[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona była przeznaczona dla Asuhary – cóż, że tostarzec i inwalida, skoro osobowością i charyzmą przytła-czał nawet ją? Czy jemu, Peterowi Ablowi, starczy autory-tetu i siły charakteru na Oksanę – taką, jaką stała się teraz?Wątpił.A gdy zwątpił w siebie, to jak ją będzie prowadził kuspełnieniu? Jak dotrzyma Układu? Ona już jest brylantem.Co tu dalej szlifować?#Infover WM qjfjsks448mt2ikirm2yv28zuy10n4ip4h1ha00x#Wieczorem Peter zrozumiał, że nie osiągnął jeszcze pełni siłi położył się spać z bólem głowy.W czwartek rano czuł sięw obowiązku pójść na parę godzin do zakładu – co innegosłuchać opowieści Isano, a co innego zobaczyć na własneoczy efekty pożaru i spowodowanego przezeń bałaganu – alezaczął ten dzień inaczej, niż zamierzał.W willi pojawili sięludzie z nakazem wydania archiwalnej dokumentacji księgo-wej SowLesChozu.Po konsultacji z radcą prawnym zdecydo-wano, że ten przyśle dwie osoby ze swojej kancelarii, którepod nadzorem Oksany spisywałyby wydawane dokumenty.W zakładzie stwierdził, że lokalni prokuratorzy, którzydotąd prowadzili śledztwo w Keyaki, zniknęli, a nowi roz-poczęli przesłuchania od początku.Kilkoro pracownikówzatrzymano.Konieczność dokonania kolejnego szybkiegoremontu, zapewnienia tymczasowej przestrzeni w miejscespalonej połowy piętra biurowca i zalanej reszty, urucho-mienia nowych serwerów, łącz, sieci i telefonów, w zesta-wieniu ze sprawami bieżącymi spowodowała, że przyszedłdo domu pod wieczór i padł na łóżko jak nieżywy; w do-datku ponownie z bólem głowy.Piątek zaczął się od przesłuchań dyrekcji.Peter, po udzieleniu wyjaśnień śledczemu w randze puł-kownika, zapytał o rzecz podstawową: – Czy macie pod kluczem całą bandę? Chodzi o takich,którzy mogliby być zagrożeniem dla nas w Keyaki Kugła,a szczególnie dla tych, którzy wam pomogli. – Nie bójcie się, dyrektorze, bo, rozumiecie, sam nie chciał-bym, by Oksanie Szlinowej coś złego się przytrafiło.Udałasię wam ta wasza, powiedzmy, gospodyni.Gratuluję wamjej, dyrektorze Abel.600 ⁄601#Infover WM rdgdvsdxok0s6onzulsxujjshefab1b1ty88sj0z#A to się koneser znalazł! By ukryć swoje zaskoczenie wy-znaniem oficera, szybko wymyślił następne pytanie: – Kogo w sumie aresztowaliście? – To, rozumiecie, tajemnica śledztwa, ale mogę powie-dzieć, że czwórkę głównych przestępców mamy pod klu-czem.Jest też kilkoro pomniejszych, którzy im pomagali,a to jeszcze nie wszystko.Tak więc musicie starać się dla tar-taku o nowych pracowników, bo ładnych paru wam ubędzie.Tu śledczy uśmiechnął się ironicznie.Peter odruchowo zapragnął zmazać ten uśmiech z twarzypracownika sowieckiej bezpieki. – Wam też.Udało się. – Z radia Bira wiem, że ta banda ma więcej porwań nasumieniu… – Zgadza się.Co najmniej trzy – do tylu już niektórzy sięprzyznali. – I Kirył Konstantynowicz Sipowskij brał w tym udział? –zapytał Peter z powątpiewaniem.Oficer się skrzywił. – Czy w porwaniach, to nie wiemy, sprawdzamy.On wspo-magał brata w zbieraniu danych do wymuszania haraczyi okupów.Bo w bandzie istniało coś w rodzaju specjalizacji.Kirył Konstantynowicz znajdywał ludzi, których można byłoszantażować, a przy okazji, niejako na boku, organizowałwłasny permanentny przekręt ze sprzedażą tarcicy.KapitanSiergiej Sipowskij krył brata i dokonywał zastraszeń, Zwie-riew porwań, zaś kilku podwładnych z Komendy Obwodo-wej pomagało im. – I oni podpalili Keyaki? – A nie, podpalali miejscowi, powiedzmy, chuligani.Jed-nego mamy pod kluczem, kilku sprawdzamy.To tacy, coza kilka flaszek wódki zrobią każde świństwo.Kirył Kon-stantynowicz miał na usługach wielu takich, zbyt wielu, i to#Infover WM ez2zphczp0idt2tsl0mgtwucqhti2gcyuqcc82vi#właśnie go zgubiło.Gdy nastały nowe stosunki, nie mógłot tak zamknąć działalności, bo pozbawieni drobnych, alestałych dodatków do pensji wspólnicy by tego nie zrozu-mieli.Proceder szedł dalej siłą rozpędu i to przyczyniło siędo końca bandy. – A Grubin? – To człowiek Sipowskich.Na co dzień fałszował kwitydrzewne na dostawy surowca i pilnował, powiedzmy, inte-resu od strony wyrębów.Jego udział w przetrzymywaniuTakuyi nie podlega kwestii. – Powiedzcie mi, towarzyszu pułkowniku – jeśli oczywi-ście możecie – dlaczego mnie tylko ogłuszyli na tej drodze,a nie zabili ani nie porwali? – Mieliście szczęście, dyrektorze.Do okupu wybrali Ta-kuyę, bo spodziewali się, że Japończycy za swego szybciejzapłacą; a w ogóle chodziło im o to, by nie było komu we-zwać straży pożarnej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •