[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zagryzła wargę, aby powstrzymać łzy. Ten cały związek jest bez przyszłości,i tyle.To samo przeszłam z Darenem, lecz teraz jest gorzej, ponieważ Eldananaprawdę kocham.Chcę z nim być bardziej niż z jakąkolwiek inną osobą do tejpory w życiu.Ale w tym był pies pogrzebany: z jakąkolwiek osobą.Niezależność drogo jąkosztowała i nie zamierzała z niej teraz zrezygnować.Gdyby z nim pojechała, porzucając swe miejsce w kompanii Piorunów Nie-ba, co by z sobą poczęła w Valdemarze? Do regularnej armii zapewne by jej nieprzyjęto, a jeśli nawet, to gdziekolwiek by się obróciła, byłoby to wbrew jakimśzasadom i regulaminom.Z jej przeszłością mogła żądać od kompanii tego, czegonigdy nie otrzymałaby w siłach regularnej armii.Nie była ani pieszym, ani żoł-nierzem szturmowym i w żaden sposób nie pasowałaby do formacji ciężkiej albolekkiej kawalerii.Była zwiadowcą  no dobrze, to jest zadaniem żołnierza pie-szego.Była harcownikiem  to mogłaby robić pod egidą albo lekkiej piechoty(łuk), albo lekkiej kawalerii (miecz).Wiedziała więcej o taktyce od większościoficerów, których do tej pory poznała i to na pewno nie przysporzyłoby jej punk-tów.Lerryn życzliwie spoglądał na inicjatywy swych młodszych oficerów, leczpoza kompaniami najemników tego się po prostu nie praktykowało.Poza tymw regularnych siłach zbrojnych niechętnie widziano byłych najemników, ponie-waż wywierali zły wpływ na dyscyplinę. W rezultacie żyłabym na jego łasce.Nie ma mowy.Nigdy nie postawię sięw takiej sytuacji po raz drugi.Pomimo dławienia w gardle i bólu w klatce piersio-wej na myśl o rozstaniu z Eldanem, postanowienie było nieugięte. Nigdy, mamwłasne życie i nie porzucę go.On nie rozumiał, czym kierują się ci, którzy chcą utrzymywać się z walki i niesądziła, by zrozumiał to kiedykolwiek.Próbowała mu wykazać, że gdyby ludzie228 z zasadami nie zajmowali się walką, to stałaby się ona polem do działania tyl-ko dla ludzi pozbawionych wszelkich zasad; wytrzeszczył na nią oczy, tak jakbymówiła w języku Shin a in.Ona zaś nie była w stanie pojąć jego fanatycznegooddania abstrakcji: krajowi.Cóż, u licha, może kryć się w byle skrawku ziemi,aby za niego umierać? Przecież najczęściej właśnie spory terytorialne sprawiały,że opłacano umiejętności najemników  wciąż tego nie umiała pojąć.Na swójsposób była mu tak obca, jak jedna z tych karsyckich kapłanek.Niepokoiła gojednak bardziej niż one, gdyż była kobietą, którą kochał, która wydawała się my-śleć zupełnie rozsądnie  dopóki nie palnęła czegoś, co całkiem mu umykało,albo dopóki on nie powiedział czegoś całkowicie dla niej bezsensownego.Nie tylko tym się różnili.Na przykład jego podejście do myślmowy.Sposób,w jaki dzielił się swobodnie swoimi myślami z Rathą, wywoływał ciarki na jejskórze i odruchowo kurczyła się w sobie, nerwowo napinając ramiona. Nikt nie powinien móc wnikać tak głęboko do twojego umysłu.To sprawia,że stajesz się bezbronny  myślała z dreszczem prawdziwego strachu. Co dzie-je się, kiedy tak bardzo otwierasz się przed innymi? Bogowie i demony! Władza,jaką to im daje nad tobą.nawet jeśli jedni nigdy z niej nie skorzystają, to jestsłabość, którą drudzy mogą wykorzystać bez skrupułów.I zrobią to.Nie istniałjeszcze zburzony mur, przez który nie dokonano by najazdu.I na dodatek ta jego fanatyczna obowiązkowość.Wróciłby do Valdemaru na-wet, gdyby go to miało kosztować życie, po to tylko, aby osobiście zanieść wieści. To szaleństwo  myślała ponuro. Po prostu szaleństwo.Istnieje tuzin sposo-bów, aby wysłać wiadomość i gdyby użył ich wszystkich, to właściwie mógłbybyć pewny, że dotarłaby do adresata.Może nie tak szybko, ale dotarłaby.On jed-nak musi to zrobić osobiście.Przerażał ją; tak jak go kochała, tak się bała jego i o niego.Była rozdartapomiędzy miłością a strachem i gdy dodać do tego jej niechęć do znalezienia sięna jego łasce, wniosek nasuwał się tylko jeden. To jest niemożliwe.O, bogowie, to jest niemożliwe.A ja mimo wszystko gokocham.Udręczona uchwyciła mocno pień drzewa; kora wpiła się w jej dłonie; bólprzegnał łzy z jej oczu.Zmagała się, aby zapanować nad sobą.Odzyskała rów-nowagę w chwili, gdy pod drzewem zjawił się Eldan, machając do niej ręką, abyzeszła na ziemię.Odetchnęła głęboko kilka razy, by mieć pewność, że dławienie w gardle niepowróci.A potem odmachnęła mu w odpowiedzi, szeroko się do niego uśmiecha-jąc, tak jakby wszystko było w porządku.Nikła zmarszczka zniknęła spomiędzyjego brwi i odwzajemnił uśmiech. Mamy poważniejsze zmartwienia  powiedziała do siebie, ześlizgując sięz drzewa tak samo ostrożnie, jak na nie wchodziła. Najważniejsze, byśmy prze-żyli i dotarli nad granicę.229 Kamień wiercił dziurę w brzuchu Kero, ale w tej chwili nie chciała się poru-szyć, aby go usunąć. Skąd one wszystkie się biorą?  wyszeptał Eldan, kiedy obserwowali jesz-cze jedną kapłankę Pana Słońca, zatrzymującą się tuż poniżej wejścia do ich kry-jówki.Odrzuciła do tyłu kaptur swojego płaszcza i patrzyła w górę na skalną płasz-czyznę klifu.Gdy się spoglądało pod tym kątem, ściana była gładka; skalny wy-stęp, na którym leżeli, zasłaniał wejście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •