[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zdajesię, że cywilizowane życie rozpuściło was, młodych.Czy może macie jakieś złudzeniaco do tego, co się stanie, jeśli wpadniemy teraz w ręce Ts ina? Z pewnością to nastąpi,jeżeli natychmiast nie opuścimy tego kraju.Na pewno już rozpoczął się pościg, o jakimnikt dotąd nie słyszał.Var wiedział, że Wódz ma rację.Musieli przedostać się przez przełęcz, a nie moglitego zrobić podstępem.Wieści o nich na pewno już tam dotarły.Tych żołnierzy niewzruszy żadna prośba i nie ulękną się grozby bez pokrycia.Nie mogło ich wyprzećstamtąd nic oprócz artylerii.lub promieniowania. Kto ucieknie?  zapytała Soli cichym głosem. Ty  odparł szorstko Wódz  i ktoś, kto będzie cię strzegł. Kto?  zapytała ponownie łamiącym się głosem.350  Ktoś ci bliski.Ktoś, komu ufasz.Ktoś, kogo kochasz. nastąpiła krótka prze-rwa. Nie ja.Var zrozumiał, że pozostało dwóch: on i Sol.Wiedział, co trzeba powiedzieć: Jej ojciec. Sol  rzekł szybko Wódz.Sol nie powiedział nic, gdyż nie mógł mówić.Tak więc decyzja zapadła.Vara przeszył chłód.Wiedział, że umrze i to nie szybko.Jego skóra ostrzegała go przed promieniowaniem, lecz poza tym nie stanowiła żadnejochrony.Bronił się przed Rentgenami w ten sposób, że ich unikał, podczas gdy inni nie-świadomie skazywali się na śmierć.Kiedy dotknie jednego z tych kamieni, ten najpierwgo oparzy, a potem.Mimo to czuł jednak posępną satysfakcję.Nigdy nie prosił o nic więcej, niż o pra-wo do tego, by żyć i umrzeć u boku Wodza.Teraz będzie mógł to zrobić.Soli zostanieuratowana, a Sol będzie jej strzegł, tak jak niegdyś.Wrócą do Ameryki  kraju, w któ-rym obowiązywał swojski Kodeks Kręgu.Var poczuł straszliwą tęsknotę za ojczyzną,za honorem i walką, a nawet za zwariowanymi Odmieńcami.351 Najważniejsze, że Soli będzie bezpieczna, szczęśliwa i będzie miała dom.To wła-śnie starał się dla niej zdobyć.Bezpieczny, szczęśliwy dom.Umrze myśląc o niej i kochając ją.Ich oczom ukazała się twierdza.Drogę przegradzała żelazna krata.Gdy ciężarówkazatrzymała się przed nią, z tyłu opadła druga, poruszana hałaśliwym kołowrotem. Wysiadać!  rozkazał strażnik z wewnętrznej wieżyczki.Cała czwórka opuściła ciężarówkę i ustawiła się w szeregu obok niej. To ta dziewczyna!  krzyknął żołnierz.Małżonka Ts ina, cudzoziemska ślicz-notka!Wódz odwrócił się.W jego ręku pojawił się łuk.Strzała ze świstem pomknęła w gó-rę.Strażnik na wieżyczce bez jęku runął na ziemię.Pocisk przebił mu gardło.Nadszedł czas, by wydobyć kamienie.Var ruszył ku Tylowi ciężarówki, przygoto-wując się w duchu na ból oparzeń, lecz nagle olbrzymia dłoń Wodza opadła na jegoramię.Zdumiony i zaskoczony Var zachwiał się na nogach, po czym został pociągniętyz powrotem.352 W tej samej chwili Sol odwrócił się błyskawicznie w stronę córki, złapał ją za praweramię i podniósł je przed sobą w górę.Soli i Var spojrzeli sobie w oczy.Dłoń Wodzaopadła na nadgarstek Vara i zerwała z niego bransoletę.Sol wyciągnął wolną rękę, wziąłod Bezimiennego złoty przedmiot, założył go na nadgarstek Soli i zacisnął mocno.Po-tem Wódz i Sol wypuścili Vara i Soli, i popchnęli ich tak mocno ku sobie, że obojemusieli się objąć, aby się nie przewrócić.Gdy odzyskali równowagę i uwolnili się z objęć, ujrzeli, że Sol i Bezimienny wyła-dowują już śmiercionośne kamienie.Chwilę potem skoczyli ku kracie i szybko wspięlisię na nią niosąc głazy zawinięte w płaszcz.Gdy pozostali strażnicy odkryli, co się stało,napastnicy byli już na szczycie.Wódz wrzucił jeden z kamieni do wartowni. Słuchajcie tego!  ryknął.Var usłyszał gorączkowy terkot tykających skrzynek oraz okrzyki zdumienia i stra-chu.Wódz cisnął kolejny kamień w inne miejsce twierdzy, a następnie złapał za korbęi zaczął podnosić przednią kratę.Var ujrzał opuszczające się przeciwwagi i otwierającąsię przed nimi drogę.353  Ruszaj!  krzyknął do niego Wódz.Var posłuchał go bez zastanowienia.Wdra-pał się na miejsce kierowcy.Soli usiadła obok niego.Silnik przez cały czas pracował.Dopiero teraz Var zdał sobie sprawę, że Wódz zaplanował to wszystko w najdrobniej-szych szczegółach.Gdy przejście się otworzyło, Var ruszył naprzód.Dach kabiny otarł się ze zgrzytemo brzeg kraty i byli wolni.Gdy zaczęli zjeżdżać z północnego zbocza, rozległ się huk walącego się na ziemiężelastwa.Wódz przeciął linę przeciwwagi strącając kratę i blokując drogę pościgowi.Gdy znalezli się w bezpiecznej odległości od przełęczy, Var zatrzymał ciężarówkę. To nie jest w porządku  powiedział, jakby budząc się ze snu. To ja powinie-nem tam zostać. Nie  odparła. Oni chcieli, by tak się stało. Ależ, Soli. Jestem Vara.Var spojrzał na złotą bransoletę na jej nadgarstku, zdając sobie sprawę, co ona ozna-cza.354  Aleja nie. Owszem, tak  odparła udając, że zle go zrozumiała. Na Nowej Krecie,w jaskini Minosa.Dziś w nocy zrobisz to samo, mam nadzieję, że bardziej umiejętnie.A potem wrócimy do Ameryki i powiemy tam to, czego się dowiedzieliśmy: że ma-my najlepszy system społeczny na świecie i nie wolno go zniszczyć przez stworzenieImperium.Helikon trzeba odbudować, koczownicy muszą się rozproszyć, a używaniabroni palnej należy zabronić.Wrócimy na terytorium Odmieńców i powiemy im to, mójmężu. Tak  odpowiedział.Wreszcie zrozumiał wszystko dokładnie.Nagle, przypominając sobie poświęcenie obu swych ojców, Vara oparła się o jegoramię i zaczęła łkać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •