[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniałem sobie zarazem uwagi, jakie niegdyś czyniłem nadrozmaitością stopni pojęć u zwierząt, której przyczynę upatrywałem w odmienności sposobów płodzenia, w różności warunków rozwoju za-rodka i w różności wychowania.Ta rozmaitość stopni pojęć, wyrażają-ca się szeregami rosnącymi lub malejącymi, zaprowadziła mnie znówna teren matematyki.Jednym słowem, wpadłem na myśl wynalezieniaformuły, która dla całego państwa zwierzęcego określałaby czynności jednakowego rodzaju a różnej wartości.Rozogniła się moja wyobraź-nia, sądziłem, że potrafię oznaczyć miejsce geometryczne i granicę każdego z naszych pojęć i każdej wynikającej z tych pojęć czynności, czyli, wyraźniej mówiąc, zastosować obliczenie do całego systemu natury.Dręczony natłokiem myśli, uczułem potrzebę odetchnięcia świe-żym powietrzem, wypadłem więc na wały i trzy razy je obiegłem, samnie wiedząc, co czynię.Nareszcie ochłonąłem nieco; dzień poczynał już świtać, chciałemzanotować sobie niektóre wnioski i tak pisząc skierowałem się w stronę domu.a raczej miałem wrażenie, że wracam drogą do domu.Stało siębowiem inaczej: zamiast pójść na prawo od wysuniętego bastionu, po-szedłem na lewo i przez furtkę wypadową wyszedłem w fosę.Światłodnia było jeszcze słabe i ledwie widziałem, co piszę.Pragnąłem czym prędzej wrócić do domu i podwoiłem kroku, myśląc ciągle, że idę wewłaściwym kierunku, w rzeczywistości jednak szedłem po skarpie słu-żącej do przeprowadzania dział w chwili wycieczki, i znajdowałem się już na przedpolu twierdzy.NASK IFPUG256Ze zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UGPomimo to bynajmniej nie spostrzegłem mojej pomyłki; nie zważa-jąc na otaczające mnie przedmioty, biegłem bez przerwy, gryzmoląc na tabliczkach, i tak coraz więcej oddalałem się od miasta.Na koniec, zmęczony, usiadłem i cały oddałem się moim rachunkom.Po pewnym czasie podniosłem oczy i ujrzałam się śród Arabów;ponieważ jednak znam trochę ich język, dość używany w Ceucie, po-wiedziałem im przeto, kim jestem, i prosiłem, żeby mnie odprowadzili do mego ojca, który nie omieszka dać im sowitego wykupu.Wyraz„wykup” zawsze dobrze brzmi w uszach arabskich; otaczający mnieobrócili się z uśmiechem do naczelnika i zdawali się oczekiwać od niego odpowiedzi zapowiadającej im obfity zysk.Szejk długo stał zamyślony i poważnie głaskał swoją brodę, poczym rzekł:– Słuchaj, młody nazarejczyku.znamy twego ojca jako bogobojne-go człowieka; słyszeliśmy także różne rzeczy o tobie.Powiadają, że jesteś równie dobry jak twój ojciec, ale że Pan Bóg pozbawił cię pewnej części twego rozumu.Niech cię to bynajmniej nie martwi.Bóg jest wielki i daje ludziom lub też odbiera im rozum wedle swego upodobania.Szaleńcy są żywym dowodem potęgi boskiej i nicości rozumuludzkiego.Szaleńcy, nie znając złego ani dobrego, przedstawiają nam oprócz tego dawny stan niewinności człowieka.Są oni na pierwszymstopniu świętości.Nazywamy ich marabutami, równie jak naszychświętych.Wszystko to jest w zasadach naszej wiary; zgrzeszylibyśmy wiec, wymagając za ciebie okupu.Odprowadzimy cię do pierwszejhiszpańskiej forpoczty z wszelkim szacunkiem i czcią, jakie podobnym tobie ludziom przynależą.Wyznam wam, że mowa szejka zmieszała mnie do najwyższegostopnia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •