X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co proszę?- Chyba słyszałeś? - burknął jak zwykle szeryf.- Czy możecie wywiercić szerszy otwór, taki, żeby zmieścił się w nim człowiek?- No, tak - niepewnie odparł brygadzista - ale po co? Pan Thrush powiedział mi, że chcecie tylko pobrać próbki wody.- Dla was to chyba bez znaczenia, za jaką robotę bierzecie forsę? - westchnął Carter.Robotnik przesunął kask z tyłu głowy na czoło.Był młody, miał szeroki, byczy kark i schludnie przycięte wąsy.- Proszę pana, nikt z moich ludzi nie zejdzie na dół.Nie zrobiliśmy wstępnych pomiarów ani dokładnych wierceń i mówiąc między nami to cholernie ryzykowne.Nikt nie powinien tam schodzić, dopóki nie zagwarantujemy całkowitego bezpieczeństwa.- Nie mówię, żeby tam szedł któryś z twoich ludzi - stwierdził Carter.Brygadzista zamrugał oczami.- Szeryfie, nie mogę brać na siebie odpowiedzialności za nikogo.- O to też nie proszę.Chcę tylko, byś wywiercił do jaskini duży otwór, przez który będzie się mógł przecisnąć człowiek.Brygadzista popatrzył na Duttona Thrusha, spodziewając się, że ten odmówi szeryfowi.Ale Dutton przytaknął i polecił:- Do roboty.Mężczyzna wzruszając ramionami wrócił do urządzeń wiertniczych, przy których czekali robotnicy.Po krótkiej naradzie wiertło przesunięto o kilka jardów bliżej domu, gdzie miano zrobić drugi otwór, i włączono silnik.Gdy świder rozorał trawę i zaczął zagłębiać się w ziemię, spojrzałem na zegarek.Dawno minęła szósta.Oczy mnie piekły, jakbym w nie wcierał na przemian sól i piasek, za szklaneczkę whisky, ogień na kominku i ciepłe łóżko oddałbym swój ostatni grosz.Przebicie się przez pokłady ziemi i skał różnej twardości na siedemdziesiąt sześć stóp zajęło ponad godzinę.Gdy parę minut po siódmej zjawił się policjant z posterunku w New Milford z dużym termosem kawy, silnik zamilkł, a brygadzista oświadczył, że już prawie skończyli.- Przez te opady deszczu ziemia zrobiła się bardzo miękka - stwierdził, wycierając brudne ręce w jeszcze brudniejszą chustkę.- Już kilkakrotnie większe bryły osypały się do wnętrza jaskini.Niedługo otwór będzie gotowy, wystarczą trzy, cztery stopy szerokości.- Czy ściany wytrzymają? - spytał Carter.- Raczej tak, ale błoto będzie wam spadać na głowę - odparł mężczyzna.Szeryf uśmiechnął się do mnie obłudnie niczym starszy brat knujący coś przeciw młodszemu.- I co ty na to, Mason?- Ja? Chcesz, żebym zszedł na dół?- No, ty i Dan, i może jeden z moich zastępców do pomocy.Przecież nikt z nas nie wie tyle o tych krabach co ty.Nie pamiętasz, jak ten stwór się odwrócił i uciekł, kiedy go zawołałeś po imieniu?Nie wierzyłem własnym uszom.Nie miałem najmniejszej ochoty na włażenie w zababraną dziurę w ziemi, żeby stanąć oko w oko z monstrum, które trwożliwi i zabobonni już przed wiekami nazywali diabłem.Na całe życie wystarczy mi tego, co zobaczyłem przez okno werandy pani Thompson: straszliwy obraz wijących się, krwiożerczych macek i rogów.Tym bardziej nie paliłem się do oglądania szatana w rzeczywistej postaci.- Carter, z całego serca chciałbym ci pomóc.- Jasna sprawa.Dutton, masz jakiś dodatkowy kask?- Chyba ze dwa na tylnym siedzeniu samochodu.- Dutton, nie śpiesz się tak - wtrąciłem.- Nigdzie nie idę.Carter udał zdumienie.- Co takiego? Nie idziesz? Od samego początku tak się tym przejmowałeś, ciągle się kręciłeś pod nogami.- Jestem hydraulikiem.- Świetnie o tym wiem, nie musisz mi przypominać.Ale także intelektualistą, nie? Znasz się na takich historiach.Okultyzm, te sprawy, nie? Do diabła, rozumiesz więcej ode mnie z tego, co się tu dzieje.Musisz iść bez gadania.- Idąc tam wystawiam się na pewną śmierć! - krzyknąłem.- Jeśli ten cholerny szyb nie zwali mi się na głowę, to bóg-bestia mnie utopi! A jeśli mnie nie utopi, to pożre na surowo! Więc jak możesz przypuszczać, że się zgodzę?Carter popatrzył na Duttona wzrokiem, który mówił, że przekona tego rozpuszczonego bachora, żeby zrobił, co jest dla niego najlepsze.- Mason ma rację - włączył się do rozmowy Dan.- Nie możesz się po nas spodziewać, że pójdziemy tam bez żadnego zabezpieczenia.To samobójstwo.- Przecież wyślę z wami policjanta.- A może byś sam poszedł?- Ja? Muszę tu zostać i czuwać nad wszystkim.Odwróciłem się i zmierzyłem go lodowatym, twardym spojrzeniem.- Carter.Tylko jeden argument zmieni moje postanowienie i pójdę na dół, jeśli ty też pójdziesz.Carter wyraźnie się zmieszał.Popatrzył w niebo, potarł dłonią podwójny podbródek, chwilę ciężko oddychał niczym człowiek, który modli się o cierpliwość.Znów się chmurzyło, czarne, gęste kłęby wisiały nad horyzontem, w oddali rozległ się grzmot.Nagły powiew zimnego wiatru zamiótł liście na trawniku.- Mason, nie mogę cię zmusić, żebyś poszedł - stwierdził szeryf.Uderzył kolejny piorun.Poczułem w powietrzu zapach elektryczności i czegoś jeszcze.Woń była słaba, ale na pewno się nie myliłem: ryba, jakby ktoś otworzył puszkę sardynek.- Carter, nie idę - oświadczyłem spokojnie.- Nie jestem w policji, więc nie możesz mnie zmusić.Carter znów westchnął, potarł brodę, chwilę parskał i prychał.- Masz rację - wydusił wreszcie.- Masz całkowitą rację.Nie mogę cię zmusić do pójścia.- Dobrze, że to pojąłeś.Odwrócił się do mnie tyłem i odezwał opanowanym, choć zduszonym głosem:- A gdybym powiedział, że idę z tobą? Co ty na to?Popatrzyłem na Dana.- Zgodzisz się iść, jeśli będzie z nami Carter?- Chyba tak.- Wzruszył ramionami.- Nie mam wiele do stracenia.Żadnej rodziny czy kogoś bliskiego.I to fascynujące zobaczyć, jak wygląda Chulthe.Poczułem się, jakbym dostał mata w szachach.Skoro Dan chciał ruszyć na poszukiwanie złowrogiego bóstwa, a Carter przyjął wyzwanie, to nie miałem wyjścia.Oczywiście, że mogłem zostać.Mogłem zostać i dziękować Bogu za ocalone życie i zawodowe sukcesy jako hydraulik, ale wiedziałem równie dobrze jak Carter, że jeśli Chulthe zdoła wydostać się spod ziemi, to wszyscy będą mieli marne widoki na życie i odnoszenie zawodowych sukcesów.Quithe był potężną, straszliwą istotą, zabijał i rozszarpywał ludzi, by przetrwać, a teraz, po stuleciach spędzonych w ukryciu, osiągnął zapewne jeszcze większą moc.Wtem na podwórko Bodine'ów spadła gwałtowna ulewa.W promieniach reflektorów rozbłysły tęcze, robotnicy włączyli silnik, na wypadek gdyby musieli wypompować wodę z odwiertu.- Zgoda - rzekłem niechętnie.- Dajcie mi kask i powiedzcie, że jestem najodważniejszym Amerykaninem od czasów Audiego Murphy'ego, to pójdę.Carter skinął na Duttona, który ruszył do samochodu po kaski.Dan, Carter i ja patrzyliśmy na siebie spod oka, zastanawiając się, czy idziemy dlatego, by nikt nas nie nazwał trzęsityłkami, czy dlatego, że się naprawdę nie boimy tego, co się kryje pod ziemią.- Martino, czy zabrałeś granatnik przeciwpancerny? - zapytał Carter.- Oczywiście, panie szeryfie.- To go tu przynieś i naładuj.- Tak jest.- Szkoda, że pani Thompson zginęła - stwierdził Dan.- Nie mamy żadnej osłony przed psychicznym atakiem.Quithe może nas zabić w każdej chwili, a my nawet nie będziemy wiedzieli, że jest w pobliżu.Carter spojrzał na zegarek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.