[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazwy potraw wypisano ręcznie naczerpanym papierze, z zachowaniem przedrewolucyjnej ortografii: widać dziewczynę nadalcieszyła zabawa w arystokratkę.Mimo woli uśmiechnąłem się pod nosem - nie miałem nicprzeciwko, zobaczymy, jak zareagują moi nowi współpracownicy.Liza rozglądała się ze zdumieniem w oczach.Siedzieliśmy w jednym z zacisznychgabinetów, stół z kaukaskiego orzecha, wygodne, wyściełane krzesła, śnieżnobiały obrus ieleganckie tapety stwarzały wrażenie luksusu.Obcego klasowo luksusu.- To jakiś żart? - spytała, zerkając w kartę dań.- Homar w maśle czosnkowo-cytrynowym?- W żadnym wypadku - zaprzeczyła Tatiana.- Homar jest znakomity.Jednak polecałabymcarską uchę i boeuf Strogonow z kaszą gryczaną.Udały się dzisiaj wyjątkowo.Do tego szuba.Zalkoholi proponuję gruzińskie wino Mukuzani i wódkę.- Co za szuba? - zmarszczyła brwi Wierchońska.- To sałatka z buraczków, śledzia, ziemniaków, cebulki, jajek i sosu prowansalskiego -wyjaśniła obojętnym tonem Tatiana.- Wszystkie składniki układa się warstwami.- Skąd ta dziwna nazwa?Dziewczyna spojrzała na mnie niespokojnie, jakby nie była pewna, czy może szczerzeodpowiedzieć na pytanie.- Proszę wyjaśnić damie - poleciłem.- Słuszajus', wasze wysokobłagorodie - szepnęła, pokornie spuszczając wzrok.- Sałatkęstworzył w czasie rewolucji kucharz Aristarch Prokopcew na zlecenie swojego pryncypała,znanego kupca Anastasa Bogomiłowa, posiadacza wielu jadłodajni w Moskwie i Twerze.Tenchciał w symboliczny sposób zjednoczyć wszystkie grupy rosyjskiego społeczeństwa, którewówczas wystąpiły przeciwko sobie.Stąd pomysł sałatki, w której każda warstwa znalazłaby cośdla siebie: proletariat ulubionego śledzia, bolszewicy buraczki symbolizujące czerwonąrewolucję, chłopi ziemniaki i cebulę, wreszcie arystokracja i burżuazja sos prowansalski.Nazwałją SZ.U.B.A od słów Szowinizmowi i Upadkowi Bojkot i Anatema.Sałatkę po raz pierwszypodano z okazji obchodów świąt nowego, tysiąc dziewięćset dziewiętnastego roku i od razuzrobiła ona furorę jako zakąska do wódki i innych alkoholi.Liza odchrząknęła niepewnie, najwyrazniej nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.- Wasze wysokobłagorodie? - spytała.- Co to za tytulatura?- W tym lokalu obowiązuje nadal tabela rang ogłoszona przez Piotra Pierwszego - odparładumnie Tatiana.- Z pózniejszymi zmianami.Do oficera w stopniu kapitana zwracamy się waszewysokobłagorodie.- Ale.- Dla pani homar, dla nas to, co proponowałaś.Do tego wino - przerwałem dalszą dyskusję.Wolałem interweniować, zanim panienka Tatiana zaproponuje nam odśpiewanie: Bożechroń cara.%7łarty żartami, ale dziewucha nadmiernie wczuwała się w rolę.W sumie nicdziwnego: aktorka.- Natychmiast - odpowiedziała kelnerka, cicho zamykając za sobą drzwi.- Saszka! Co to wszystko znaczy?!- Nie zwracaj uwagi.- Machnąłem ręką.- To tylko lokalny koloryt.- Mam rozumieć, że z tym homarem to nie żart?- Sama zobaczysz, ale zapewniam cię, że mamy ważniejsze sprawy do omówienia niż menu.- Słucham.- Mój wydział nie powstaje dla wygody MUR-u, tylko towarzysza Stalina - oznajmiłembezceremonialnie.- To nie pierwszy raz, kiedy wykonuję jego zlecenia.Problem w tym, żewszystkie one były skrajnie niebezpieczne, a w przypadku niepowodzenia.- zawiesiłemwymownie głos.- Tak? - Liza ponagliła mnie zaniepokojonym tonem.- Za porażkę przyjdzie nam drogo zapłacić.I nikt nie będzie się nawet zastanawiał, czy i naile jesteśmy winni.Dla towarzysza Stalina liczy się tylko rezultat.- Co to znaczy w praktyce? - odezwał się Bugrowski.- To, że w razie czego oberwiemy nie tylko my, ale i nasi bliscy.- Nie obawiacie się mówić o tym tak otwarcie? - spytał Bugrowski.Mina chłopaka wskazywała, że nie jest zachwycony nowiną.Także Wierchońska wyglądałana przestraszoną.- Stalin?- I Stalin, i Beria, i czort wie kto jeszcze - potwierdziłem ponuro.- Dlatego dobrze sięzastanówcie, zanim podejmiecie decyzję.Jeśli któreś z was wstanie i wyjdzie, nie będę miał mutego za złe - zapewniłem.- Bo praca dla Stalina to droga w jedną stronę.Dlaczego rozmawiam zwami otwarcie? A co mi innego pozostaje? Nie potrzebuję niewolników, tylko ludzi, którzyświadomie podejmą ryzyko.I nie licz na swojego ojca generała - zwróciłem się doBugrowskiego.- To nie ta liga.Jakby co, w niczym ci nie pomoże, odwrotnie: ty mu możeszzaszkodzić.- Rozumiem.Jakie są plusy tego układu?Uśmiechnąłem się pod nosem: niegłupi chłopak.- Mamy carte blanche.- Co to znaczy? - uniosła brwi Wierchońska.Bugrowski milczał, choć widać było, że zrozumiał zwrot.Najwyrazniej doszedł do wniosku,że wszelkie wyjaśnienia lepiej zostawić dowódcy.Prawdziwy dyplomata.- Możemy robić, co chcemy, i żaden dupek nie stanie nam na drodze - wyjaśniłem zwięzle.-Istnieją pewne wyjątki, ale naprawdę nieliczne. - Na przykład?- Beria.Liza zagryzła wargi: chociaż Beria już w grudniu tysiąc dziewięćset czterdziestego piątegozostał zwolniony z funkcji szefa NKWD, jego władza bynajmniej nie zmalała; stanął na czelespecjalnej komisji nadzorującej prace nad bronią atomową, od marca czterdziestego szóstegoznalazł się w grupie sześciu najbliższych współpracowników Stalina zajmujących sięnajważniejszymi problemami kraju i jako zastępca przewodniczącego Rady Ministrównadzorował pracę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa BezpieczeństwaPaństwowego i budzącego grozę, tajemniczego Ministerstwa Kontroli Państwowej.- Dlaczego akurat towarzysz Beria miałby nam.-.przeszkadzać? - poddałem sarkastycznie.- Bo mnie nienawidzi? Bo jest paranoikiem?Bo.Przerwałem, w drzwiach gabinetu pojawiła się Tatiana wraz ze starszą kelnerką.Jak jej tambyło? Mirosława Piotrowna?- Co to jest? - spytała niepewnie Liza, patrząc na postawiony przed nią talerz.- Homar - wyjaśniłem z uśmiechem.- On ma szczypce.- Bądz odważną dziewczynką, jesteś większa od niego.Wierchońska szturchnęła mnie karcąco łokciem, tymczasem kelnerki rozmieściły na stoleresztę dań i alkohol.- Smacznego! - pożyczyła nam Tatiana.Mirosława Piotrowna milczała.Jak zwykle.Poczekałem, aż obie kelnerki wyjdą, rozlałemwino.- Jak mam to jeść?!Bez słowa wskazałem jej sztućce do homara.- Co mam z tym zrobić?- To twój.pierwszy raz?Bugrowski rozkaszlał się, starając ukryć uśmiech.Bez powodzenia, więc także zarobiłkuksańca.- Biedna mała dziewczynka.No dobrze - westchnąłem.- Pomogę ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Silberberg Robert Prady czasu (SCAN dal 1144)
- Simak Clifford D W pulapce czasu (SCAN dal 1141) (2)
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu
- Simak Clifford D W pulapce czasu (SCAN dal 1141) (3)
- Simak Clifford D W pulapce czasu (SCAN dal 1141) (4)
- Tombak Michal Uleczyc nieuleczalne czesc 1 (2
- Eddings Dav
- Dikotter Frank Wielki głód
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 2 Nieprzyjaciel Boga (3)
- Motylek Lipowo 1 Katarzyna Puzyńska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.opx.pl