[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak tedy, kiedy pana Puławskiego w Berdyczowie oblegano, mia-łem więcej sta młodzieży łebskiej, na dzielnych koniach, należycie uzbrojonej i odzianej.Chciałem mu iść na odsiecz, ale Pawlik mnie przekonał, że na kilka tysięcy regularnego woj-ska, opatrzonego w armaty, próżno by było z naszą garścią o jakąś korzyść się pokuszać.Czego innego wkrótceśmy potem dokazali.Pan Puławski, broniąc się w Berdyczowie, tuszył,że go wybawi ogólne powstanie z Kijowskiego i Wołynia; ale panowie: Stępkowski, regi-mentarz jeneralny wojsk królewskich, i Branicki, wówczas łowczy koronny, oba zausznikikróla Poniatowskiego, zniósłszy się z Moskwą, w Kijowskiem nie dopuścili powstania, a cosię tyczy Wołynia, szlachta tameczna, rada, że między sobą rozchwytała ordynacją ostrogską,wcale nie życzyła sobie, by Rzeczpospolita została dość silną, aby o swoją własność mogłasię upomnieć.Wolała więc, wedle swojego zwyczaju, patriotyzm przy kielichach wykrzyczećniż się skromnie poświęcić dla ojczyzny.Znany całej Polsce honor wołyński!Tak więc pan Puławski siedział w forteczce karmelitańskiej jak mysz w pułapce: ni na-przód, ni nazad.Bronił się, jak mógł, ale widząc, że nie masz rady, o kapitulacją prosił.I chy-ba głupi miałby mu to za złe.Jakoś umowa z Moskalami była dobra, bo choć oddał forteczkęi broń, ludzie swobodnie mieli iść na Pokucie, gdzie konfederacja silnie się trzymała.Ale Mo-skal, zwyczajnie jak Moskal, słowa i podpisu nie dotrzymał - i rozbroiwszy załogę, jako jeń-ców wyprawił wszystkich do Kijowa.Otóż tu popisał się Pawlik.Bo jakkolwiek mnie toprzypisują łaskawi przyjaciele, przed Bogiem zgrzeszyłbym przywłaszczając sobie cudzązasługę.Z namowy jego poszedłem z nim dla odbicia naszych, chociaż ich pułk Dońcówkonwojował.Ale że on wszędzie miał swoje stosunki z poddaństwem, łatwo nam było prze-dzierać się między komendami nieprzyjacielskimi, bo każdy krok ich był nam wiadomy.Szli-126 śmy więc manowcami, aby Kozakom zastąpić drogę od kijowskiego gościńca.Pod Prądkiemnie mogliśmy ominąć silnego oddziału Moskali; było tego blisko dwóch tysięcy i cztery ar-maty.Myślałem, że już po nas, ale przytomność Pawlika wszystkiemu zapobiegała.Bo gdymoskiewski jenerał kazał zapytać, co my za jedni, dokąd ruszamy i za czyim rozkazem, Paw-lik odpowiedział, że jesteśmy chorągiew wysłana do Lisianki przez pana regimentarza partiiukraińskiej dla ukojenia rozruchów tam wszczętych przez zbuntowane chłopstwo.W samejrzeczy już tam %7łelezniak koliszczyznę rozpoczynał; a przy tym posłużyło to nam bardzo, żenasi tak porządnie byli odziani, iż śmiało mogli uchodzić za kawalerią narodową.A że Mo-skale pana regimentarza mieli za swojego i nawet wyraznie im było zalecono, aby we wszyst-kim z nim się znosili, jakoś nam uszło, że jenerał na tym poprzestał i szczęśliwej nam życzyłpodróży, sam w swoją stronę postępując.My nazajutrz, kiedy już dobrze zmierzchało, o ćwierć milki od Chodorkowa spotkaliśmyDońców prowadzących naszych braci; mnóstwo było wozów, na których wyprawiono broń wBerdyczowie zdobytą.Dopiero jak przypuścim na nich! Ani pomiarkować nie mogli, skąd tenpiorun pada.Jednak bronić się zaczęli i strzelali z pistoletów.Aż tu nasi w ich ręku będący,spostrzegłszy, że o nich rzecz, dalej do wozów chwytać broń i uzbrajać się czym prędzej,zwłaszcza że chłopi przy rurach, gwałtem z wsiów pozabieranych, nie mogli dobrze życzyćtym napastliwym Kozakom i szczerze pomagali naszym drągami.Kozacy, kilkunastu swoichutraciwszy, niewiele myśląc, w nogi!Tak odbiliśmy pana Puławskiego i cały prawie garnizon berdyczowski; a Pan Bóg nie do-puścił Moskalom, aby się cieszyli ze swojej zdrady, zatrzymując jako brańców tych, co obo-wiązali się swobodnie puścić.Pan Puławski, szczęśliwy, że za naszą pracą a Rzeczypospolitejszczęściem do wolności wrócił i nadal ojczyznie mógł być pożytecznym, na moje przedsta-wienie mianował porucznikiem w moim szwadronie pana Pawlikowskiego - i odtąd pod tymnazwiskiem między nami kursował.Sprawiedliwie dano mu drugi stopień w szwadronie, boon najwięcej się przyczynił do jego utworzenia.Pan Puławski, nad nami objąwszy dowództwo, prowadził nas ze zwykłą jemu odwagą iprzezornością.Po drodze u szlachty tyle koni ponadostawał, że spieszonych żołnierzy nowow jezdzców przekształcił i szczęśliwie złączył się z JW.Potockim, podczaszym litewskim, naPokuciu.A poczciwy Pawlik skończył, właśnie jakby dla usprawiedliwienia przysłowia, że kto mawisieć, nie utonie.On utonął, bo nie miał wisieć, jak chciał lego kiedyś gród żytomierski.Kiedy uchodząc na Pokucie przed Moskalami, wpław rzeprawialiśmy się przez Zbrucz, trzebabyło takiego nieszczęścia, żeśmy jednego tylko utracili człowieka, a tym właśnie był Pawlik.Widno, że koń, w którego ufał, musiał go zawieść; bo kiedyśmy na przeciwnym brzegu sta-nęli, ani Pawlika, ani jego konia jużeśmy więcej nie ujrzeli; a własnymi oczami widziałem,jak był skoczył w rzekę.Szczerześmy go żałowali, ale cóż, kiedy taka była wola Boża! Wie-rzajcie, panowie bracia, mnie staremu, że gdyby nie był marnie zginął, wysoko by zaszedł; boto był rodzimy żołnierz, a do tego całą gębą kawalerzysta.PAN RYZW naszej niegdyś Polszcze, jak wszędzie, ale szczególniej u nas, fortuna się na kole to-czyła: raz była na wierzchu, raz na spodzie, aby nikt się nie pysznił ani rozpaczał.Zdaje misię, że Pan Bóg tak przykazał i że to powinno być wszędzie.Stąd wedle mizernego mojegopojęcia nie chwali się owym narodom, niby od naszego kształtowniejszym, gdzie tak prawo-dawstwo urządzone, ażeby magnat nie obawiał się utraty kiedykolwiek swego magnactwa, a127 chudy pachołek nigdy się nie cieszył nadzieją wyniesienia się na magnata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •