[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było wspaniale, ale taki nastrój nie mógł przecież trwać w nieskończoność.Annie przypomniała o tym pierwsza.- Czas ponownie ruszać do boju - powiedziała wesoło.- Sherlock Annie kontynuuje swój nieubłagany pościg za mordercą.- Starała się mówić raźnym tonem, choć wcale nie czuła się pewnie.Czytanie o zastawianiu pułapek na podejrzanych było o wiele przyjemniejsze niż robienie tego naprawdę.- Brawo, dziewczyno.Pamiętaj, że jestem z tobą, gdybyś potrzebowała pomocy.Zupełnie jak Tommy i Tuppence.No, prawie tak jak oni.XIIJeff Farley czekał na werandzie, bez cienia uśmiechu na twarzy.Wsparty na palach, dwukondygnacyjny drewniany dom usytuowany był na samych wydmach, mieniących się obecnie barwami października - bladym fioletem groszków i migotliwym złotem drzewek kamforowych.Zaraz za wydmami rozciągało się dwieście jardów szerokiej, spokojnej plaży.Wokół była pustka; jak okiem sięgnąć nie widać było żadnych zabudowań.Annie stała w połowie drewnianych schodów, trzymając się poręczy i wdychając zapach soli niesiony morską bryzą.Mimo wspaniałego widoku i cudownej, jesiennej pogody wokół domku Farleyów panowała ponura, przygnębiająca atmosfera.Czy działo się tak za sprawą groźnego spojrzenia jasnobrązowych oczu Jeffa? W białych spodniach i białym swetrze wyciętym w szpic nie sprawiał już jednak wrażenia wiecznego studenta.Stał niewzruszenie, z ramionami przyciśniętymi do boków.- Muszę z wami porozmawiać - powiedziała Annie, przekrzykując szum fal.- Jesteśmy zajęci.- głos Jeffa był płaski i otwarcie wrogi.Odwrócił się, by zamknąć jej drzwi przed nosem.- Czy mam więc przekazać Saulterowi informacje uzyskane od Elliota?Jeff zesztywniał i gwałtownie zwrócił się w jej stronę.Jednym skokiem znalazł się u szczytu schodów.- O czym ty do cholery mówisz?- Posłuchaj, Jeff.Przyszłam tu, żeby dać tobie i Janis szansę wyjaśnienia pewnych spraw.Jeśli nie możesz albo nie chcesz tego zrobić, nie będę miała innego wyjścia jak pójść do Saultera.Musisz to zrozumieć.Drzwi za Jeffem otwarły się gwałtownie i na ganek wypadła Janis.Oczy Annie rozszerzyły się ze zdumienia.Prawy policzek Janis znaczyła opuchlizna, a purpurowofioletowy siniec rozlewał się od kości policzkowej aż po szczękę, stanowiąc jaskrawy kontrast z bladą cerą.Jeff popatrzył na żonę z błyskiem szaleństwa w oczach.- Wracaj do środka.Janis rzuciła mu przestraszone spojrzenie, lecz zrobiła jeden krok do przodu, potem drugi i podbiegła do schodów.- Och, Annie, proszę, nie mów.Jeff nic nie może na to poradzić.On naprawdę nie ma złych zamiarów, po prostu od czasu do czasu mu się to zdarza.Miewa ataki szaleństwa.Jemu robili to samo, gdy był małym chłopcem.To i jeszcze gorsze rzeczy.Przypalali go.Jeff chwycił ją od tyłu, odwrócił ku sobie i mocno uderzył w twarz grzbietem dłoni.Janis krzyknęła, gdy cios spadł na rozogniony policzek.- Przestań, natychmiast przestań! - zawołała Annie.Szybko wbiegła na ganek, wyciągając jednocześnie pojemnik z gazem.Jeff okładał pięściami pochylone plecy Janis, bezradnie kulącej się pod ścianą.Gdy strumień gazu dosięgnął jego twarzy, zatoczył się do tyłu, gwałtownie zakrywając twarz rękami.Dygotał cały, wstrząsany napadem kaszlu.Janis, choć z kącika jej ust sączyła się krew, rzuciła się na swoją zdumioną wybawicielkę, wykrzykując oderwane przekleństwu.Max wbiegł po schodach i unieruchomił ją mocnym chwytem za ramiona.- To był tylko gaz łzawiący.Jeffowi nic nie będzie.Mój Boże, Janis, musiałam go jakoś powstrzymać.On cię zranił.- Nie miał takiego zamiaru.Musicie to zrozumieć.On nie chciał mnie skrzywdzić.On mnie kocha - wyszeptała z rozpaczą - Gdybyście wiedzieli, ile on przecierpiał.- Czy Jeff groził Elliotowi, dowiedziawszy się, że Elliot ma zamiar opowiedzieć o tym publicznie?- To jest bez znaczenia - powiedziała Janis z desperacją - Wszystko, co Jeff mówi albo robi ze mną, nie ma znaczenia.On nie potrafiłby nikogo zamordować.Nie zabiłby Elliota.ani Jill, ani Harriet.Nigdy!- Ale przecież ciebie bije powiedziała Annie znużonym tonem.- Nie robi tego z premedytacją.- Janis wyciągneła przed siebie drżące dłonie.- Och proszę, nie mówcie nikomu.Jeśli powiecie.- Zamknij się, Janis.- Na twarzy Jeffa malował się gniew i ból.- Janis, nie zostawaj z nim.Chodź z nami.Możesz zamieszkać u mnie - zaoferowała Annie.Janis otarta krew z podbródka.Jej oczy napełniły się łzami.Potrząsnęła głową.Nie, nie pójdzie z nimi, bez względu na to, jak bardzo będą nalegać.- Musisz go zaprowadzić do lekarza - upierała się Annie.-W przeciwnym razie kiedyś cię zabije w ataku szału.Ale Janis nie chciała zostawić męża.Podczas powrotnej jazdy Max skrzywił się z niesmakiem.- Nie mamy innego wyjścia, jak opowiedzieć o tym Saulterowi - zauważył.- Jeśli ta wiadomość dostanie się do gazet, będą skończeni.- Skończeni? Co masz na myśli?- Skończeni jako pisarze.- A co ma wspólnego pisanie książek z biciem żony?- Może niezbyt wiele, jednak nie w ich przypadku.Oni piszą dla dzieci.Czy myślisz, że jakikolwiek wydawca literatury dziecięcej będzie promował pisarza, który regularnie bije żonę do krwi? Proszę to sobie przemyśleć, panie Darling.- Rozumiem.W takim razie oboje mieli wyśmienity motyw.- Janis nie.Ona nie zrobiłaby niczego bez męża
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Alex, Joe Smierc mowi w moim imieniu
- Smierc slowika Lene Kaaberbol, Agnete Friis
- Harry Harrison Planeta Smierci 4 (rtf)
- Anne McCaffrey Sen jak smierc (3)
- Reichs Kathy Zapach smierci
- Harrison Harry Planeta smierci 2
- G.G. Marquez Kronika Zapowiedzianej Smierci
- Christie Agatha Zakonczeniem jest smierc (2)
- Denning Troy Gwiazda po gwiezdzie (SCAN dal
- Clavell James Ucieczka (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- shinnobi.htw.pl