu.– Tak, proszę pana.Myślę, że chodzi o restaurację przy Bulwarze Santa Monica, choć od bardzo dawna nie zamawiałam tam dla nikogo stolika.Jest to raczej staromodny lokal, niezbyt wytworny.– Czy mogłaby pani zamówić tam dla mnie stolik na ósmą?– Oczywiście, proszę pana.Na ile osób?– Och, na dwie.– Zrobię rezerwację, a gdyby były jakieś problemy, oddzwonię do pana.– Dzięki.Wychodząc z hotelu, wezmę od pani adres.Odłożył słuchawkę, pomyślał chwilę, a potem sięgnął do kieszeni po wizytówkę z numerem telefonu i wybrał go.– Halo?– Czy to Betty? Mówi Stone.– Witam cię.Właśnie o tobie myślałam.– To na pewno telepatia.Jesteś wolna dziś wieczór? Moglibyśmy zjeść razem kolację.– Jasne.– Gdzie mieszkasz?– W Beverly Hills.Może spotkamy się w Bel-Air?– Za kwadrans ósma?– Doskonale.Bądź na parkingu.Chcesz, żebym zarezerwowała gdzieś stolik? Mogę się zawsze powołać na Vance’a.– Niekoniecznie.Do zobaczenia za kwadrans ósma.Odłożył słuchawkę i zaczął się ubierać.Betty usiadła na przednim fotelu obok niego i musnęła wilgotnymi wargami jego policzek.– Dokąd jedziemy?– Do lokalu na Santa Monica.Nazywa się „Grimaldi”.– Nie sądzę, żebym słyszała o takiej knajpie – powiedziała Betty.– Nigdy bym nie pomyślała, że w Los Angeles może być restauracja, której nie znam.– Spojrzała na adres wypisany na kartce, którą Stone trzymał w ręku.– To musi być gdzieś niedaleko wybrzeża.Pojedźmy drogą szybkiego ruchu.Stone ruszył, kierując się jej wskazówkami.Na miejscu okazało się, że wejście do restauracji znajduje się w bocznej uliczce, odchodzącej od Bulwaru Santa Monica.– Kto ci powiedział o tym lokalu? – zapytała Betty, kiedy podchodzili do szklanych drzwi, oblepionych informacjami o kartach kredytowych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •