[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pozbyłam się dręczącej zmory, zgryzoty, wiszącej mi kamieniem u szyi,kłody na drodze życia, no i co z tego, że byłam w Kołobrzegu, pojechałam tam specjal-nie dla zapewnienia sobie alibi, a tu zostawiłam wynajętego wykonawcę.Nagle przyszła mi na myśl Agata i zaniepokoiłam się. Moment, chwileczkę! Kogo panowie byli już uprzejmi zawiadomić o moim tra-gicznym zejściu? Mojego brata, rodziców, przyjaciółkę.?Pogorszyłam atmosferę.W zadumie podinspektora pojawiły się elementy skruchyi ciężkiego zmartwienia. Także pani byłego małżonka, więc obawiam się, że i dzieci odparł smętnie. Pani przyjaciółka doznała szoku. Agata.! Jezus Mario.! Tak, pani Agata Młyniak. Gdzie ona jest?! W szpitalu?! W domu, ale pod opieką pielęgniarki.Zaraz zaczniemy to odkręcać. Niech już pan lepiej nie próbuje, sama ich zawiadomię, że żyję.Chce pan konty-nuować przesłuchanie czy też dacie mi na razie święty spokój? Chętnie złożę wszelkiemożliwe zeznania, ale pozwólcie mi przedtem z powrotem zagniezdzić się w domu!Chętnie, akurat.spełnili moją prośbę i poszli w diabły.Rzuciłam się do telefonu.Przede wszystkim Agata.!Słuchawkę u Agaty podniosła pielęgniarka.Odbyłam z nią rozmowę niczym gęśz prosięciem. Czy ja bym mogła mówić z Agatą Młyniak? Raczej nie, proszę pani, ona jest na środkach uspokajających. Chwileczkę! Jestem jej przyjaciółką i nazywam się Barbara Borkowska. Idiotyzm, proszę pani.Nieludzki i obrzydliwy.Odłożyła słuchawkę.Zadzwoniłam ponownie.70 Niech się pani nie wyłącza! Ja żyję! A szkoda.Takich podłych ludzi święta ziemia nosić nie powinna.Jak panimoże.! Ale co mogę, jakie mogę, to była pomyłka Przed chwilą wróciłam z podróży, za-bito jakąś inną osobę! Zabili Barbarę Borkowską, nie? No owszem, ale to nie ja! Nie mnie! Ja jestem żywa! No to co, że pani jest żywa? Proszę sobie robić głupich dowcipów.Pani Młyniakdość przeżyła przez śmierć przyjaciółki i dobrze, że tu jestem bo przynajmniej żadnebydlę nie będzie jej telefonami nękało.Pożałowałam, że jednak nie zostawiłam tych wyjaśnień policji.Co za uparta baba! Proszę pani, czy pani nigdy nie słyszała o pomyłkach? To nie przyjaciółkępani Młyniak zabito, tylko jakąś obcą kobietę, która się przypadkiem samo nazywa!Przyjaciółka to ja, nikt mnie nie zabił Przecież Agacie to trzeba powiedzieć, sama wia-domość ją uzdrowi! Niech się pani spyta policji, przed chwilą u mnie byli i sprawdza-li.!Pielęgniarka zaczęła się łamać.Nie wiadomo, jak długo by jej wahania trwały, gdy-by nie to, że Agata sama zainteresowała się tym telefonem.Najwidoczniej piguły jej nieuśpiły, usłyszała coś z drugiego pokoju i podniosła słuchawkę przy łóżku. Halo powiedziała niemrawo. Agata, to ja! wrzasnęłam okropnie. To nie mnie rąbnęli, tylko tamtą drugą!Zaraz do ciebie przyjadę!Wcale nie zamierzałam stosować kuracji wstrząsowej, chciałam ją zawiadomić o wła-snym zmartwychwstaniu łagodnie i dyplomatycznie, ale przestraszyłam się, że pielę-gniarka wyrwie jej słuchawkę z ręki i dyplomacja wyleciała mi z głowy.Agata z drugiejstrony jakby się zachłysnęła, pielęgniarka wydała okrzyk oburzenia, coś do siebie mówi-ły przez dwa telefony, ale już nie słuchałam.Zlekceważyłam rodzinę i wyleciałam z do-mu.Agata, nieco zdechła, ale promienna, powitała mnie w drzwiach.Pielęgniarka pozby-ła się nieufności i dla odmiany jęła pomstować na ogólnokrajowy bałagan, który do-prowadza już nawet do mylenia zwłok i niepotrzebnie wpędza ludzi w ciężkie nerwi-ce.Uświadomiłam sobie nagle, że w jej obecności nie będziemy mogły swobodnie roz-mawiać, Agata tez to pojęła i z wysiłkiem powstrzymała pytania.%7łeby nie stwarzać na-stroju tajemniczości i niedomówień, zajęłam się telefonami do zaniedbanej rodziny.Ostatecznie, oni też ludzie.i uwierzyli mi znacznie szybciej niż pielęgniarka. To już nie będę musiał jutro jechać, żeby rozpoznawać twoje zwłoki? ucieszyłsię mój brat. Co za ulga, mam cholernie mało czasu. I tak w to wszystko wcale nie wierzyłem oznajmił ojciec. Tak samo jak w tepoprzednie bzdury.Musisz tylko przyjechać i pokazać się matce71Obiecałam, że przyjadę jutro albo pojutrze, i obarczyłam ich obowiązkiem powiado-mienia moich dzieci.Męża mogą sobie darować, ale dzieciom się coś należy, możliwe, żezmartwiły się nieco definitywną utratą mamusi, więc należy powiedzieć im prawdę.Pielęgniarkę wciąż miałyśmy na głowie, odmówiła bowiem opuszczenia pacjentkibez porozumienia z lekarzem i zaczęła do niego wydzwaniać.Podłączyłam komórkę dozasilacza Agaty i przystąpiłam do odkręcania sprawy u wszystkich znajomych.Z nichjedna i tylko Anka Parlicka nie zmusiła mnie do żadnych wybiegów i krętactw, ucieszy-ła się, że żyję, zupełnie zwyczajnie, tak jakby chodziło o odnalezioną portmonetkę, i na-tychmiast zażądała komentarza do świeżutko rozwikłanej afery złodziei samochodo-wych, podobno jakoś bardzo dziwnie traktowanych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Chmielewska Joanna Babski motyw
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza (SCAN
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (2)
- Nik Pierumow Czarna w3ocznia
- Agata Christie Smiertelna Klatwa i Inne Opowiadania
- McCaffrey Anne Smocze oko (SCAN dal 1041)
- Martel Yann Zycie Pi.WHITE
- Joanna Chmielewska Skradziona kolekcja
- UTILSVR8
- Ludlum Robert Tozsamosc Bourne'a (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- katkaras.opx.pl