[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Analiza wykazuje bardzo dużą zawartość żelaza i niklu, wyjątkowo wyso-kie stężenie bizmutu, telluru i talu oraz kilkunastu innych pierwiastków śladowych.Materiał zebrany wcześniej nie był aż tak urozmaicony.132 Wysokie stężenie pierwiastków śladowych oznaczało.Ferrol odchylił się w fotelu i popatrzył na Tamplesów.Nawet maski przylepione dotwarzy nie mogły ukryć ich podniecenia. Czyżby to był system Yishyar?  zapytał z niedowierzaniem. Teoretycznie tak  potwierdziła Kennedy, nie spuszczając oka z Tamplesów. Sso-ngii? Tak?  Tamples odezwał się dziwnym, zwierzęcym głosem, jakby nadmiar emo-cji pozbawił go wyrazu właściwego istotom rozumnym.Ferrol nie dziwił się podnieceniu Tamplesów, sam też nie mógł oprzeć się wzrusze-niu.Nowiutki system Yishyar, Yishyar II, w dodatku oddalony o osiemset lat świetlnychod terenów zajętych przez Tamplesów.Idiotyczny eksperyment Demothiego miał swojedobre strony! Czeka ich wspaniała przyszłość, jeśli Senator nie dopuści do dobrowol-nego zrzeczenia się praw do systemu.Poza tym, trzeba znalezć sposób pokonywania tejcholernej odległości bez pomocy Tamplesów. Ferrol?  głos Kennedy oderwał go od fantastycznych projektów. Przepraszam.Czy pani coś mówiła? Mówiłam, że mamy w komputerze program lokalizacji kosmicznych koni.Coprawda, dość prymitywny: połączenie programu rejestrującego ruchome obiekty z ana-lizatorem kształtów.Może jednak okaże się przydatny? Chce pani poszukać innych koni, które mogą żerować w pobliżu? Zwietny po-mysł  skinął głową. Niech pani tylko nie zapomni połączyć rejestratorów.Sso-ngii,przyhamujcie trochę Quentina.Zmniejszenie prędkości o parę kilometrów na godzinęz pewnością nie przeszkodzi mu w posiłku, a my uchronimy się trochę przed mgłą. Wasze życzenia są naszymi!  Tamples zawahał się. Ffe-rho, Quentinninni jestniezadowolony.Coś mu przeszkadza.Ferrol odepchnął się od ściany i zbliżył do Tamplesów. Coś z naszej strony?  zapytał ostrożnie. Nie  odrzekł Tamples z namysłem.Zdjął hełm i nad głową Demothiego podałgo Wwis-khaa. To jest coś z zewnątrz, coś, co powoduje. przerwał i wykonał gest,jakiego Ferrol nie widział nigdy przedtem. Zaniepokojenie  wtrącił Wwis-khaa, z trudem wymawiając to słowo. Quentinninni jest zaniepokojony.Może nawet.przestraszony.Ferrol zdziwił się.Wiedział, jak zachowują się konie kosmiczne, gdy są zdenerwowa-ne, spłoszone, w stanie stresu, nie sądził jednak, że one w ogóle naprawdę mogą się bać.Cóż, u diabła, mogło go przestraszyć?W lądowniku zaległa cisza.Chyba wszyscy myśleli o tym samym.Po chwili Wwis-khaa zdjął hełm i bez słowa przekazał go Sso-ngii. No cóż  rzekł Ferrol. Nic na to nie poradzimy.Sso-ngii, daj mi znać, gdy133 cokolwiek zmieni się albo wyjaśni.Kennedy, niech pani analizuje program lokaliza-cji koni na zmianę z programem regularnych przeszukiwań.Nie chcę, żeby cokolwieknam uniknęło tylko dlatego, że nie wygląda jak koń kosmiczny. Tak jest!  odpowiedziała Kennedy z lekkim zniecierpliwieniem i natychmiastzabrała się do pracy.Przez dłuższy czas płynęli w milczeniu, niekiedy tylko wymieniając krótkie uwagiprzyciszonym głosem.Wokół lądownika przepływały setki asteroidów.Najbliższe byływidoczne jako nieregularne bryły, dalsze  jako refleksy światła odległego słońca.Ferrol nie pamiętał już dokładnie, ile razy w życiu zdarzyło mu się znalezć w paśmieasteroidów.Nigdy dotąd nie odczuwał tam najlżejszych objawów klaustrofobii.Tymrazem, gdy oczekiwanie na przybycie Amity przedłużało się, a kolejne minuty zamie-niały się w godziny, poczuł się trochę niepewnie.Chwilami odnosił wrażenie, że białeplamy widoczne na monitorze zbliżają się coraz bardziej i coraz ciaśniej otaczają lądow-nik.Nagle przyłapał się na tym, że bezwiednie wypatruje wolnych przestrzeni pomię-dzy bryłami asteroidów.Próbował sobie wytłumaczyć, że wszystkie te objawy są jedynieefektem zbyt długiego przebywania w masce, lecz wiedział, że to nieprawda.Po czterech godzinach poszukiwań napotkali pierwszego konia. Chyba wcale się nie rusza  stwierdziła Kennedy, uważnie obserwując odczyty.Ferrol skinął głową i jeszcze raz włączył program informacyjny, lecz znów uzyskałtylko zamglony zarys kształtów kosmicznego konia, niewiele wyrazniejszy niż poprzed-nio.Z niewiadomych przyczyn komputer nie mógł wyregulować ostrości obrazu. Sso-ngii, czy Quentin już wyczuł tego konia?  zapytał, odwracając głowę odmonitora. Tak.Jego niepokój rośnie.Ferrol poczuł nagły zawrót głowy.Bał się zbliżyć do kosmicznego konia, lecz.jeślizwierzę żyło, mogło wyczuć ich w każdej chwili i uciec, zanim powróci Amity, któradysponowała zdalnie sterowaną aparaturą badawczą.Szkoda byłoby raz na zawsze stra-cić go z oczu. W porządku!  odezwał się niezbyt pewnym głosem. Sso-ngii, przybliżmy siętrochę do konia.Nie za blisko i bardzo powoli.Daj mi znać, jeśli Quentin zacznie oka-zywać choćby najmniejsze oznaki niepokoju.Jeśli WYSKOCZY z tego systemu, Amitynigdy nas nie odnajdzie. O Boże, będziemy zgubieni!  wymamrotał Demothi.Jego głos, wydobywającysię spod maski, był jeszcze bardziej stłumiony niż zazwyczaj.Ferrol obejrzał się wście-kły, lecz nie zdążył się odezwać. Ruchomy obiekt!  wykrzyknęła Kennedy. Mnóstwo małych obiektów!Nadciągają w naszym kierunku od strony konia.Ferrol odchrząknął, czując ucisk w gardle.134  Atakują?  wykrztusił przestraszony. Co to znaczy  małe obiekty ?  drżą-cymi palcami wciskał klawisze na tablicy rozdzielczej. Mają od pięciu do dziesięciu metrów długości.To na pewno nie są konie  wy-jaśniła Kennedy.Ferrol odnalazł wreszcie właściwy monitor.Z przerażeniem obserwował, jak punk-ciki widoczne na ekranie mnożą mu się przed oczami. Co one robią? Zbierają asteroidy? Na to wygląda.Przyciągają je telekinetycznie  odpowiedziała Kennedy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •