[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziedziniec był poczęści wyłożony kamieniem, lecz nie miał dachu; na trawniku pod młodymi drzewkami szemraław słońcu fontanna.Tutaj Ged czekał samotnie przez jakiś czas.Stał bez ruchu i serce biło mumocno, zdawało mu się bowiem, że czuje działające niewidocznie wokół niego istoty i moce, iwiedział, że dom ten zbudowano nie tylko z kamienia, ale i z magii mocniejszej niż kamień.Stałw najskrytszym pomieszczeniu Domu Mędrców i pomieszczenie to otwierało się ku niebu.Wtedy nagle zdał sobie sprawę, że jakiś ubrany na biało człowiek obserwuje go przez spadającąwodę fontanny.Gdy ich oczy się spotkały, jakiś ptak zaśpiewał głośne w gałęziach drzewa.W tym momencieGed zrozumiał śpiew ptaka, język wody spadającej do zbiornika fontanny, kształt chmury,początek i koniec wiatru poruszającego liśćmi: wydało mu się, że on sam jest słowemwypowiedzianym przez blask słońca.Potem ów moment minął; i Ged, i świat byli tacy sami jak przedtem albo prawie tacy sami.Postąpił naprzód, aby uklęknąć przed Arcymagiem i wręczyć mu list napisany przez Ogiona.Arcymag Nemmerle, Przełożony z Roke, był stary, starszy - powiadano - niż jakikolwiekżyjący wtedy człowiek.Jego głos drżał jak głos ptaka, gdy odezwał się, witając życzliwie Geda.Włosy, broda i szata Arcymaga były białe; sprawiał wrażenie, jak gdyby powolne działanie latwypłukało zeń całą ciemność i ciężar, tak iż stał się biały i lekki jak unoszone przez morzedrewno, które sto lat kołysało się na falach.- Mam stare oczy, nie mogę przeczytać, co pisze twój Mistrz - powiedział drżącym głosem.-Przeczytaj mi ten list, chłopcze.Ged odcyfrował więc i przeczytał na głos pismo, które złożone było z runów hardyckich ioznajmiało tylko tyle:  Nemmerle, Panie mój! Posyłam ci kogoś, kto będzie największym zczarowników gontyjskich, jeśli świst wiatru mówi prawdę".List był podpisany przez Ogiona, alenie jego prawdziwym imieniem, którego Ged nigdy dotąd nie poznał, lecz runem Ogiona,Zamkniętymi Ustami.- Przysłał cię tutaj ten, kto utrzymuje w ryzach trzęsienia ziemi, bądz przeto podwójniepozdrowiony.Młody Ogion był bliski memu sercu, gdy przybył tu z wyspy Gont.Opowiedz miteraz o morzach i o dziwach twej podróży, chłopcze.- Nie najgorsza podróż, panie, jeśli nie liczyć wczorajszego sztormu.- Jaki statek przywiózł cię tutaj?-  Cień", wiozący towary z Andradów. - Czyja wola cię tu przysłała?- Moja własna.Arcymag spojrzał na Geda i odwrócił wzrok; zaczął mówić językiem niezrozumiałym dlaGeda, mamrocząc tak, jak czyni to bardzo stary człowiek, którego rozum błąka się pośród lat iwysp.Mimo to w jego mamrotaniu dawały się rozróżnić słowa mówiące o tym samym, o czymśpiewał ptak i o czym mówiła spadająca woda.Arcymag nie wypowiadał żadnego zaklęcia, ajednak była w jego głosie moc, która tak bardzo poruszyła duszę Geda, że chłopiec czuł sięoszołomiony i przez moment zdawało mu się, iż widzi siebie stojącego w dziwnym rozległympustkowiu; samego pośród cieni.A jednak przez cały czas znajdował się na rozsłonecznionymdziedzińcu i słyszał plusk fontanny.Wielki czarny ptak, kruk z Osskil, podszedł do nich, drepcząc po kamiennym tarasie i potrawie.Zbliżył się do rąbka szaty Arcymaga i stał tam, cały czarny, z dziobem jak sztylet iagatowymi oczyma wpatrzonymi z ukosa w Geda.Dziobnął trzy razy w białą laskę, którąpodpierał się Nemmerle, i stary czarnoksiężnik przerwał swoje mamrotanie i uśmiechnął się.- Pobiegaj sobie i pobaw się, chłopcze - powiedział wreszcie jak do małego dziecka.Ged przykląkł znów przed nim na jedno kolano.Gdy się podniósł, Arcymag już znikł.Tylkokruk stał nadal, przyglądając się Gedowi, z dziobem wyciągniętym, jakby chciał dziobnąć laskę,która znikła.Wtem kruk przemówił; odezwał się mową, która wedle przypuszczeń Geda mogła byćjęzykiem Osskil.- Terrenon ussbuk! - wykrakał.- Terrenon ussbuk orrek! - I odmaszerował wyniośle, tak jakprzybył.Ged odwrócił się, aby opuścić dziedziniec; zastanawiał się, dokąd powinien pójść.Pod arkadąnatknął się na wysokiego młodzieńca, który pozdrowił go bardzo grzecznie chyląc głowę:- Jestem Jasper, syn Enwita z Księstwa Eolg na wyspie Havnor.Jestem dziś na twe usługi;mam ci pokazać cały Wielki Dom i odpowiedzieć, na ile potrafię, na twe pytania.Jak mam cięzwać, mój panie?Gedowi, wieśniakowi z gór, który nigdy przedtem nie przebywał wśród synów bogatychkupców i panów wielkiego rodu, wydawało się, że ten chłopak kpi z niego swoimi  usługami",swoim  mój panie", swoimi ukłonami i szuraniem nogami.Odparł krótko:- Nazywają mnie Krogulcem.Tamten odczekał chwilę, jak gdyby spodziewając się jakiejś układniejszej odpowiedzi; nieotrzymawszy żadnej, wyprostował się trochę i odchylił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •