[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Tak.Chyba próbował się porozumieć z Lindenem, ale wyczuł tylko ciemność i ból.To go tak zaalarmowało, że wyruszył na poszukiwania i spotkał Maylin.Otter odgarnął kosmyk mokrych włosów z twarzy Lindena.— Możemy tylko czekać i modlić się, Rynno.Obecność barda podniosła Maurynnę na duchu, choć wiedziała, że nie może zrobić więcej niż ona.Coś sobie przypomniała.— Linden raz się odezwał.Powiedział, że zadawali pytania.Mówi ci to coś?Otter pokręcił głową.— Nic a nic.Jesteś pewna? Hmm.Co to mogło znaczyć? Nagle zerwał się na równe nogi.— Kief, tutaj! — zawołał.Maurynna obejrzała się przez ramię.Przez wysoką trawę pędził mężczyzna.Jeszcze nie widziała, żeby ktoś potrafił tak szybko biegać.Srebrzysta kula zimnego ognia oświetlała mu drogę.Kief Shaeldar z trudem wyhamował przy nich.— Dajcie mi go obejrzeć — rozkazał.Otter odsunął się.Maurynna nie wypuściła Lindena z objęć.Myślała, że Lord Smok każe jej odejść i była gotowa zaprotestować, ale ku jej zdumieniu nic nie powiedział, tylko ujął Lindena pod brodę i przyjrzał się jego twarzy.— Czarna magia! — parsknął.— Cofnijcie się.Muszę mieć dużo miejsca.Zanim zdążyła się sprzeciwić, Otter chwycił ją za ramię i odciągnął do tyłu.— Nie bądź głupia, Rynno! — ostrzegł, gdy próbowała się wyrywać.— On potrzebuje przestrzeni, żeby dokonać Przemiany.Ustąpiła niechętnie i pozwoliła się prowadzić.Ale Otter zatrzymał się po kilku krokach.— Byłbym zapomniał, Kief.Sądzisz, że to rozważne? Wiesz, co mam na myś.— Cofnij się, do stu piorunów! — zgromił go Lord Smok i cisnął płaszcz na ziemię.— W takim razie sam się o to martw — odparł bard.Złapał Maurynnę za rękę i powlókł za sobą.Dobiegli aż do drogi.Przywarła do niego, gdy błysnęło i Kiefa Shaeldara otoczyła czerwona mgła.Huknął piorun i zobaczyła nieziemską postać smoka.Zakręciło się jej w głowie.Następny grzmot ogłuszył ją.Krzyknęła i zamknęła oczy.Z oddali dobiegło przeraźliwe rżenie konia, a potem tętent kopyt.— Tylko tego brakowało, Kief! — parsknął niezadowolony Otter.— To bydlę będzie teraz uciekać przez tydzień!Ale Maurynna zapadała się już w bezdenną otchłań nocy.W ciemności słyszała głosy.Cudowne głosy, jakich jeszcze nie znała.Brzmiały jak najpiękniejsza muzyka.Nie rozumiała, co mówią, lecz wiedziała, że jeśli ich nie zrozumie, umrze.A nie chciała umierać.Jeszcze nie.Musiała się koniecznie dowiedzieć, co do niej mówią.48— Milordzie, co się stanie z Lindenem Rathanem? Althume zerknął na sługę jadącego obok niego.— Nie jestem pewien, Poi.Bardzo niedobrze, że nam przeszkodzono.Poi mruknął potakująco.Potem zapytał:— Czy Książę Peridaen wie?— Że napój, który dałem Sherrine, może zabić Lindena Rathana? Nie.Szkoda, że nie zdążyliśmy podać mu odtrutki, no ale trudno.Jego śmierć byłaby dla nas kłopotliwa, lecz jeśli taka wola bogów.— Mag wzruszył ramionami.— Co ma być, to będzie.Nie zamierzam zawracać księciu głowy, zastanawiając się, co by było, gdyby Althume’a naprawdę martwiło jedynie to, jak śmierć Lindena Rathana może wpłynąć na jego plany wobec Sherrine.Maurynna poczuła w ciemności ból.Gwałtownie wciągnęła powietrze i otworzyła oczy.Dlaczego leży na ziemi, a Otter pochyla się nad nią? Dotknęła piekącego policzka.Musiał ją uderzyć w twarz.Zobaczyła, że jest zatroskany, a jednocześnie zły.— Próbowałem ci powiedzieć — odezwał się do brązowego smoka przycupniętego obok Lindena.— O bogowie! Nic jej nie jest?Słowa były ciche jak odległy szept i brzmiały w jej umyśle.A ona wiedziała, że nie są przeznaczone dla niej.Nie zdradzi się, że je słyszy.— Po tym wszystkim, co mu powiedziałem, Linden urwie mi głowę.Strach o Lindena dodał jej sił.Wstała niepewnie.— Możesz go uzdrowić, Lordzie Smoku? — zapytała błagalnie.— Możesz, prawda? Twój Uzdrawiający Ogień.W jej umyśle znów odezwał się głos.Tym razem dźwięczał jak dzwon — głośno i wyraźnie.Przepełniała go złość i obawa.— Jestem tylko Człowiekiem Smokiem, do stu piorunów! Nie bogiem.Zrobię, co będę mógł, ale.Wielki łeb pokryty łuską odchylił się do tyłu.W rozwartej paszczy błysnęły długie, ostre kły.Kief Shaeldar lekko rozpostarł skrzydła, wziął głęboki oddech i opuścił łeb.Z paszczy wystrzeliły niebieskozielone płomienie i ogarnęły Lindena.Raz, drugi, trzeci.W końcu Lord Smok cofnął się.Jego długa szyja i skrzydła opadły.Maurynna, potykając się, podbiegła do Lindena.Bez namysłu chwyciła jego ognistą kulę.Rozżarzyła się mocniej, światło przestało migotać.Cera Lindena odzyskała prawie normalną barwę.Oddychał spokojniej.Po raz pierwszy uwierzyła, że wszystko dobrze się skończy.— Muszę zwrócić ognistą kulę Lindenowi — przeprosił ją Kief Shaeldar.— Wyczerpuje jego energię.Przykro mi; wiem, że chciałby, żebyś ją zatrzymała, ale to na razie niemożliwe.Wielki łeb zawisł na wysokości jej twarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •