[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Muszę kończyć - powiedziałam.- Chciałam tylko dać znać, że nic mi nie jest.- Może przyjdziecie na kolację? Będzie klops.- Nie jesteśmy parą! I mam robotę.- Jaką robotę?- Po prostu robotę.W następnej kolejności zadzwoniłam do pracy.- Moje mieszkanie zostało wczoraj zbombardowane - powiadomiłam Connie.- Na jakiś czas zatrzymam się u Morellego.- Dobra decyzja - pochwaliła mnie Connie.- Bierzesz pigułki?Uporządkowałam kuchnię i ruszyłam do sklepu.Po godzinie miałam już za­pas ubrań na cały tydzień oraz rachunek spuchnięty do niemożliwości.Do biura dotarłam w południe.Connie i Lula jadły chińszczyznę.- Częstuj się - wybełkotała Lula z pełnymi ustami i przysunęła ku mnie pa­pierowy pojemniczek.- Mamy tego mnóstwo.Smażony ryż, krewetki i jakieś kung fu.Wzięłam sobie krewetkę.- Vinnie dał znak życia?- Jeszcze nie - powiedziała Connie.- A Joyce? Odzywała się?- Nie.I nie przyprowadziła Maxine.- Zastanawiałam się nad tą Maxine - oznajmiła Lula.- Uważam, że siedzi w Point Pleasant.I wcale bym się nie zdziwiła, gdyby mamuśka też z nią była.Atlantic City to była wielka podła podpucha po to, żeby nas odciągnąć od Point Pleasant.Nie podoba mi się to, jak uciekła.Ten samochód na nią czekał.Według mnie mamuśka zrobiła z nas balona.Spróbowałam kawałek kung fu.- Mnie też to przyszło na myśl.Stałam razem z Lula na środku deptaka, naprzeciwko baru “Papuga" i przy­pinałam pager do szortów.Były we fluorescencyjnym pomarańczowym kolorze, ponieważ tylko takie dostałam.Lula miała spodenki w tygrysi wzorek.Na tlenione loczki nawlekła sobie koraliki, tak że po obu stronach głowy miała grube paski w kolorze jaskrawego różu, jadowitej zieleni i słonecznej żółci.Było czterdzieści stopni w cieniu, ocean przypominał miskę ciepłej zupy, niebo mia­ło nieskalany odcień lazuru, a na piasku można by usmażyć jajko.Przyszłyśmy tu na poszukiwanie Maxine, ale widziałam, że uwagę Luli wybitnie rozprasza stoisko z lodami.- Plan jest taki - powiedziałam.- Ty kręcisz się tutaj i masz oko na bar, a ja przeczeszę plażę i deptak.Jeśli zobaczysz Maxine lub cokolwiek, co ma z nią związek, zadzwoń na mój pager.- Nic się nie martw, poradzę sobie.Mam wielką ochotę spotkać tę cholerną mamuśkę.Złapię ją za resztki włosów i.- Nie! Bez łapania, strzelania i rażenia prądem! Jeśli kogoś zobaczysz, śledź go, dopóki do ciebie nie dołączę.- A w samoobronie?- Nie będzie żadnej samoobrony.Nie rzucaj się w oczy.Wmieszaj się w tłum.- Nie będę się rzucać w oczy, jeśli nareszcie kupię sobie loda.- Koraliki na włosach Luli szczękały przy każdym ruchu.- Daj mi na loda, a będę wyglądać jak wszyscy.A co tam, niech sobie kupi tego loda.Najpierw skierowałam się na północ.Przyniosłam ze sobą małą lornetkę, którą skierowałam na plażę, ponieważ Maxine zrobiła na mnie wrażenie miło­śniczki opalania.Powoli i metodycznie zbadałam salon gry i bary.Przeszłam aż do miejsca, w którym kończyły się rozrywki i jarmark cudów stawał się zwyczaj­nym starym deptakiem.Minęła godzina.Zawróciłam i skierowałam się w stronę Luli.- Żadnej znanej twarzy - zameldowała.- Ani Maxine, ani mamuśki.Ani Joyce.Ani Johna Travolty.Wytężyłam wzrok i także nie dostrzegłam żadnej z tych osób.Wyjęłam z to­rebki grzebień i gumkę, po czym zebrałam włosy w koński ogon.Miałam strasz­liwą ochotę wskoczyć do wody, ale postanowiłam zadowolić się lemoniadą.Spra­wy zaszły za daleko.Nie mogłam tracić czasu na takie drobiazgi jak obniżenie temperatury ciała.Zostawiłam Lulę na ławce, kupiłam sobie lemoniadę i ruszyłam w kierunku południowym.Minęłam rozmaite huśtawki i weszłam do salonu gier.Przez chwi­lę odpoczywałam w chłodnym cieniu.Spojrzałam na ścianę, na której zostały wystawione nagrody, i zatrzymałam się jak wryta.Jakaś kobieta przyglądała się prezentowanym fantom.Pięć porcelanowych talerzy za czterdzieści tysięcy punk­tów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •