[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiałem się, czy do niej zadzwonić.W końcu zatelefo-NIEBO POD STOPAMI_____________________________141nowałem następnego dnia i zadałem jej rutynowe pytanie na tematnajdziwniejszego wydarzenia w życiu.Odpowiedziała: - To było wtedy, gdy spaliśmy w namiocie nadziałce i zobaczyliśmy meteoryt.Siedziałem przy telefonie, ściskając słuchawkę z uczuciem, jakbymzapadał się w głęboką studnię, na dnie której czaiły się wielkie, lśniąceoczy.- Czy możesz to opisać?- To była ogromna, zielona kula ognista.Niespodziewanieprzeleciała nam nad głowami.Przeraziliśmy się i pobiegliśmy dodomu.Tej nocy, zamiast w namiocie, spaliśmy na werandzie.- Czy powiedzieliśmy o tym rodzicom?- Mama stwierdziła, że nie ma się czego bać.To tylko meteoryt.Nadal nie pamiętam, bym widział jakiś meteoryt.Przez całe życieprześladowało mnie luźne wspomnienie szkieletu na motocyklu - wi-zerunek nieco makabryczny.Dziś znam już jego pochodzenie.Czy słowa siostry stanowiły potwierdzenie, którego oczekiwałem?Owszem, wskazywały na to, że na naszej działce, dawno temu,wydarzyło się coś niezwykłego.Kwestia, co to było dokładnie,pozostaje nadal otwarta.Najbardziej interesuje mnie w tym wszystkim pewna prawidło-wość.Ogólnie występują dwa typy interakcji z przybyszami.W pierw-szym udział bierze zwykle pojedynczy osobnik lub mała grupka, jak tomiało miejsce w noc meteorytu, w domu babci, w mieszkaniu naWschodniej Siedemdziesiątej Piątej oraz 4 października.W drugimrodzaju spotkań odbywa się dłuższa wizyta, tak jak w 1957 rokuw pociągu do San Antonio, w Austin, w sierpniu jeszcze przedincydentem u babci oraz 26 grudnia 1985.W tym przypadkuzachodzą bardziej złożone interakcje, często na własnym terenieprzybyszów.Krótkie wizyty wydają się zwykle związane z zabiegami naturypsychologicznej, długie zaś oznaczają badania i testy fizyczne, zupeł-nie jakby najpierw czyniono do nich przygotowania albo też weryfiko-wano rezultaty.Do grudnia 1985 roku zdarzył mi się chyba tuzin podobnychprzypadków, które jednakże niczego mnie nie nauczyły.Za każdymrazem mój strach, udręka i zdumienie były identyczne jak po-przednio.Oto jeden z najtrudniejszych problemów związanych z tymiprzeżyciami.Można by pomyśleć, że umysł, działając niezależnie,powinien już posegregować cały materiał - jak to czyni z powta-rzającymi się snami i koszmarami - tak abym znajdując się w danymWSPÓLNOTA142stanie, miał jakieś odniesienie do pokrewnych zjawisk, pomimo iż -jak w przypadku koszmarów - materiał nadal zawierałby pewienładunek strachu.Moja obecna kondycja wydaje się sugerować, że podjęto próbęuczynienia mnie bezbronnym poprzez wytworzenie takiego stanu,w którym każde spotkanie było postrzegane jako pierwsze i jedyne, bezjakiegokolwiek punktu odniesienia do pozostałych.W ten sposóbzaskoczenie było za każdym razem stuprocentowe.Przebiegając w myślach swe wspomnienia, wyczuwam gęstą atmosfe-rę terroru.Ale czy to przymus biologiczny, czy tylko moje własne fobie?Może okazać się, że pewnych aspektów kontaktu z istotamiuformowanymi w innej biosferze nie jesteśmy w stanie w ogóle pojąć.Być może podlegają one jakimś instynktownym emocjom.Odnoszęwrażenie, że oni również przeżywają te spotkania niezwykle intensyw-nie, może nawet z uczuciem strachu.Jeżeli stan przerażenia to nieunikniony efekt uboczny naszejbiologii, to amnezja staje się wówczas nie tylko samoobroną, leczrównież aktem łaski.Jeżeli moja percepcja nie zawodzi, to mniejsza książka urasta dorangi kroniki opisującej nie tylko moje odkrycie istnienia przybyszów,lecz również moje wysiłki przełamania strachu przed nimi.Wyglądam przez okno.Jest ciepło, pochmurno, co zapowia-da burzę - typowe wczesnowiosenne popołudnie.Ludzie spiesząw różne strony pod parasolami, rozchlapując kałuże.Powietrzeprzecina helikopter, odrzutowiec schodzi nad lotnisko La Guardia.Wszystko to takie zwyczajne, jak to w domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •