X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był od niej starszy co najmniej o piętnaście lat.Nie wy-glądał na bogatego, jezdził starym fordem i nie nosił modnychciuchów, ale miał w sobie jakiś magnes, który przyciągał ko-biety.Rejestratorka z pewnością była samotna.Niedawno farbo-wała włosy.Zrobiła to niedokładnie, gdyż gdzieniegdzie po-zostały jeszcze drobne odrosty.Bez wątpienia wiodła burzliweżycie.Delikatne zmarszczki w kącikach oczu i ust świadczyły,że ma za sobą wiele nieprzespanych nocy.Dbała o siebie, alenie bardzo było ją na to stać.Tusz do rzęs, którego używała,wysechł i opadł czarnymi drobinami w kąciki przy nosie.Za tomarkowy puder na policzkach przykrywał przebarwienia skóry,powstające, gdy prowadzi się nocne życie zakrapiane alkoho-lem.Skóra na szyi jeszcze mocna i naciągnięta świadczyła, że nieprzekroczyła etapu picia, od którego jako pierwsze wiotczejąmięśnie szyi.Biały kitel miała rozpięty na piersiach, dość ma- łych, ale kobieta wiedziała, jak je podnieść, by wydały sięwiększe i jędrniejsze.Na skórze zobaczył kilka wątrobianychplam.A więc z alkoholem się nie pomylił.Był już pewien, żedzisiejszego wieczoru nikt nie będzie na nią czekał.- O dziewiętnastej pojawię się tylko ja.Gdyby przyszłowięcej facetów, to wezmę z sobą karabin maszynowy.- Nie cierpię widoku krwi.- Więc ich uduszę.- Zrobił grozną minę.- Zanim za-czniemy uciekać przed policyjnym pościgiem, zdradzisz miswoje imię?- Teresa? A ty?- Wieczorem szepnę ci je na ucho.- Przesłał kobiecie bu-ziaka i ruszył w stronę wyjścia.Jak przewidział, wieczorem nikt na nią nie czekał.Pozwo-liła się pocałować w policzek na powitanie.Była niemilezdziwiona stanem jego samochodu.- Nie lubię rzucać się w oczy.Gdzie masz ochotę na ko-lację? W Victorii czy Intercontinentalu?Nastrój Teresy natychmiast się poprawił.Kolacja była romantyczna, przy świecach.Kelner obsługi-wał ich z szarmancką dyskrecją.Patrząc na czerwień wina wszkle, przypomniał sobie pewne przedpołudnie w sierocińcu.Był koniec czerwca.Cienka strużka krwi spływała z jegodłoni po szybie okna.W dole widział idącego chodnikiemMaksa.Za rękę trzymała go ciemna blondynka w średnimwieku.Za nimi kroczył mężczyzna.Nieoczekiwanie wszyscyprzystanęli.Kobieta wyjęła z torebki cukierek.Maks go roz-winął, wsunął do buzi, a papierek wrzucił do pobliskiego kosza.Nieznajoma miała włosy uczesane we francuski warkocz, alenazwę tego uczesania poznał dopiero po wielu latach.Godzinę pózniej wymknął się z sierocińca i pobiegł do ko-sza, z którego wyjął papierek po krówce-mordoklejce.Za-chował go do dziś.Tego wieczoru Teresa opowiadała o swojej pracy, jak bar- dzo jej nienawidzi i jak bardzo chciałaby się wyrwać w dalekiświat.Przywołał kelnera.Poprosił kobietę, żeby zapłaciła.Zoba-czył w jej oczach panikę, która zniknęła, gdy chwilę pózniejpołożył przed nią swój portfel.- Przepraszam, muszę iść do toalety - szepnął i ugryzł ją wpłatek ucha.- Daj kelnerowi stówę napiwku.Wiedział, że gruby plik dolarów i banknotów dwustuzło-towych w portfelu wywrze na niej wrażenie.Kiedy wychodzili z Intercontinentalu, zaproponowaładrinka u siebie.Po drodze, na stacji benzynowej, kupili jeszczejedno wino.Godzinę pózniej pozwoliła, żeby otworzył drzwido jej sypialni.- Masz piękne włosy - powiedział, gdy usiedli na łóżku.-Mógłbym cię uczesać?Propozycja ją zaskoczyła, ale po chwili uznała, że to fajnypoczątek gry wstępnej.- Jaką fryzurę wybierzesz?- Francuski warkocz.- Potrafisz?- Zaraz się przekonasz.Idealna fryzura, świetnie pasowała do typu jej urody.Kiedykilkanaście minut pózniej przywiązał ją do łóżka, Teresa po-czątkowo była podekscytowana, ale przepaska na usta, żeby niekrzyczała, nieco ją zaniepokoiła.Zaczął całować jej szyję,ramiona, piersi, brzuch, uda i stopy, więc się rozluzniła i za-częła nawet cicho pomrukiwać.Tylko raz otworzyła oczy, gdyzacisnął palce na jej szyi.Dosyć wspomnień.Zahamował gwałtownie, bo jakiś dzieciak wbiegł na jezdnięza piłką.Małolat zbladł jak ściana, gdy usłyszał pisk hamul-ców.Chwycił futbolówkę i uciekł na pobliskie boisko.Taksówka z Maksem nie odjechała daleko i zdołał ją dogo-nić.Sprawiło mu niemal fizyczną radość bycie tak blisko dawnego przyjaciela.Był przekonany, że zabił Maksa, gdy ciężarówka, którąprowadził, wbiła się w bok sportowego audi Werbena.Widział,jak Maks wypada przez przednią szybę i uderza o jezdnię.Podszedł do niego i gdy zobaczył bordową strugę krwi wy-pływającą na asfalt, był pewien, że to ostatnie chwile Maksa.Ranny nie miał siły, by unieść twarz i na niego spojrzeć.Czywówczas rozpoznałby jego rysy? Nie tak to wszystko zapla-nował.Przed śmiercią Werben musi wiedzieć, kto go zabił.Naszczęście Maks przeżył wypadek, a on drugi raz nie popełnitego błędu.Otrząsnął się z myśli.Musi skupić uwagę na drodze.Kiedy taksówka skręciła w stronę domu adwokata, on po-jechał prosto.Już wiedział, gdzie schowa zwłoki tej dziwki,która pozwoliła mu na wszystko, gdy obiecał, że już nigdy niebędzie musiała się o nic martwić.Dotrzymał słowa.Trącił palcem zawieszonego na lusterku wstecznym kula-wego pirata.Maskotka zadyndała na wisielczej linie.TAKS�WKA ZATRZYMAAA SI przed domem.Maksstanął na chodniku wsparty o laskę.Sekretarka wychyliła sięprzez odsunięte okno.- Zajrzy pan do biura?- Jest coś pilnego?- Sprawa Stawińskiego.Za dwa tygodnie wraca na wo-kandę.- Więc mamy trochę czasu.- Zadzwonię jutro po dziesiątej.Brygida była nieoceniona.Zdarzało się, że gdy szukał wdokumentach prawnej drogi wyjścia, ona podpowiadała, nibyod niechcenia, paragrafy kodeksu karnego.Swego czasu, naWydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, była prymuską.Nie obroniła pracy magisterskiej, ponieważ zajęła się sparali- żowaną po wylewie matką.Rok pózniej, kiedy rodzicielka wróciła do zdrowia, niemalsię pokłóciły, że zawaliła egzaminy.Wówczas Brygida po razpierwszy w życiu powiedziała  gówno w zdaniu:  Gównomnie to obchodzi , i w złości rozerwała grubą prawną broszurę,jakby była zwykłą kartką papieru.Tamtego dnia dowiedziałasię, że potrafi kląć, a w złości pokona faceta albo i dwóch naraz.Matka się rozpłakała i dziękowała córce, że nie zostawiła jej wpotrzebie.Na koniec płakały obie.Tym jednak razem Brygidanie dowiedziała się o sobie niczego nowego.Zawsze byłasentymentalną romantyczką, która obiecywała sobie, że  jutroprzestanie czytać idiotyczne książki o miłości, gdyż nie mają zrzeczywistością nic wspólnego.Czasami w rozmowach odgrażała się, że pewnego dniapowtórzy ostatni rok i obroni magisterkę, ale na mówieniu siękończyło.A na jej biurku co kilka dni pojawiał się nowy ro-mans.Maks wszedł do holu.Siedzący w szklanej klatce strażnikuśmiechnął się szeroko.- Witam, panie Maksie.Podali sobie dłonie.- Myślałem, że już o mnie zapomnieliście.- Nie tak szybko.Wszystkim nam pana brakowało.- Dziękuję za życzeniaStrażnik wyszedł do holu i ruszył wraz z lokatorem w stronęwind [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.