[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzymam rękę między nogami Lucy.Lucy zwiera i rozluźnia mięśnie wokół moich palców.Ma niesamowite, bardzo silne nogi: umie podskoczyć i wylądować w pełnym szpagacie.Paść można na ten widok, jak Boga kocham.Wreszcie Ptasiek odjeżdża.Ledwie zniknął z pola widzenia, Lucy zaczyna się o niego dopytywać.Mówię, że chodziliśmy razem do podstawówki.Lucy rozchyla trochę nogi, tyle, żebym mógł wsunąć palec: już cieknie.Postanawiam zabrać ją do parku, na tyły szkoły.Znam tam jedno fantastyczne miejsce pod mostkiem.Cała skarpa jest praktycznie wytapetowana kondomami.Lucy całuje mnie jeszcze raz, jak trzeba, sztywno, z językiem, i odchyla się na oparcie.— Jakiś pedał czy co? — odzywa się.— Wygląda całkiem jak omoseksuęlista.Tak powiedziała, jak Boga kocham: “omoseksuęlista".4Ptasię zdobyłem tuż przed Bożym Narodzeniem, a już w lutym dostrzegam u niej pierwsze sygnały godowe.Na przykład staje w miejscu i bije skrzydłami, nie podlatując do góry — coś w rodzaju nerwowego trzepotu.Zaczyna też zbierać skrawki papieru i nitek.Wśród dźwięków, które wydaje, pojawił się nowy, krótki Peip, przechodzący czasami w tryl krótkich piipów.Kiedy przychodzi jeść mi z palca, ćwierka Peip i przykuca w pozycji godowej z drżącymi skrzydełkami, czekając, bym ją nakarmił.Biorę kilka ziarenek na zwilżony koniec palca, ale Ptasia rozwiera dziobek i czeka, żebym włożył jej pokarm prosto do gardziołka, tak jak się karmi pisklaki.Samica ptaka w okresie godowym staje się bardzo dziecinna.Mniej więcej w tym samym czasie matka odkrywa, że pozwalam Ptasi fruwać poza klatką, i robi mi karczemną awanturę.Kiedy histerie szczęśliwie się kończą, ojciec mówi, że mogę zbudować awiarium pod swoim wysokim łóżkiem.Matka dostaje na to kolejnego ataku, ale klamka zapadła.Ojciec czasami sporo rozumie.Ponieważ chcę, żeby siatka awiarium była prawie niedostrzegalna, robię ją z cienkich stalowych drucików.W podłodze i w deskach pod materacem łóżka umieszczam klamry i przeciągam przez nie osnowę ze strun fortepianowych.Odległości między drutami są takie, jak między prętami klatki.Oddzielnie robię drzwi, akurat na tyle duże, żebym mógł się przez nie przecisnąć.Drzwi zawieszam na ramie od łóżka.Kiedy już wszystko gotowe, siatki prawie nie widać.Ściany od wewnątrz zasłaniam jasnoniebieską ceratą, a pod łóżkiem umieszczam światło.Na podłodze też kładę ceratę i posypuję ją białym piaskiem.Zakładam żerdzie łączone na kotki pod różnymi kątami i ścinam kawałek zmierzwionego krzewu, żeby zrobić z niego w tylnym rogu naturalne drzewko.Całość wygląda fantastycznie.Wyjmuję Ptasię z klatki i przenoszę ją na palcu przez drzwi do nowego domu.Przefruwa na jedną z licznych poprzeczek, po czym oblatuje awiarium na wszystkie strony.Wypróbowuje drzewko i sprawdza, jak smakuje pokarm z nowych miseczek na podłodze.Kąpie się.Jeszcze cała mokra, przylatuje i siada mi na kolanie; otrząsa się, opryskuje mnie przy tym wodą.To obłędne pomieszczenie dla ptaka.Zostało mi jeszcze dwadzieścia dolarów ze sprzedaży gazet.Reszta poszła na spłacenie dziewięćdziesięciodwudolarowego długu rodzicom.Zamierzam kupić Ptasi samca do pary i chcę, żeby to był ptak pierwsza klasa, taki, który naprawdę umie latać.W soboty zaczynam objeżdżać rowerem okoliczne ptaszarnie.Wożę ze sobą Ptasię w małej klatce podróżnej.Mógłbym ją właściwie wozić na ramieniu, ale nigdy nie wiadomo, czy nie pokaże się gdzieś kot albo jastrząb.W okolicy oprócz pani Prevost mieszka kilkoro innych hodowców ptaków.Największą hodowlę ma pan Tate: sześćset czy siedemset sztuk.Pan Tate jest niski i prawie głuchy, chociaż wcale nie taki stary.Nosi aparat słuchowy i ma żonę, ale dzieci nie widać.To niezwykłe, żeby człowiek, który nie słyszy, hodował śpiewające kanarki.Jak jakiś Beethoven.Pan Tate żyje z ptaków, i jedyne, co go interesuje, to rozwój hodowli i ceny.Ma olbrzymie klatki pełne fruwających ptaków i całe baterie klatek dla reproduktorów.Żeby zaoszczędzić na pokarmie, parzy dwie samice z jednym samcem.Trochę się dziwi, że przywiozłem ze sobą Ptasię, ale nie ma nic przeciwko temu.Staję przed klatką z samcami i wyjmuję Ptasię, żeby mogła sobie popatrzeć.Ptasia podlatuje tuż do siatki i natychmiast zbliża się do niej kilka samców.Niektóre śpiewają dla niej albo usiłują ją karmić.Przyglądam im się, ale żaden specjalnie mi się nie podoba.Szukam ciemnozielonego; podręcznik zaleca łączenie żółtych ptaków z ciemnozielonymi dla uzyskania lepszej jakości piór.Dwa żółte dają potomstwo o cienkich, strzępiastych, słabo rozwiniętych piórkach, natomiast potomstwo dwóch ciemnych ma pióra krótkie i nastroszone.Czuję, że kiedy już zobaczę właściwego ptaka, natychmiast będę wiedział, że to on, tak samo Ptasia.Jest jeszcze w okolicy kobieta, która hoduje nie więcej niż pięćdziesiąt kanarków.To pani Cox.Pan Tate trzyma ptaki w podwórku za domem, a pani Cox na osłoniętej tylnej werandzie.Pani Cox naprawdę lubi swoje ptaki i zna każdego z osobna.Jest podobna do pani Prevost: też mówi mi, które samiczki są dobrymi matkami, a które samce dobrymi ojcami.Zna matki i ojców wszystkich swoich ptaków.Jej opowieści słucha się jak historii o ludziach z małego miasteczka.Kiedy czasami opowiada, jak to ten czy ów ptak coś przeskrobał, zniża głos aż do szeptu.Każdy ptak ma u pani Cox własne imię.Pani Cox chwali mnie za to, że przyszedłem wybierać samca razem z Ptasią; mówi, że mogę wpuścić Ptasię do klatki samiczek.Samce zajmują jedną połowę awiarium, a samiczki drugą.Rozdziela je przepierzenie z siatki.Pani Cox mówi, że obserwuje ptaki i jeśli zauważy zakochaną parę, przenosi oboje do klatki reprodukcyjnej.Kiedy jej słucham, przypomina mi się “Przeminęło z wiatrem" czy coś w tym stylu.Pokazuje mi, kto z kim romansuje i kto się za kim ugania; kiedy się tego chwilę posłucha, człowiek sam zaczyna w to wierzyć.Pani Cox nie stosuje żadnej metody hodowlanej.Przestrzega tylko jednej zasady: żeby nie łączyć braci i sióstr z jednego gniazda; Biblia tego zabrania — mówi pani Cox.Na jednego samca przypada u niej zawsze tylko jedna samiczka.Pani Cox nie zachwyca się w tym względzie metodą pana Tate
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. I
- Corel DRAW (5)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 2
- Clark Hulda Kuracja życia wg dr Clark
- Robert Ludlum Krucjata Bourne'a
- Robin Hobb Czarodziejski Statek t.1
- Bear Greg Wiecznosc (SCAN dal 1073)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- m-jak-milosc.pev.pl