X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z bankructwa zdołał ura-tować kilkanaście zaledwie tysięcy, no i całą żywotność swego zmysłu do interesów.Przerzu-cał się z jednego pomysłu na drugi, usiłował zdobyć wspólników dla swoich rozległych pla-nów.Ci podziwiali go, kręcili głowami i woleli nie ryzykować.W ciągu trzech lat stracił wszystko.Najpierw ogarniała go rozpacz, pózniej popadł w zu-pełną apatię, przez rok prawie nie wstając z łóżka i żyjąc na koszt przygodnej kochanki, którejnawet imienia teraz przypomnieć sobie nie umiał.Zerwał wszelki kontakt z domem.Na listymatki przestał odpowiadać, a z rodzeństwem nigdy go nic nie łączyło.Kilka razy wzbierało wnim znowu pragnienie czynnego, mocnego życia.Wówczas zrywał się, zabierał się do reali-zacji wielkich interesów, olbrzymich projektów, które nigdy nie dochodziły do skutku.Pawełtłumaczył to pechem, inni po prostu fantastycznością zamierzeń.O tym długim okresie życia Pawła nic nie wiedziano w Warszawie.Przed czterema latymatka odnalazła go pijanego do nieprzytomności w nędznym hoteliku portowym w Marsylii.Wówczas to zgodził się wrócić do kraju pod warunkiem, że mu matka odda swój posażnyfolwarczek.Jakże wiele sobie obiecywał po tym niewielkim skrawku ziemi, który miał sięstać odskocznią wspaniałych planów, gruntem pod fantastyczne gmachy nienasyconych am-bicyj, a pod naciskiem szarej, potwornie leniwej rzeki codzienności zmienił się w barłóg za-szczutego zwierzęcia, w ostatni  zdawało się  etap wegetacji  byłego człowieka.I nagle ta depesza.Tragiczna śmierć.Grożąca ruina.Wzywają go.Miarowy rytm roz-pędzonych kół.Wagon drży od pośpiechu.Więc jest jeszcze do czego się śpieszyć! Więcjeszcze nieprzegrana ostatnia stawka! Więc jeszcze raz zanurzy ramiona w gąszczu życia!.Czy warto?. Warto, warto, warto, warto  odpowiedziały rozpędzone koła.Poczuł w piersi palący żar i sprężył ręce, aż zatrzeszczały stawy.Nie mógł wysiedzieć namiejscu.Wstał i wyszedł na korytarz.Za oknami szalała śnieżyca.Tor będzie zasypany i po-ciąg utknie.Nie! Nie!.Nie namyślając się otworzył okno i wychylił głowę.W twarz roz-grzaną uderzył mrozny wicher, głowę otoczył wir drobnych płatków śniegu.Pociąg właśniewyginał się łukiem zakrętu, z lokomotywy rwał nabrzmiały łuną iskier pióropusz dymu.Nie,nic go nie zatrzyma, nic nie zwolni tego pośpiechu! Zwycięsko zaryczał gwizd parowozu iPaweł zawtórował mu dzikim, nierozumnym krzykiem.Krzyczał w noc i pustkę, krzyczałsiłą całych szerokich płuc, aż mu żyły na skroniach nabrzmiały, aż palce kurczowo wpiły sięwe framugę okna.Jego powrót do przedziału obudził %7łydóweczkę. Czy to były Suwałki?  zapytała przecierając zaspane oczy. Nie. A pan cały mokry  zauważyła  wychodził pan na jakąś stację? Nie, otwierałem okno.Ziewnęła szeroko, poprawiła kapelusik i zapytała:33  Pan pewno do Warszawy? Tak, a panienka? Ja też do Warszawy.Przyjrzał się jej: była ładniutka i jeszcze bardzo młoda. Pewno do rodziny?  zapytał. Nie, szukać zarobku.W Warszawie podobno łatwiej.A pan za interesami? Dlaczego myśli panienka, że za interesami? Może też dla zarobku  powiedział żartobli-wie. Tacy nie potrzebują zarobku  obrzuciła go badawczym spojrzeniem. Jeżeli mają. Tacy nie mają zarobku i nie potrzebują.Oni mają dochody  zawyrokowała.Paweł roześmiał się: Z czego panienka wnioskuje, czy z tej starej i dziurawej burki, czy z tego, że jadę trzeciąklasą? Czy ja wiem?  wzruszyła ramionami  może pan przez oszczędność.Może przezostrożność.Nie wygląda pan na takiego, co by musiał. Za wysoko mnie panienka taksuje.Więc na kogo ja wyglądam? Skąd ja mogę wiedzieć? Może ziemianin, a może kupiec, a może ktoś bardzo ważny?.Ale prawdziwego pana to zawsze można poznać, choćby i nie wiem jak się ubrał. Myli się panienka  pokiwał głową i umilkł.Przypomniał sobie, ile razy w życiu spotykały go niepowodzenia z tej jedynie racji, że bra-kowało mu odpowiedniego ekwipunku.Wiedział, że będąc w dobrej formie miał powierz-chowność wzbudzającą zaufanie, lecz by to zaufanie utrzymać, konieczna jest oprawa.Wy-jeżdżając nie pomyślał o tym, jak pokaże się w domu rodziców w takim stanie? Nie chodziłomu o matkę, która widziała go w jeszcze gorszym i o której zdanie nie dbał.Ale inni, całe totak obce i prawie nieznajome rodzeństwo? Ten jakiś Jachimowski? Matka w swoim głupimsnobizmie oczywiście ani wspomniała im nigdy o jego degrengoladzie i o tak zwanym upad-ku.Im nie może się pokazać tak obdarty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.