[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam na myśli pozostawanie na Ziemi.W kosmosie będzie pan miał przynajmniej co robić.- Jeszcze jedno mnie zastanawia - Blake zmienił temat.- Skąd tyle o mnie wiecie? Jak odkryliście prawdę? Jak się do niej dokopaliście?- To kwestia dedukcji opartej na intensywnej obserwacji i badaniu.Ale nic byśmy nie zrobili bez pomocy Krasnoludów.No tak - pomyślał Blake.Znowu te wszędobylskie Krasnoludy.- Interesowały się panem - ciągnął Horton.- Wygląda na to, że one interesują się wszystkim, co żyje.Myszami polnymi, owadami, jeżozwierzami, a nawet ludźmi.Przypuszczam, że można je nazwać psychologami, choć nie w powszechnie rozu­mianym znaczeniu tego słowa.Ich zdolności daleko wykracza­ją poza psychologię.- To nie byłem ja.Chcę powiedzieć, że to nie był Andrew Blake.- Nie, jako Andrew Blake był pan po prostu człowiekiem.Ale one wyczuły was trzech.Na długo przedtem, zanim my wiedzieliśmy o tym.Choć w końcu też byśmy to odkryli.Spę­dziły mnóstwo czasu z Myślicielem.Siedziały tam i patrzyły na niego.Ja jednak podejrzewam, że robiły coś więcej.- Tak więc ludzie i Krasnoludy przekazują sobie podstawo­we wiadomości.- Może nie wszystko, ale w tym wypadku wystarczyło, by poznać pańskie możliwości.Zrozumieliśmy, że takich zdolno­ści nie wolno stracić.Musi pan mieć szansę, by je wykorzystać.Wiedzieliśmy, że tutaj, na Ziemi, nie są przydatne.Wtedy Ad­ministracja zdecydowała się na przekazanie panu statku.- Więc powracamy do jednego punktu - podsumował Blake.-Mam zadanie do wykonania.Chcę czy nie, muszę się go podjąć.- To zależy od pana - odparł sztywno Horton.- Nie prosiłem o taką pracę.- Nie.Wiem, że pan nie prosił, ale spodziewam się, że moż­na z niej czerpać jakąś satysfakcję.Siedzieli przez chwilę w milczeniu, niezadowoleni z rozmo­wy.Horton wypił brandy i odstawił szklankę.Blake sięgnął po butelkę.- Nie, dziękuję - powiedział senator.- Muszę już iść.Tylko mam do pana jeszcze jedno pytanie.Co już pan wie i co spo­dziewa się pan tam znaleźć?- Nie mam pojęcia, czego możemy oczekiwać.A jeśli cho­dzi o to, co wiemy: wiele rzeczy, które w sumie nic nie znaczą.- Żadnej wskazówki? Czy nie wyłania się jakiś wzór, jakaś ostateczna myśl?- Tak, jest jedna wskazówka.Bardzo słaba.Uniwersalny umysł.- Umysł, który operuje światem, naciska niezbędne guziki?- Może - odparł Blake.- Może coś w tym rodzaju.Horton odetchnął głęboko.- O mój Boże - westchnął.- Tak - o mój Boże - powtórzył Blake, niemal szyderczo.- Muszę już iść.- Horton wstał pośpiesznie.- Dziękuję za brandy - powiedział chłodno.- Senatorze - odezwał się Blake - przesłałem Elaine wiado­mość, ale nie otrzymałem odpowiedzi.Próbowałem też do­dzwonić się.Na próżno.- Tak - odpowiedział Horton.- Wiem o tym.- Przepraszam pana, muszę się z nią zobaczyć przed wyjaz­dem.Są pewne rzeczy, które chcę jej powiedzieć.- Panie Blake - mówił Horton - moja córka nie chce ani pa­na widzieć, ani rozmawiać z panem.Blake podniósł się wolno i patrząc mu w twarz, zapytał:- Ale jaki jest powód? Może mi pan powiedzieć?- Myślałem, że to musi być jasne nawet dla pana, panie Blake.34Cienie pełzały po pokoju.Blake już od wielu minut siedział nieruchomo na sofie z jedną natrętną myślą powracającą do je­go skołatanego mózgu.W kółko rozważał jeden niezaprzeczal­ny fakt.Ona nie chce się z nim zobaczyć ani nawet porozmawiać - to przecież wspomnienie jej twarzy pomogło mu wyzwolić się z ciemności i ciszy.Jeżeli senator mówił prawdę, to wszystkie tęsknoty i wysiłki poszły na marne.Lepiej by było, gdyby po­został tam, gdzie był; leżał i uzdrawiał się, póki Myśliciel pro­wadził swe rozmyślania i kalkulacje.Ale czy senator rzeczywiście mówił prawdę? Czy nie była to jakaś forma zemsty za rolę, jaką Blake odegrał w odrzuceniu projektu bioinżynierii? Czy nie powiedział tak, by choć w czę­ści odpłacić za swe rozczarowanie i porażkę?Blake wiedział, że to nie było zbyt prawdopodobne.Senator z pewnością na tyle znał się na polityce, by wiedzieć, że głoso­wanie powszechne nad projektem bioinżynierii przypominało loterię.W tym wszystkim było coś dziwnego.Na początku Horton był uprzejmy, byle słówkiem zbył sprawę referendum, a po­tem stał się nagle zimny i szorstki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •