[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Koran zabrania picia napojów alkoholowych.– Nie zabrałeś nic do picia?– Oczywiście, że nie.– Gemmel wskazał na sprzęt wypełniający ciężarówkę.– I tak mielibyśmy dość kłopotów, gdyby przyłapali nas z całym tym kramem.Ale w przypadku znalezienia butelki whisky uznaliby się na dokładkę za znieważonych.– Do diabła! – ze złością wykrzyknął Hawke.Alan Boyd uśmiechnął się krzywo.– Jeśli się mylimy i Bóg istnieje, to tam właśnie niechybnie pójdziemy.14Orkiestra London Coliseum zaczęła grać uwerturę do baletu “La Bayadere”.Maja Kaszewa, w turbanie i tunice, składających się na kostium do jej roli, wyjrzała przez szparę w kurtynie.Widziała, jak Gemmel zajmuje miejsce w dziesiątym rzędzie na parterze.Wyglądał na zmęczonego; takie też zrobił na niej wrażenie, gdy rozmawiała z nim po południu przez telefon.Odpowiedział zaspanym głosem, ale usłyszawszy, że to ona, szybko oprzytomniał.Spytała, jak udała mu się podróż, na co odpowiedział: w porządku.Zawiadomiła go,że nie będzie w stanie przyjść do niego na kolację.Próbowała jakoś to zorganizować, ale to nie jest takie proste, zwłaszcza że miał to być ich ostatni wieczór przed wyjazdem do Rosji, a w takich sytuacjach niektórzy ludzie robią się nerwowi.Tak więc cały zespół oczekiwany był na pożegnalnym przyjęciu.Miała nadzieję, że ją zrozumie.Zapewnił, że wszystko rozumie i że tak czy inaczej z niecierpliwością czeka na chwilę, kiedy zobaczy ją na scenie.Kiedy nie odpowiadała przez dłuższą chwilę, zapytał:– Jesteś tam jeszcze, Maju?– Tak – odparła cicho.– I.Peter, dzisiaj będę tańczyć tylko dla ciebie.I odłożyła słuchawkę.W połowie przedstawienia Gemmel zmuszony był uwierzyć jej obietnicy.Wiedział doskonale, że wybitne tancerki w każdym widzu z osobna potrafią wytworzyć przekonanie, że ich sztuka adresowana jest właśnie do niego.To jednak było coś innego.Maja Kaszewa tańczyła naprawdę tylko dla niego; tańczyła doskonale i z uczuciem.Zatarła się linia oddzielająca biegłość techniczną od emocjonalnego wyrazu tańca.Udało jej się porwać resztę zespołu i całą widownię, ale prawdziwy i jedyny adresat jej pasji siedział w dziesiątym rzędzie, chłonął jej uniesienie i utożsamiał się z baleriną; razem z nią poruszał się po scenie, współczuł z nią, i jak ona, wraz z finałowym crescendo, poczuł się pusty i wyczerpany.Kiedy sala wybuchła oklaskami, jednocząc siew uznaniu i podziwie, on przecisnął się do wyjścia, minął foyer i wyszedł na ulicę w wilgotną, zimną noc i przemaszerował sześć kilometrów do swego małego mieszkania.Zrobił sobie mocną kawę, nalał kieliszek koniaku i zagłębiwszy się w fotelu próbował znów poczuć się sobą.W ciasnej garderobie nie było już miejsca nawet na kwiaty.Barwny, rozgadany tłum miłośników baletu wypełnił bez reszty nawet wąski korytarz.Mimo zmęczenia Maja czuła wreszcie wewnętrzny spokój.Zupełnie rozluźniona siedziała na krześle plecami do lustra, prawie nie zauważając zgiełkliwej zgrai admiratorów.Raz jeszcze przeżywała całe przedstawienie – ruch po ruchu.Cokolwiek się wydarzy, pozostanie ono głęboko wryte w jej pamięć; w pamięć jej ciała.Zdarzył się oto jeden z tych rzadkich przypadków, kiedy zewnętrzne okoliczności i wydarzenia dobywają z duszy artysty dzieło jego życia.Maja Kaszewa wiedziała, że w przyszłości będzie może tańczyć dobrze, ale nigdy lepiej niż dzisiaj; i zdawała sobie sprawę, że udało jej się osiągnąć szczyt między innymi dzięki temu mężczyźnie, którego miała wkrótce oszukać, a może i zniszczyć.Nie dbała jednak o to.W ciągu minionych dwu godzin dała mu wszystko, co mogła mu dać.Lew Tudin, stojąc w drzwiach garderoby, obserwował ją poprzez ciżbę wielbicieli.Doznawał jednocześnie najróżniejszych emocji: podniecenia nadchodzącymi wypadkami, wzruszenia tym, co przed chwilą ujrzał na scenie, i smutku, bo instynktownie wyczuwał, co kryło się za tym wybuchem talentu Mai.Zobaczył, że podniosła wzrok, spojrzała w jego stronę i skinęła głową.Zaczął wypraszać gości z garderoby.Kiedy za ostatnim zamknęły się drzwi, Maja odwróciła się do lustra, przystępując do usuwania makijażu.Tudin pozostał przy drzwiach, skąd widział odbicie jej twarzy w lustrze.Znów spojrzała na niego zamyślonym wzrokiem.– Wiesz, Maju – powiedział cicho – w ostatnich tygodniach wiele razy oglądałem twoje występy.Ale dzisiaj, to był czysty taniec.Brak mi słów, żeby powiedzieć ci, jaka byłaś wspaniała.Nigdy tego nie zapomnę.Dziękuję ci.Na jej twarzy w lustrze pojawił się słaby uśmiech.– Kto wie, czy nie tańczyłam po raz ostatni.– Niemożliwe – zaprzeczył.– Nawet o tym nie myśl.Nie będzie tak źle.Obróciła się razem z krzesłem i spojrzała mu w oczy.Twarz miała białą od kremu.– Wszystko skończone – westchnęła.– Teraz będę tylko przynętą, czekając na waszą ofiarę.– Tańczyłaś dla niego – powiedział, nie próbując temu stwierdzeniu nadać charakteru pytania.W jego głosie pojawił się ból.– Tak.Tańczyłam dla niego.Może choć tyle mogę dla niego zrobić.I może to wszystko, czego on chce ode mnie.Wciągnął głęboko powietrze.– Zobaczymy.Wszystko zostało przygotowane.Wymkniesz się z przyjęcia koło północy.Potem bocznymi drzwiami wyjdziesz na ulicę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]