[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Od początku mówiłem, że powinniśmy tu zostać.Bez sensu.Nie mieliśmy gdzie uciec.- Wzruszył ramionami i wrócił do kart.- Świat się zmienił.My go zmieniliśmy.- To nie było takie straszne - powiedziała Vanessa.- Co! Świat!?- Ich śmierć.- Aha.- Dobrze się bawili.Aż do końca.- Gomm był taki strasznie sentymentalny.Nie przepadaliśmy za sobą.Wielka żaba wyskoczyła tuż przed Vanessę.Goldberg dostrzegł ruch.- Kto to? - zapytał.- Kto, kto? - Stworzenie przyjrzało się Vanessie nieprzyjaźnie.- Ach, to tylkożaba!- Jak wygląda?- Gruba.Na grzbiecie ma trzy plamki.- Izrael - poinformował ją Goldberg.- Nie warto obstawiać.- Czy zdążycie podjąć jakieś decyzje do południa? - wtrącił się Klein.- Chodzi szczególnie o sytuację w Zatoce Perskiej i dyskusje w Meksyku.- Tak, tak, tak - przerwał mu Goldberg.- A teraz wynoś się pan stąd!- Czeka nas kolejna Zatoka Świń.- Nie mówi mi pan nic, czego i tak bym nie wiedział.Woni Stoi pan na drodze narodów - Goldberg znów zerknął na Vanessę.- No i co, będzie tu pani tak stała?Vanessa usiadła.- Zostawiam to wam - stwierdził pan Klein i wycofał się dyskretnie.Goldberg zaczął wydawać t głębi gardła dziwne dźwięki podobne do kumka­nia.Żaby odpowiedziały mu ochoczo i zaczęły wyłazić ze wszystkich zakątków dziedzińca.Słysząc kumkanie, Vanessa stłumiła śmiech.Już raz kiedyś powie­działa sobie, że farsę należy grać ze śmiertelną powagą, jakby wierzyło się w każde bzdurne słowo.Śmiech to domena tragedii, a tragedii, przy pomocy żab, mogą przecież jeszcze zapobiec.Andrzej SapkowskiTandaradei !- Jestem nieładna - powiedziała półgłosem Monika Szreder, patrząc w lustro.Monika Szreder miała rację.Co więcej, w poruszonej kwestii pogląd Moniki Szreder i zdanie otaczającego ją świata było absolutnie zgodne.Nie, Monika nie była brzydka.Była po prostu nieładna.Była kwintesencją nieładności, promieniała nieładnością zdolną przyćmić wszystko, co mogłoby uładnić każdą inną, nawet brzydszą dziewczynę.W jakiś niepojęty sposób konglomerat elementów, samych w sobie atrakcyjnych, ładnych, mało tego - nawet pięknych, stawał się w przypadku Moniki nijaki, nieatrakcyjny i mdły.Jej włosy, które powinny być włosami ciemnoblond, były w samej rzeczy szare i matowe.Ich naturalna tendencja do puszystości, ich pełna indywidualności i uroku tendencja do nieposłuszeństwa względem wszelkiego typu grzebieni i szczotek w istocie sprawiała, że wyglądały zaniedbanie i nieporządnie, a starania, by to zmienić, nic nie dawały.Nie pomagał najkunsztowniejszy makijaż - nawet za pomocą drogich kosmetyków niczego nie dawało się zrobić z oczami, które zza grubych soczewek okularów zawsze wyglądały nijako i blado.Na jej sylwetce, ogólnie rzecz ujmując normalnej, wszelki dobór gustownych i atrakcyjnych rzeczy tworzył w połączeniu efekt, który przy najlepszych chęciach nie mógł być uznany za cieszący oko.Fakt, że o wszystkich wspomnianych czynnikach Monika Szreder doskonale wiedziała, jeszcze sprawę pogarszał.Świadoma jak gdyby, że nie jest w stanie się upiększyć, od czasu osiągnięcia pełnoletniości Monika programowo i konsekwentnie robiła wszystko, by się nie wyróżniać, zlać z tłem, umysić i uszarzyć.Ta swoista mimikra, mająca w założeniu maskować i ukrywać nieładność, odnosiła, rzecz jasna, skutek dokładnie odwrotny.Teraz właśnie, o piątej nad ranem, stojąc przed nadtłuczonym lustrem w poprzecinanym smugami światła półmroku domku kempingowego, Monika silniej niż kiedykolwiek czuła swoją nieładność.Żałowała, że wyjechała na te wczasy, na ten turnus w głuszy, w braku komfortu, który miał jakoby być romantyczny, a okazał się wyłącznie uciążliwy.Biuro Usług Turystycznych - “Rommar Tour”, przypomniała sobie.“Jesteś samotny? Podaj nam swój wiek, zawód, wykształcenie, zainteresowania.Napisz, o czym marzysz, a zorganizujemy ci wakacje twoich marzeń”.Wakacje moich marzeń.Wyjechała, bo była sama, a nie chciała samotnie spędzać lata w mieście.“Rommar Tour” nie kłamał ani nie przesadzał, ogólnie rzecz biorąc, chociaż w swojej ankiecie rubrykę “wykształcenie” preferował nader wyraźnie przy doborze.Dookoła roiło się od złaknionych doktorantek i rozwiedzionych docentów.Wakacje moich marzeń.Wyjazd miał dla Moniki być jeszcze jedną próbą udowodnienia sobie, że lubi towarzystwo.Próba, jak wiele poprzednich, była nieudana.Monika po raz kolejny nie udowodniła sobie niczego poza faktem, że nienawidzi samotności.A była sama.Wciąż sama.Jej przypadkowa współlokatorka, Elka, z niewiadomych powodów nazywana Pardwą, przez kilka pierwszych dni turnusu denerwująca szczebiotem, beztroską i czynionym dookoła bałaganem, ostatnio zwykła była znikać wieczorami i wracać późną nocą.A niekiedy - jak dziś - dopiero rano.Monika nie miała żadnych wątpliwości co do tekstu, jaki Pardwa musiała wpisać do kwestionariusza “Rommar Tour” w rubryce “zainteresowania” [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •