[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mamusię też - odparł ze słodyczą prefekt.- Masz jakieś preferencje co do miejscaprzeznaczenia?Lucjusz nie mógł się otrząsnąć z szoku.Bliźniaki zawodziły żałośnie.- Dziadek miał przyjaciół w Egipcie - wydusił z siebie w końcu.- Ja mam pewneinwestycje w Aleksandrii.- Egipt może być.- Sejanus skinął głową.- To ziemia cesarska, a nie prowincja podjurysdykcją senatu.Moim agentom będzie łatwiej mieć na ciebie oko.Zwinął ciasno papirus i oddał żołnierzowi, który mu go przyniósł.- Spal to natychmiast.Zbierzcie wszystkie pozostałe dokumenty i zabieramy się stąd.Chwilę później już ich nie było.W domu zapadła cisza, przerywana tylkochlipnięciami malców.Niewolnicy z wolna zaczęli wynurzać się z kryjówek.Kobietyotoczyły Acylię, próbując pocieszać ją i dzieci.Mężczyźni podeszli do Lucjusza, on jednakodprawił ich gestem.Poszedł do gabinetu.Z półek zniknęły wszystkie zwoje - nie tylkomateriały astrologiczne, ale i cała jego buchalteria.Jak ma zamknąć sprawy w Rzymie,pozbawiony dostępu do dokumentów? Zabrali nawet jego skromny zbiór dramatów i poezji.Długą chwilę stał nieruchomo, wpatrując się półprzytomnie w rząd pustych przegródek, wktórych do niedawna spoczywały kopie historii Tytusa Liwiusza - prezent od Klaudiusza.Dotąd nie znalazł czasu, by się wziąć do ich studiowania, a teraz.Cóż, w Aleksandrii napewno znajdzie się choć jeden egzemplarz.Tamtejsza biblioteka słynie ze wspaniałegoksięgozbioru.Pokręcił głową z niedowierzaniem.Ostatnie minuty bezpowrotnie zniszczyły jegożycie, ale już zaczął się godzić z wyrokiem fatum.Ruszył na obchód domu jak pogrążony wlunatycznym transie.Oto sypialnia, gdzie po raz pierwszy posiadł Acylię, gdzie poczęła iporodziła Tytusa i Kesona.nawet tej izby nie oszczędzili.Skrzynie i szafki otwarte, ubraniarozrzucone na podłodze, łóżko wywrócone do góry nogami.Poduszki - w które wzdychał zrozkoszy, kochając się z Acylią, i płakał ze szczęścia na widok noworodków - leżały rozcięte,jak gdyby Sejanus spodziewał się w nich odkryć jakąś straszną tajemnicę.Na środku leżałasrebrna szkatułka, z której wysypała się biżuteria.Wśród broszek i pierścieni zobaczył swojezłote fascinum.Ukląkł i podniósł je, mocno ściskając w garści, i wyszeptał modlitwę doprastarego bóstwa, czuwającego nad jego rodem od zarania dziejów.- O Fascinusie, boże moich przodków, miej nas w opiece, nie dozwól skrzywdzićmoich synów i daj nam kiedyś wrócić do Rzymu.*Po dziesięciu gorączkowych dniach i bezsennych nocach Lucjusz Pinariusz byłgotowy do wyjazdu z miasta.Sejanus dotrzymał słowa i nie obłożył jego majątku konfiskatą,uparł się jednak, że dom ma zostać sprzedany.Lucjusz nie miał wyjścia i w tychokolicznościach oczywiście nie zdołał uzyskać godziwej ceny, ponosząc poważną stratę.Księgi finansowe - po skrupulatnym przejrzeniu - zwrócono mu, podobnie jak historięLiwiusza i kilka innych wartościowych pozycji; spoczywały teraz bezpiecznie zapakowane wokrągłe skórzane futerały zwane capsae.Wszyscy domownicy i służba (część niewolnikówbowiem też pozwolono mu zabrać na wygnanie) czekali na nabrzeżu na rzeczny galar, którymiał ich powieźć do Ostii.Lucjusz wykupił przejazd na kupieckim statku udającym się doAleksandrii.Zapach i odgłosy portu przypomniały mu tawernę, w której dowiedzieli się odEufranora o śmierci Oktawiana Augusta.Widział ją stąd nawet.Jakże odległy wydał mu sięów dzień!Gdy tak patrzył w tamtą stronę, drzwi tawerny się otworzyły i wychynął z nichwyraźnie podchmielony mężczyzna.Dopiero gdy podszedł bliżej i omal się nie przewrócił ojedną ze skrzyń, Lucjusz rozpoznał w nim Klaudiusza.Tamten także go dostrzegł i zmieszanyodwrócił wzrok, Lucjusz wyszedł mu jednak na spotkanie z otwartymi ramionami.Objęli sięserdecznie.- Lu.Lucjuszu, tak mi przykro.Po co ja ci dałem te horoskopy?!- Nie ma w tym żadnej twojej winy, Klaudiuszu.- Ale to ja nalegałem, żebyś szedł wtedy ze mną do pałacu, kiedy grom uderzył wposąg dziadka.- Nie, przyjacielu, to nie zależało od ciebie.Od Sejanusa i Tyberiusza też nie.Jeżelifatum istnieje i jego wyroki są nieodwracalne, to ta chwila musiała nadejść.Następny krok namojej drodze życia również jest z góry przesądzony i każdy następny po nim także, dopókinie umrę.- A jeśli fatum nie ma? Jeżeli wszechświatem rządzi przypadek i wolna wola?- Wówczas sam byłbym sobie winien, że nie zdołałem zaskarbić sobie łask Fortuny, isam dokonywałem błędnych wyborów.- Wykierowałeś się, widzę, na niezłego filozofa.- Filozofia to czasem jedyne, co człowiekowi pozostaje - odrzekł Lucjusz z goryczą.Zacisnął powieki, odetchnął głęboko i pokręcił głową.- Nie, źle mówię.Mam przecieżAcylię, mam synów i matkę.Kamilla trzymała na rękach jednego z chłopców - chyba Kesona, choć nie miałpewności, tak obaj byli do siebie podobni - i cicho mu coś nuciła do ucha.Bardzo sięzestarzała; od śmierci męża czuła się źle na ciele i duchu, a ostatnie wydarzenia były dla niejwielkim wstrząsem.Morze w październiku to nie miejsce dla kobiety w jej stanie i wieku,uparła się jednak, by jechać z nimi i być przy wnukach.Acylia stała obok niej z drugim dzieckiem na ręku.I ona wyglądała żałośnie.Przezcałe dziesięć okropnych dni ani słowem nie poskarżyła się na ich los, nie czyniła munajmniejszego choćby wyrzutu.Jej rodzina nie była tak uprzejma.Wieść o rewizji szybko siępo mieście rozniosła i już rankiem zjawili się jej ojciec i brat.Najpierw zarzucili Lucjuszapytaniami, a później gniewnymi oskarżeniami.Z ust Acyliusza padały raniące słowa, jakichnigdy nie da się cofnąć: o bezwartościowych patrycjuszach, o hańbie, jaką ściągnął na ich ród.Domagał się, by córka i wnuki zostały przy nim w Rzymie, i Lucjusz nawet się wahał, czy nieulec, starając się sobie wyobrazić, jak wyglądałoby jego życie w Aleksandrii bez nich.Dopiero sama Acylia postawiła tamę ojcowskiej tyradzie, oznajmiając, że nie manajmniejszego zamiaru opuszczać męża i rozłączać synów z ojcem.Acyliusz wypadłwściekły na ulicę i od tamtej pory go nie widzieli.Nie przyszedł nawet ich pożegnać.Nikt się zresztą nie pojawił.Nikomu się nie uśmiechało być widzianym wtowarzystwie wygnanego wroga cesarza.Jedynym wyjątkiem był Klaudiusz.Z chwilowej zadumy wyrwał Lucjusza szloch bliźniaka trzymanego przez Kamillę.Tak, to Keso.Łatwiej rozpoznawał synów po głosie niż po wyglądzie.Niewolnicy zaczęlijuż ładować skrzynie na pokład galaru i dwaj przyjaciele usunęli się na stronę, by im nieprzeszkadzać.Stanęli na skraju nabrzeża, wpatrzeni w swoje zniekształcone odbicia w lekkosfalowanej wodzie.- Kto wie, może to wygnanie wyjdzie ci na dobre - zauważył Klaudiusz.- Na dobre? Opuszczam jedyne miasto, jakie znam, jedyny dom, jaki kiedykolwiekmiałem! Myśl o tym, że moi synowie wychowają się gdzieś na obczyźnie, doprowadza mnieniemal do rozpaczy!- Nie, Lucjuszu, wysłuchaj mnie spokojnie.Tyberiusz coraz bardziej zamyka się wsobie.Władza Sejanusa rośnie z każdym dniem.Sytuacja w Rzymie może się już tylkopogarszać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •