[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak, by mieli mniejszą możność stawienia nam oporu, zmuszeni do uspokajania swoich rumaków.Jednak nie byłby to sposób godny szlachcica, Jamesie, jak z pewnością wiesz.Magia powinna iść w zawody tylko z Magią, inaczej jest to przypadek, jak właśnie powiedział Dafydd, nagich ludzi przeciw lepiej uzbrojonym i przygo­towanym.- Czy doprawdy potrafisz zamieniać się w smoka, kiedy zechcesz, sir Jamesie? - spytał zafascynowany książę.- Tak, Wasza Wysokość - odpowiedział Jim - choć w innych sprawach nie jestem wielkim Magiem.- Jest przesadnie skromny, Wasza Wysokość - powie­dział Brian.- Wprowadził nas do wnętrza zamku Malvinne'a i wyprowadził nas bezpiecznie.Zwłaszcza ostatnią część sami poznaliście.- To szczera prawda - potwierdził książę.- Ale ogromnie pragnąłbym zobaczyć któregoś dnia, jak zamie­niasz się w smoka, sir Jamesie.- Równie dobrze możesz sobie życzyć zobaczyć, jak ja zapuszczam się do zamku jakiegoś Maga, by ratować jakiegoś księcia - uciął oschle Aragh.- To da się zrobić, ale tylko dla specjalnych, bardzo ważnych powodów.Rycerze dookoła księcia cofnęli się nieznacznie, jakby odruchowo, spodziewając się wybuchu królewskiego gniewu w odpowiedzi na tę przymówkę.Tymczasem, ku zdziwieniu wszystkich obecnych, włącznie z Jimem, książę tylko jakby się zamyślił.- To także prawda, sir wilku - przyznał.- Jeszcze raz uczysz mnie myśleć, zanim coś powiem.Jestem wam wszystkim dłużny, pewien jestem, że ważne powody jak i ogromna odwaga skłoniły was do przyjścia mi z pomocą tam, gdzie mnie więziono.Znów zapadło niezręczne milczenie, lecz tym razem Brian pośpieszył je przerwać.- Jamesie, powiedziałeś, że masz jakiś pomysł co do tego, jak moglibyśmy zbliżyć się do króla Jeana i towarzy­szących mu ludzi - przypomniał.- Pamiętaj, że Raoul właśnie nam rzekł, iż król będzie z trzecim hufcem, z przeważającą częścią francuskiej armii przed sobą.- Dokładnie - przytaknął Jim.- Dlatego planowałem przez cały czas zrobić z naszymi ludźmi okrążenie i zbliżyć się od tyłu czy też gdzieś z boku, gdzie najmniej będą się spodziewać ataku.Brian zdawał się mieć wątpliwości, podobnie jak sir Raoul.- Łatwiej powiedzieć niż zrobić, sir Jamesie - stwierdził Francuz.- Za trzecią linią będą wozy z dobytkiem, czeladź, koniuchowie, cała ta hałastra, która ciągnie śladem armii.Jeśli planujesz przedrzeć się przez nią, i konie, i ludzie będą zmęczeni, zanim w ogóle uderzą na grupę wokół króla, a także ci przy nim będą już ostrzeżeni, że atak nadchodzi od tyłu.- Bez wątpienia - odparł Jim - lecz choć nie używał­bym czarów w bezpośredniej bitwie, to uważam, że jest słuszne użycie ich, by pomogły nam zbliżyć się na odległość, z której szarża na coś się przyda.Rozglądając się w koło nie dostrzegł najmniejszego braku wiary w twarzach patrzących na niego.Uderzyła go wtedy ironia sytuacji, gdyż on sam wcale nie był taki pewien jak oni, że potrafi poradzić sobie z tym, co właśnie zapowie­dział.Jednak z punktu widzenia otaczających go ludzi Magia mogła dokonać cudów, a każdy Mag potrafił używać wszystkich czarów.Spodziewał się, że zapytają przynajmniej, jakich czarów miał zamiar użyć, by umożliwić im podejście do króla i jego straży.Ale nikt nie zapytał i Jim zadowolony był, że nic nie musi wyjaśniać.Muszą mieć jakąś nadzieję na sukces, nieważne jak nikłą.Najlepiej byłoby, żeby żaden z nich nie wiedział, iż ze wszystkich możliwości sprowadzenia ich w pobliże fałszywego księcia, które wciąż roiły mu się w głowie, każda mogła się nie udać.Mogliby wszyscy zginąć na darmo.Ale niech to rozczarowanie przyjdzie jutro, jeśli tak być musi, po tym jak dadzą z siebie wszystko.- To by było na tyle - zakończył Brian.- Jednakże odejdźmy wszyscy, ty też Dafyddzie, nieco na stronę, żebyśmy mogli porozmawiać swobodnym głosem, nie myśląc o tym, że jesteśmy podsłuchiwani, nawet przez naszych ludzi.Ale przedtem - Theolufie! Tomie Sewerze!Nowy giermek Jima i dowódca zbrojnych Briana od­łączyli od grupy zbrojnych, od których trzech łuczników wciąż trzymało się nieco z dala, i podeszli do rycerza.- Tak, sir Brianie? - powiedzieli.- Zajmijcie się tym, żeby tych trzech zacnych łuczników dobrze przyjęto wśród naszych ludzi.Rozumiecie mnie, Tomie, Theolufie? Są teraz jednymi z nas i tak należy ich traktować.- Będzie tak, sir Brianie - odrzekł Theoluf.Podeszli do łuczników i przemówili do nich, potem zabrali ich dalej między zbrojnych.Tymczasem Brian poprowadził rycerzy i Dafydda za róg zrujnowanej kaplicy, do małego porośniętego trawą zakątka.Na miejscu całą swoją uwagę zwrócił na Walijczyka.- Dafyddzie - powiedział - teraz, skoro już jesteśmy w oddaleniu nie tylko od naszych zbrojnych, ale i twoich łuczników, powiedz nam szczerze, jak twoim zdaniem was czterech może otworzyć dla nas przejście w tej ścianie rycerzy otaczających króla Jeana.- Myślą moją było - odrzekł Walijczyk - że z długie­go łuku nie można strzelać z konia sposobem pewnych wschodnich łuczników z krótszymi łukami, o których słyszałem, a którzy strzelają nawet w galopie.Jednakże konno moglibyśmy, ja i moi trzej łucznicy, zbliżyć się do straży króla dość blisko, by posiać wielkie spustoszenie naszymi strzałami, nawet jeśli wszyscy oni będą odziani w płytowe zbroje.Dlatego musicie zaopatrzyć nas w konie.Jednym z powodów, dla których jest ze mną tylko trzech ludzi, jest to, że szukałem nie tylko Mistrzów Łuku, ale i łuczników potrafiących jeździć konno, a ci trzej to potrafią, przyuczywszy się do końskiego grzbietu, z różnych powo­dów, już w wieku chłopięcym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •