[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Holbrook wszedł do kuchni i wylał zimną zawartość kubka z kawą do zlewuobok Jacka.- Prawdę mówiąc, przeglądałem papiery, próbowałem odkryć jakieś słabościDionizosa czy menad.Coś, co możemy wykorzystać.- Znalazłeś coś?- Nic poza oczywistymi rzeczami.Ale gdybym miał dostęp do mojej bazy danych.- Dokładnie to samo pomyślałem - wpadł mu w słowo Jack.- Gdybym tylko zrobił wy-druki wszystkich plików, znalazłbym jakiś sposób, żeby wykończyć tego boga.Kevin spiorunował ich wzrokiem.253 - Czy nigdy nie przyszło wam do głowy, że jeśli bogowie powrócą, mogą wyłączyćprąd? Mogą przerwać linie telefoniczne? Cholera, wystarczyło tylko trochę pomyśleć.Gdy-byście kupili generator i radio CB, moglibyście nawiązać łączność.Urwał i zamrugał.- Cholera.- Odwrócił się do Penelope.- Jestem równie głupi jak oni.Musimy tylkopojechać do Kmarta, Walmarta, Targetu czy innego sklepu i znalezć generator, baterie albojakieś zródło elektryczności.- Wszyscy jesteśmy głupi - przerwała mu Penelope.- Musimy tylko znalezć samochódz telefonem komórkowym.- Kurwa! - Kevin trzasnął pięścią w stół.- Nie radzę wychodzić z domu - odezwał się Holbrook.- Dlaczego? - zapytał szyderczo Kevin.- Zamierza pan pokonać Dionizosa, czytając wpiwnicy?Nauczyciel odwrócił się do niego.- Nawet nie wiesz, z czym masz do czynienia, ty arogancki mały gnojku.- Ja wiem - oświadczyła Penelope.- Twoja rodzina to wszystko wywołała.Penelope wstała, nie zniżając się do odpowiedzi, nawet nie patrząc na niego.- Chodzmy stąd - powiedziała.- Poszukamy samochodu z telefonem.- Pójdę z wami - odezwał się Jack.- Na wszelki wypadek.- Niepotrzebnie ich zachęcasz.- Oni mają trochę racji - odparł policjant.Wybiegł z pokoju.- Zaraz wracam! - krzyk-nął w drzwiach.- Tylko wezmę broń!Dobrze było znowu jechać samochodem.Napotkali ślady nowych zniszczeń - przewrócone drzewa i dopalające się stosy mebli,których nie widzieli poprzedniego dnia, kiedy tędy jechali - ale mimo wszystko lepiej sięczuli na zewnątrz niż zamknięci w klaustrofobicznym domu Holbrooka.Przestrzeń, ruch,widok nieba poprawiły nastrój Penelope.Zbudziły w niej większą nadzieję niż Holbrook zeswoim arsenałem faktów i opowieści o tajnych stowarzyszeniach, chociaż całkowicie nielo-giczną, opartą wyłącznie na preferencjach emocjonalnych - nadzieję, że znajdą jakieś wyj-ście, że zatriumfują nad Dionizosem i jego sługami.A potem skręcili w Monticello i zobaczyła pasaż handlowy.Wszelka nadzieja natychmiast w niej umarła.Pasaż był okupowany.W brązowych ce-glanych ścianach domu towarowego Nordstroma powybijano wielkie dziury.Budynek Sear-sa zmienił się w ruinę o trzech ścianach.Wyznawcy wylewali się i wlewali przez otwarte254 drzwi na środku pasażu, tańczyli i podskakiwali.Wielu było nagich i pokrytych krwią.Wie-lu niosło odcięte części ciała.Samochody na parkingu rozbito albo poprzewracano, ichpogięte metalowe formy ozdobiono wesoło kwiatami i wielobarwnymi chorągiewkami.Rozmiary zniszczeń odebrały jej ducha.Ich było tylko czworo.W samym pasażu kręciłysię setki ludzi.Ilu było w całej dolinie? Jak mogli podjąć walkę z tak przeważającą siłą?Krew.I jak mogli walczyć z czymś, na co sami nie byli odporni? Bała się mocy, która zmieniłatych wszystkich zwyczajnych obywateli w niemoralnych hedonistów, nienawidziła tego.aleto ją pociągało.Widziała pijanych, dzikich ludzi i jakaś jej część chciała się do nich przyłą-czyć, zostać jedną z nich.Czy innych też kusiło? Zerknęła ukradkiem na Jacka i Kevina, ale nie potrafiła odgad-nąć, co myśleli, co czuli.Szybko przejechali obok pasażu.Po drugiej stronie ulicy stał splądrowany supermarket,wszystkie frontowe okna rozbite, produkty żywnościowe wyrzucone na parking.Nawet dozamkniętego wnętrza samochodu docierał silny, niemal duszący smród skwaśniałego wina,zepsutego mleka i gnijących warzyw.Dalej po prawej, na miejscu stacji Sheila, płonął ogień,kłęby czarnego, gryzącego dymu wzbijały się w powietrze i zlewały z nisko wiszącymi chmu-rami.To koniec świata, pomyślała Penelope.Albo koniec świata takiego, jaki znali.Nie wywo-łany przez wojnę atomową, skażenie biologiczne ani najazd z kosmosu, tylko przez odro-dzenie starożytnej religii.A wszystkiego dokonały jej matki.- Podjedziemy do bogatszej dzielnicy - zaproponował Kevin.- Lekarze, prawnicy, onizawsze mają telefony w samochodach.Rzeczywiście na ekskluzywnym osiedlu, w zamkniętym garażu domu imitującego stylTudorów znalezli lexusa z telefonem samochodowym.Pozostałe samochody na ulicy zostałypoprzewracane i spalone, ale ten jakoś się uchował przed wyznawcami.Kevin i Penelopezaczekali na zewnątrz, a Jack kolbą rewolweru wybił jedno z tylnych okien rezydencji iposzukał kluczyków do samochodu.Pospieszyli do garażu, żeby wypróbować telefon.Linia zablokowana.Wyprowadzili samochód z garażu na podjazd i spróbowali jeszcze raz.Wciąż zablokowana.Przy następnej przecznicy znalezli następny samochód z telefonem.Mercedesa.Też zablokowany.- Gówno! - Kevin zatrzasnął drzwi.- Kurwa, i co teraz robimy?255 - I tak to był strzał w ciemno - wytknęła mu Penelope.- Więc poszukajmy CB - zaproponował Jack.Kevin kiwnął głową, chociaż wyraznie stracił już nadzieję na uzyskanie połączenia z ze-wnętrznym światem.- Dobra - powiedział.Zamienili swój samochód na mercedesa, który miał podwójny bak zatankowany do peł-na.Banda małych dzieci obrzuciła ich butelkami i kamieniami, kiedy krążyli po ulicach,rozglądając się za ciężarówką czy pikapem.W jednym miejscu grupa nagich, wyraznie men-struujących kobiet, wymachujących włóczniami sporządzonymi domowym sposobem zrydli ogrodniczych i trzonków od mioteł, ścigała ich prawie przez dwie przecznice, zanimwreszcie zostały w tyle za samochodem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •