[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnio zauważył kilka skoczkówkoralowych, a wszystkie zdawały się kierować w jedną stronę.tę samą,z której niedawno uciekł.Dotarł w okolicę zródła sygnału naprowadzającego i przyspieszył,aż sygnał nabrał siły.Teraz znajdował się dokładnie naprzeciwko za-walonego narożnika budynku.Widział tam srebrzysty błysk  pewniepojedyncza antena, przyczepiona tak niedawno, że nic nie zdążyło naniej wyrosnąć.Nie zmatowił jej ani kurz, ani sadza. Buzka do Kella  rzekł. Widzę twoją antenę. Zejdz sześć pięter w dół i przeleć do sąsiedniego budynku polecił Kell. Dostęp do miejsca, gdzie teraz jestem, znajduje sięw głównym pomieszczeniu. Już lecę  Buzka zmniejszył wysokość i skręcił.Zajrzał przezwybite okno luksusowego niegdyś apartamentu i dostrzegł schody,wychodzące ze sklepienia.Dodał gazu i przebił się przez ścianę obokokna, po czym wyłączył zasilanie.Taksówka opadła na wysokość półmetra od podłogi.W kilka sekund pózniej przeciskał się już przez właz pojazduo nazwie  Paskudna Prawda.216 Kell siedział w fotelu pilota.Nie odwrócił się. Czułeś coś kilka minut temu?  zapytał. Nie. Wspaniale.To ja też nie.Buzka wyjrzał przez iluminator i zmierzył wzrokiem stertę gruzunad ich głowami. Naprawdę masz dość materiałów wybuchowych, żeby to roz-walić? Mniej więcej.ale zrobimy to troszkę inaczej. Aha. Taki wybuch mógłby uszkodzić ten delikatny kwiatuszek po-śród statków ratunkowych  Kell wskazał palcem pod stopy. Aleściana budynku po tej stronie nie jest ścianą nośną.Siła nośna pocho-dzi od konstrukcji metalowej budynku.Umieściłem w niej ładunkiplastiku i zaraz ją wysadzę. A co potem? A potem włączę górne repulsory dziobowe.Przechylimy sięw przód, włączę silniki, wybijemy się na zewnątrz i pokręcimy siętrochę, aż wszyscy zaczną wrzeszczeć i rzygać, a ja odzyskam kontro-lę nad sterami. Kell, czasem cię nie lubię. Nie ma sprawy, i tak jestem najlepszym pilotem, jakiego w ży-ciu widziałeś. A gdzie reszta? W drodze.Wyślę im wiadomość. Niby jak? Pomiędzy nami i nimi są kilometry gruzu.Ani bajtsię nie przeciśnie.Wyraznie doprowadzony do ostateczności Kell spojrzał wreszciena dowódcę. Nie wiem, czy pamiętasz, ale ustawiliśmy na dachu pakiet czuj-ników, a potem spuściliśmy na dół kabel do Danni i Baljosa, żeby bylina bieżąco. Och, rzeczywiście. Będę nadawał do tego pakietu. Nieważne, nieważne, już wiem.Przygotuję się na powrót resz-ty.Otwór nad głową Nyaksa powiększał się.Już nie padał na niegogruz, tylko promienie słońca.Najpierw był to cienki promyczek, ale217 szybko rozrósł się w białoniebieską kolumnę blasku.Nyax pławił sięw świetle, unosił ręce, by je pochwycić, rozsmarowywał je na twarzy.Luke wyczuwał zdumienie Tahiri; on też nie mógł się otrząsnąć. Czy on przewiercił otwór aż na powierzchnię?  zapytała. Tak sądzę  odparł Luke.Zwrócił uwagę na istoty tłoczące sięna wierzchołku robota budowlanego.Wyczuwał ich zmieszanie.Nyaxdopiął swego i uwolnił wszystkich.W miarę jak wracała im wola, ogar-niało ich zmęczenie i oburzenie na sposób, w jaki ich wykorzysta-no. Muszę tam wejść  mruknął. Przekonam ich, żeby wycofali tomonstrum, zanim cały budynek się zawali. Nic nie musisz  odparła Mara.Spojrzał na nią, zdumiony tym bezlitosnym zdaniem.A potemwyczuł jej rozbawienie, że tak się dał złapać. Powiedz im i tyle  dodała.Luke sięgnął i odnalazł umysły  dziesiątki umysłów, wszystkiewrażliwe na Moc.Omywany strumieniem energii Mocy spływającymze szczeliny w ścianie wiedział już, że dosięgnie każdego z nichi wszystkich razem.Wysłał dobitne żądanie ciszy, wrażenie spokoju i wyczuł, że ichzdenerwowanie mija.Wtedy uformował w głowie obraz, który przed-stawiał zawalający się budynek i robota budowlanego wycofującegosię w bezpieczne miejsce.Przekazał ten obraz z całą siłą, na jaką byłogo stać u ożywczego zródła Mocy.Wyczuł ich reakcję: zaskoczenie.i wiarę.W kilka sekund póz-niej usłyszał, jak ożywają silniki kolosa z metalu.Wyczuwał, jak bar-dzo zgromadzeni na nim ludzie pragną wyrwać się z tego miejscai przetoczyć po stercie gruzu, która wznosiła się za ich plecami.Luke włączył miecz świetlny i ruszył w kierunku stworzenia o obli-czu Ireka Ismarena. Skończmy z tym  powiedział.Nyax jednak nie zwracał na niego uwagi.Uniósł się w górę i wy-płynął przez otwór, który stworzył siłami Mocy.W sekundę znikł imz oczu.Danni, Elassar i Bhindi wgramolili się przez właz. Siadajcie z przodu  polecił Buzka. Tylne miejsca zostawimydla Jedi, po co ludzie mają po sobie łazić, kiedy będą wsiadać.Miejscedrugiego pilota jest moje.Gdzie Baljos?218  Zostaje  odparła Bhindi. Zamiast mnie.Buzka westchnął.Gdy tylko się okazało, że komórki ruchu oporunie na wiele się tu zdadzą, kazał Bhindi spakować się i wracać na Bor-leias.Nie przypuszczał, że Baljos nie będzie chciał przerwać tak ład-nie zapowiadających się badań.Kiedyś może się okazać, że jego stu-dia okażą się przełomem w nauce.albo mało użyteczną metodąpopełnienia samobójstwa.Ale wybór należał do Baljosa.Buzka zatrzasnął właz i wspiął się po zaimprowizowanej drabincena siedzenie drugiego pilota.Przypiął się pasami. Gotów w każdej chwili. No to już. Kell wcisnął ręcznego pilota. Paskudna Prawda zakołysała się, gdy ściana pod jej stępką ru-nęła na ulicę.Kell nie czekał na ocenę sytuacji ani nie sprawdzał, czy otwór jestwystarczająco duży.Pchnął drążek i transporter ruszył naprzód.%7łołą-dek uwiązł Buzce w przełyku, kiedy statek przechylił się, wyskoczyłna zewnątrz i praktycznie wypadł na ulicę dziobem w dół.Otworzyła się wewnętrzna turbowinda robota budowlanego i Jediwyszli na zewnątrz, kierując się do kabiny sterowania na wierzchołkurobota.Ludzie stłoczeni w kabinie nawet ich nie zauważyli.Ich uwagęprzykuwał przedni iluminator.Widać było przez niego rozpadające sięsterty gruzu.a dalej wisiała chmura skoczków koralowych.Zaledwie robot budowlany wytoczył się na zewnątrz i zalało goświatło słoneczne, skoczki otworzyły ogień, zalewając maszynę stru-mieniami plazmy.Uderzenia w mury dziesiątki pięter poniżej zatrzę-sły kabiną.Zapaliły się ekrany diagnostyczne, rozwrzeszczały alarmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •