[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U szczytu tej kotłującej się ciemności zapaliły się dwie szkarłatne iskry, jakby rozżarzone nagłym powiewem.Tancerze przepływali teraz obok i wpatrywali się w niego, wymawiając jego imię: Simon, Simon, Simon.Po drugiej stronie koła, poza pełzającą ciemnością na tronie, otworzyła się przepaść; dwie złączone dłonie odsunęły się od siebie, jakby rozdzierały starą zasłonę.Otwór zbliżał się do Simona, a jedna z rąk odpłynęła do niego na podobień­stwo ryby.Była to ręka Rachel; zbliżywszy się skinęła na niego.Zamiast zwy­czajnego podejrzliwego wyrazu, jej twarz jaśniała teraz szaloną radością.Wy­ciągnęła dłoń: z drugiej strony otwartą przepaść trzymał gruby Jeremias, Z głupim uśmiechem na bladej twarzy.- Chodź, chłopcze.- powiedziała Rachel, a przynajmniej tak poruszyły się jej usta, bo głos, cichy i zachrypły, należał do mężczyzny.- Chodź nie widzisz miejsca, jakie ci zostawiliśmy? Miejsce specjalnie przygotowane!Jakaś ręka chwyciła go za kołnierz i zaczęła ciągnąć między tancerzy.Bronił się, uderzał w wilgotne palce, lecz był bezsilny.Zobaczył uśmiechnięte usta Rachel i Jeremiasa.Głos stał się donośniejszy.- Chłopcze! Nie słyszysz mnie?! Obudź się!- Nie! - Simon zdołał wreszcie wydobyć okrzyk ze ściśniętego gard­ła.- Nie! Nie! Nie!- Och, na Podwiązki Frayi, chłopcze, wstań! Wszystkich pobudziłeś! Ręka znowu nim potrząsnęła i nagle zabłysło jakieś światło.Simon wstał, próbował krzyczeć, lecz opadł z powrotem, dusząc się kaszlem.Stała nad nim ciemna postać oświetlona lampą naftową.„Właściwie, to on nikogo nie obudził - zdał sobie sprawę Isgrimnur.- Tamci też rzucają się i jęczą od chwili jak tu przyszedłem, jakby trapiły ich jakieś koszmary.Co za piekielnie dziwna noc!"Książę patrzył, jak niespokojne postacie wokół niego uspokajają się i cichną, po czym znowu skierował uwagę na chłopca.„Patrzcie no, szczeniak kaszle jak nie wiem co.Chociaż on nie jest już taki mały - wygląda tylko jak zagłodzony źrebak".Isgrimnur postawił lampę w niszy i odsunął zasłonę z samodziału, by móc dobrze chwycić ramię chłopca.Posadził go w łóżku i uderzył mocno w plecy.Chłopak jeszcze raz zakasłał i uspokoił się.Isgrimnur poklepał go kilka razy szeroką owłosioną dłonią.- Przepraszam, chłopie, przepraszam.Pomalutku, pomalutku.Podczas gdy młodzieniec łapał oddech, książę rozejrzał się po odsłoniętej wnęce, w której znajdował się siennik chłopca.Z tyłu, zza zasłony dobiegały nocne pojękiwania kilkunastu podkuchennych, którzy spali obok.Isgrimnur uniósł latarnię i przyglądał się dziwnym przedmiotom zawieszonym na ocienionej ścianie: postrzępione ptasie gniazdo, jedwabny proporzec - w słabym świetle sprawiał wrażenie zielonego - który pewnie upiększał kiedyś jedną z królewskich zabaw.Na gwoździach wbitych w deskę wisiało też pióro jastrzębia, prymitywne drewniane Drzewo i obrazek, którego postrzępione krawędzie wskazywały na to, że został wyrwany z jakiejś książki.Isgrimnur wytężył wzrok i wydawało mu się, że widzi człowieka z wybałuszonymi oczami i z dziwnie sterczącymi włosami.a może rogami.?Kiedy znowu popatrzył w dół, rozbawiony nieco okropnym chrapaniem śpią­cych młokosów, chłopiec doszedł już do siebie.„Z takim nosem i strzechą - rudych chyba? - włosów ten chłopak wy­gląda jak dziwny ptak bagienny" - pomyślał Isgrimnur.- Przepraszam, że cię przestraszyłem - zaczął książę - ale byłeś pier­wszy od drzwi.Muszę znaleźć Towsera, błazna.Znasz go?Chłopiec skinął głową, przyglądając mu się uważnie.„Dobrze - pomyślał Rimmersman - przynajmniej nie jest tępakiem."- Powiedziano mi, że dzisiaj śpi gdzieś tutaj, ale nigdzie go nie widzę.Gdzie on może być?- Pan jest.jest.- Chłopiec nie mógł się zdecydować.- Tak, jestem książę z Elvritshalla, ale daruj sobie ukłony i tytuły [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •