[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, że nawet jeśli wydostanie się z tej pułapki, to niezbyt długo będzie cieszył się bezpieczeństwem, że ta noc jest dopiero początkiem piekła, które się rozpęta.Beznadziejność sytuacji załamywała go.- Bierne czekanie na śmierć - szepnął.- To jest realny świat.- Wciąż wpatrywał się w światło i w jednej chwili zapomniał o wszystkim: o chłopaku leżącym na pryczy, o bólu ścierpniętych nóg, a nawet o oddychaniu.Ostry zapach odchodów przywrócił go do rzeczywistości.Spojrzał na pryczę.Najwyraźniej chłopak nie był w stanie powstrzymać moczu.Ale dlaczego? Ciałem Billy'ego wstrząsały konwulsje.To ostatecznie wyrwało Cleve'a z letargu.Billy wisiał.Smith próbował wstać, ale zdrętwiałe nogi odmówiły mu posłuszeństwa.Upadając omal nie uderzył głową w krzesło.Ze zgrozą patrzył, jak coś zdarło koc z chłopaka, który znów zaczął zmieniać się w obłok dymu.Stopniowo znikało ciało, a potem kości.Cleve, w spontanicznym odruchu, chciał mu pomóc, lecz proces trwał.Jakaś niesamowita siła wydostawała się na wolność.Ujrzawszy nową postać Billy'ego, Cleve cofnął się do drzwi.Był potworem - olbrzymim insektem.Głowę tworzyła plątanina języków, które z ohydnym mlaskaniem oblizywały mu oczy, potem zęby.Z paszczy kapała mu gęsta ślina.Zamiast kończyn miał macki lśniące od lepkiej substancji.Nie pozostało w nim nic z człowieka.Cleve przypomniał sobie krzyk Lowella i przerażenie ścisnęło mu gardło.Ale Billy miał inne zamiary.Podpełzł do okna i próbował wydostać się na zewnątrz.Cleve zaczął walić w drzwi, w nadziei, że strażnik zjawi się, zanim potwór zmieni zdanie i dopadnie go.- Szybko! Na Boga! Szybko! - krzyczał oglądając się co chwilę przez ramię.Billy nadal próbował prześliznąć się między kratami.Wreszcie Cleve usłyszał, że ktoś biegnie korytarzem.- Jezu Chryste, pomóż mi! - wrzeszczał oszalały ze strachu.Poczuł za sobą zimny podmuch.Nie musiał odwracać się, by wiedzieć, co dzieje się za jego plecami: z ciemności wyłaniało się miasto.Tam był Tait.Cleve wyczuwał jego obecność.Tait - dzieciobójca, Tait - cień, Tait - potwór.Cleve walił w drzwi, aż osłabł i osunął się na podłogę.Wiatr wzmagał się.Widział zbliżający się cień, a jednocześnie poczuł zapach piasku i krwi.Potem dobiegł go głos.Nie chłopaka.- głos jego dziadka - Edgara St Clair Taita, wysłannika szatana.W tym momencie Cleve uwierzył, że znajduje się w piekle i jest świadkiem potęgi jego władcy.- Jesteś zbyt ciekawy - powiedział Edgar.- Czas, żebyś wrócił do łóżka.Cleve nie chciał się odwrócić, ale Tait zmusił go - miał nad nim kontrolę.W celi zauważył wisielca, lecz nie mógł rozpoznać jego twarzy.Dopiero po kilku minutach dotarło do niego, że jest zmiażdżona, a reszta ciała obdarta ze skóry.Edgar Tait spoglądał na niego z nie ukrywaną satysfakcją.Na jego palcu połyskiwała ślubna obrączka.- Czas umrzeć, Mr Smith - powiedział.Gdzieś w oddali Cleve usłyszał wołanie Devlina, ale nie miał siły odpowiedzieć.Potem wydawało mu się, że zazgrzytał zamek i ktoś otworzył drzwi.W celi szalał wiatr.Była kompletnie zdemolowana: przewrócone krzesło i stół, poszarpane materace.wszędzie pełno krwi.Edgar i Billy stali obok siebie.- Chodź.- nalegał Edgar.- Potrzebujemy cię, twojego ciała i duszy.Chodź z nami, Mr Smith.Nie możesz nam odmówić.- Nie! - wrzasnął Cleve.- Nie pójdę.Ktoś wszedł do sali.- Nie pójdę, słyszysz?!Nagle obraz zamazał się.Silny podmuch popchnął Cleve'a w stronę miasta.Stawiał opór, ale czuł, że traci przytomność.Gdzieś daleko Devlin zaśmiał się jak hiena.Zwariował - stwierdził Cleve, spadając w przepaść bez dna.Obudził się w mieście umarłych.Przypomniał sobie ostatnie chwile świadomości - Devlin wpadł w histerię, jakby zobaczył coś strasznego.Cleve zorientował się, że tylko śni.A więc Tait jeszcze nie wygrał - pomyślał z nadzieją.W rzeczywistości nadal przebywał w Pentonville.Wiatr ustał.Niespodziewany, rozdzierający ciszę krzyk był dla Cleve'a szokiem.Zaroiło się od szczurów.Zerwał się na równe nogi i biegł w dół ulicy.W oknach i drzwiach domów pojawili się mężczyźni i kobiety, lecz ich twarze były bez wyrazu, jak wykute w kamieniu.W końcu zrozumiał, że mordercy mieli tyle twarzy, ile ofiar.Cleve sam nie wiedział, jak znalazł się przed ścianą, którą poprzednio pokazała mu dziewczynka.Wtedy zobaczył Billy'ego, wijącego się u stóp Taita.Do połowy był sobą, a od połowy potworem.Jego ludzka część bezskutecznie próbowała uwolnić się od reszty.Wyglądało na to, że proces transformacji został celowo zatrzymany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •