[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Nie ma mowy, żebym ci pozwoliła nie dotrzymać obietnicy, kochana.Nawet o tym nie myśl.Nie wybieramy się do markiza de Sade, tylko do twojej matki, na litość boską! Jak długo jej nie widziałaś?Jacqueline spojrzała w sufit.– Chyba dwa lata.Może nawet trzy.– Chcesz powiedzieć, że ona nigdy nie widziała cię szczupłej?!– Nie.Nie w naturze.Sheila pokręciła głową.– Nie rozumiem cię.Jeszcze niedawno mogłabyś występować w roli dublerki słonia Dumbo.Nie sądzisz, że twoja matka byłaby dumna widząc, jak wyglądasz teraz?– Nie mam pojęcia.Nie wiem, co może się jej podobać.Wiem tylko, czego nie lubi.– To znaczy?Jacqueline zmrużyła oczy w zamyśleniu.– Matka jest.Sama nie wiem.To trudno wyjaśnić.Może chodzi o to, co mówi.Albo raczej o sposób, w jaki mówi niektóre rzeczy.Następnego dnia, przed południem dotarły do posiadłości Maureen w Connecticut.Sheila była podekscytowana.Wciąż coś paplała w podnieceniu i chichotała.Jacqueline wydawała się obojętna, ale w głębi duszy nie mogła się doczekać spotkania z matką.Może nawet miała nadzieję, że uda się jej naprawić ich wzajemne stosunki i znów obie poczują to ciepło i bliskość, jakie łączyły je przed laty.Dotychczas brakowało jej odwagi, ale upór Sheili stworzył okazję do pojednania.Sheila poprawiała włosy, gdy Jacqueline naciskała dzwonek.– Ta „trwała” za bardzo mi się kręci, nie?– Wyglądasz świetnie, nie przejmuj się.– Jak mam do niej mówić? Pani Ramsey?– Sheila, daj spokój.Po prostu Maureen.– Ale mam się ukłonić, czy coś w tym stylu? Może dygnąć?– Bądź sobą.– Chryste, nie żartuj! Za moje zachowanie jeszcze wylądowałybyśmy w więzieniu!Pokojówka otworzyła ciężkie, frontowe drzwi.Jacqueline niepewnie wkroczyła do domu.Za nią podreptała dziwnie onieśmielona Sheila.– Jacqueline!Maureen Ramsey, uśmiechając się szeroko ruszyła przez pokój w kierunku córki.Opierała się na lasce i lekko powłóczyła nogą.Widząc uśmiech matki, Jacqueline przyśpieszyła kroku.Obie kobiety objęły się i mocno przytuliły.To ciepłe przywitanie przypominało spotkanie dwóch serdecznych przyjaciółek, które nie miały ze sobą kontaktu od dłuższego czasu.Po tych czułych uściskach Maureen odsunęła się od córki na długość ramienia.– Niech ci się przyjrzę.Słowo daję, wyglądasz oszałamiająco!Jacqueline rozpromieniła się jak nastolatka i wolno obróciła w miejscu.– Czy to nie fantastyczne?– Niewiarygodne! Po prostu nieprawdopodobne!Jacqueline nie posiadała się z radości.– Oglądasz serial, mamo?– Och, nie przepuściłam ani jednego odcinka! Grasz cudownie.– Spojrzenie matki powędrowało z wolna ku Sheili.– A to pewnie twoja wspaniała współlokatorka, o której słyszałam?Jacqueline odwróciła się zmieszana.Popełniła gafę.– Przepraszam cię, Sheil.Mam paskudne maniery.Mamo, to Sheila Hastings.Jest dla mnie kimś więcej niż współlokatorką.– Chwyciła Sheilę za nadgarstek i przyciągnęła bliżej.– To moja najbliższa przyjaciółka.Sheila nieśmiało zerknęła na panią Ramsey, ale gdy tylko podały sobie ręce, jej skrępowanie zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.– Miło mi cię poznać, Sheila.Sheila przez chwilkę zbierała się w sobie.– Mnie o wiele bardziej, pani Ramsey.– Mów mi Maureen.– Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałam się z tobą spotkać.Nie mogłam się doczekać – plotła Sheila potrząsając ramieniem aktorki jak dźwignią pompy.– Dziękuję – odrzekła Maureen, z trudem uwalniając rękę.– Usiądźmy.Zaprowadziła je do salonu, gdzie wszystkie zasiadły wokół niskiego stolika do kawy.Maureen pochyliła się do przodu i z ożywieniem zwróciła do córki.– Dochodzą mnie słuchy, że oglądalność twojego serialu bije wszelkie rekordy.To prawda?– Tak! W ciągu dwóch miesięcy awansował na pierwsze miejsce „listy przebojów”! – przytaknęła z uśmiechem Jacqueline.– I wciąż się na nim utrzymuje – dodała Sheila.– Musisz być podekscytowana.– Och, mamo! Jestem taka szczęśliwa!Maureen lekko ścisnęła dłoń córki.– A ja jestem z ciebie taka dumna, Jacqueline – powiedziała ze szczerym uznaniem.Oczy Jacqueline zwilgotniały.– Mamo.– zaczęła wzruszona, również ściskając rękę matki –.nie dokonałabym tego bez twojej pomocy.– Raczej bez pomocy doktora Hume’a.– O nie.– Jacqueline spojrzała w kierunku pokojówki stojącej dyskretnie kawałek dalej z herbatą i ciastkami.– Kiedy wracam pamięcią do dni poprzedzających mój wyjazd do Spa, który mi załatwiłaś, to wydaje mi się.wydaje mi się, jakbym wtedy żyła w innym świecie.Prawda Sheila?– Na innej planecie – zgodziła się Sheila.– Nie wyobrażam sobie nawet, jak mogłabym ci się za to odwdzięczyć, mamo.– Nonsens! Wystarczy, że widzę cię szczęśliwą.Ale czy rzeczywiście twoje życie aż tak się zmieniło?– Całkowicie.Nie masz pojęcia, jak.– Czyżby? – Maureen mrugnęła znacząco.– Zatem muszę zadać ci pytanie, które od dawna nie daje mi spokoju.Jak tam twoje stosunki z mężczyznami? Pewnie masz teraz mnóstwo wspaniałych adoratorów.Jacqueline wzruszyła ramionami.– Tak naprawdę, niezbyt wielu.Nie mówię, że nie otrzymuję różnych ofert.Ale po prostu brakuje mi czasu.Jestem zbyt zajęta pracą.Sheila parsknęła śmiechem.– Nie wierz w to.Jackie przyciąga więcej facetów niż pies pcheł.Jacqueline zarumieniła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •