X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Atakują? To niesamowity widok.Wzbijają się pod samą kopułę, składają skrzydła i spadająw dół jak pociski.Zwierzę o wadze piętnastu kilogramów potrafi narobić masę szkód.Kilku robotników doznało bardzo poważnych obrażeń. A same daktyle? Nic im nie jest. A więc, jeżeli dzieci są w ptaszarni. Na pewno ich tam nie ma  przerwał mu Arnold. W każdym razie mam takąnadzieję. To ma być domek myśliwski?  zapytała Lex, wydymając pogardliwie wargi. Ale rudera!Budowla, wzniesiona na wysokich słupach w zagajniku ogromnych paproci, byłajeszcze nie ukończona.Okna zabito deskami, a zarówno na nie pomalowanych ścia-nach, tarasie, jak i na okolicznych drzewach znajdowało się mnóstwo białych smug. Wygląda na to, że z jakiegoś powodu przerwano budowę  powiedział Grant,starając się nie okazać rozczarowania, po czym zerknął na zegarek. Wracamy na tra-twę.260 Pojawiło się słońce, co bardzo poprawiło nastroje.Grant obserwował regularne cie-nie rzucane przez konstrukcję ptaszarni i spostrzegł, że ziemia oraz pnie drzew w wie-lu miejscach pokryte są tą samą białą substancją, którą zauważył niedawno na ścianachnie dokończonego budynku.W powietrzu czuć było nieprzyjemny, kwaśny zapach. Strasznie tutaj śmierdzi  stwierdziła Lex. A tak w ogóle, to co to za białe pa-skudztwo? Wygląda na odchody pterodaktyli. Dlaczego nie dokończyli budowy domku? Nie mam pojęcia.Weszli na łąkę porośniętą niską trawą, z której tu i ówdzie wychylały się kolorowekwiaty.Nagle usłyszeli przeciągły, donośny gwizd, a w chwilę potem drugi, taki sam, do-biegający z większej odległości. Co to? Nie wiem.Sekundę lub dwie pózniej na trawiastej łące pojawił się ogromny, poruszający sięszybko cień.Kiedy Grant uniósł głowę, zobaczył wielki, czarny kształt szybujący nadnimi z szeroko rozłożonymi skrzydłami. O rety!  wykrzyknęła Lex. Czy to pterodaktyl? Tak  odparł Tim.Grant milczał, oczarowany dostojnym wdziękiem latającego stworzenia.Wysokow górze pterodaktyl znowu zagwizdał, po czym zakręcił majestatycznie, kierując sięponownie w ich stronę. Ciekawe, dlaczego nie włączyli ich do programu zwiedzania?  powiedział Tim.Grant także się nad tym zastanawiał.Były przecież takie piękne.Wkrótce na niebiepojawił się drugi, potem trzeci, a wreszcie czwarty pterodaktyl. Może dlatego, że nie zdążyli dokończyć domku?  zastanawiała się głośno Lex.Grant doszedł do wniosku, że to nie są zwykłe pterodaktyle, lecz cearadaktyłe,ogromne latające gady żyjące we wczesnej kredzie.Szybując wysoko w powietrzu, przy-pominały małe samoloty.Miały skrzydła o rozpiętości czterech i pół metra, porośniętesierścią tułowie i krokodyle głowy.Z tego, co pamiętał, odżywiały się rybami, a ich ska-mieniałe szczątki znajdowano w Ameryce Południowej i Meksyku.Lex spojrzała w górę, osłaniając oczy ręką. Czy mogą zrobić nam krzywdę? Nie wydaje mi się.Ich pokarm stanowią ryby.Jeden z gadów zataczając szerokie kręgi obniżył lot i przemknął tuż nad ich głowami,tak że poczuli uderzenie fali ciepłego powietrza i intensywny, kwaśny odór. Ojejku!  wykrzyknęła Lex. Ale wielki! Naprawdę myśli pan, że nic nam niezrobią?261  Jestem tego pewien.Drugi pterodaktyl poszedł w ślady pierwszego, ale spadał ze znacznie większą pręd-kością.Nadleciał od tyłu, z szeroko otwartą paszczą.Przypominał ogromnego nietope-rza.Paleontologa najbardziej zdumiała delikatność budowy tych stworzeń: błony lot-ne były tak cienkie, że niemal przezroczyste, a kości, na których były rozpięte, sprawia-ły wrażenie niezmiernie kruchych i podatnych na uszkodzenia. Hej!  pisnęła dziewczynka i złapała się za głowę. Ugryzł mnie! Co takiego? Ugryzł mnie! Ugryzł!Pokazała mu palce zbroczone krwią.Dwa kolejne pterodaktyle stuliły skrzydłai z przerazliwym wrzaskiem runęły ku ziemi. Szybko!  wykrzyknął Grant, po czym chwycił dzieci za ręce i pobiegł z nimiprzez łąkę, słysząc narastające skrzeczenie cearadaktyli i gwizd rozcinanego powietrza.W ostatniej chwili rzucił się na ziemię, pociągając dzieci za sobą, i latające gady prze-mknęły tuż nad nimi.Jeden z nich rozszarpał pazurami koszulę na grzbiecie uczonego.W następnym ułamku sekundy znowu poderwali się do ucieczki, ale zdążyli prze-biec tylko kilka metrów, gdyż zaatakowały ich dwa kolejne gady.Ponownie przywar-li do ziemi. A fuj!  parsknęła Lex z obrzydzeniem.Całe ubranie miała powalane białymiodchodami. Biegniemy!  wykrzyknął Grant, zrywając się na nogi, lecz w tej samej chwi-li usłyszał przerazliwy krzyk dziewczynki.Odwróciwszy się zobaczył, że jeden z ptero-daktyli złapał ją pazurami za ramię.Półprzezroczyste, skórzaste skrzydła gada trzepo-tały jak szalone.Pterodaktyl próbował wzbić się do lotu, ale ciężar okazał się zbyt duży,więc tylko z furią atakował twarz dziewczynki, próbując dobrać się do niej ostrymi zę-bami.Lex wrzeszczała co sił w płucach, machając rozpaczliwie rękami.Grant zrobił jedy-ną rzecz, jaka mu pozostała: rozpędził się i rzucił całym ciałem na skrzydlatego gada,powalając go na ziemię, po czym przygniótł sobą porośnięte sierścią ciało.Pterodaktylzaskrzeczał donośnie i starał się go ugryzć, młócąc powietrze ogromnymi skrzydłami,ale paleontolog trzymał głowę z dala od uzbrojonej w zęby paszczy.Czuł się tak, jakbyprzebywał w namiocie podczas burzy piaskowej: nic nie widział i nic nie słyszał opróczłoskotu wielkich skórzastych skrzydeł.Ostre pazury raz po raz orały mu pierś, a Lex anina chwilę nie przestała krzyczeć.Grant odskoczył od napastnika, który czynił rozpaczli-we próby, aby odwrócić się na brzuch.Wreszcie udało mu się to, ale, ku zdumieniu uczo-nego, wcale nie stanął na łapach, lecz na podkulonych, zwiniętych skrzydłach.A więc Lederer miał rację! Pterodaktyle używały skrzydeł także do chodzenia po zie-mi! Jednak Grant nie miał czasu, żeby zastanawiać się nad tym faktem, gdyż kolejne la-262 tające gady ruszyły do ataku, a on nie mógł nic zrobić, oszołomiony i wyczerpany nie-dawną walką.Z przerażeniem obserwował, jak Lex biegnie na oślep przed siebie, zasła-niając głowę rękami.Tim krzyknął coś z całej siły.Dziewczynka odwróciła się raptownie i rzuciła czymś w nadlatującego pterodaktyla,który wydał przeciągły gwizd i natychmiast wzbił się w górę.Pozostałe dwa gady puści-ły się za nim w pogoń, a po chwili dołączył również trzeci, któremu po krótkim rozbie-gu udało się niezgrabnie wzbić w powietrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.