[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bliskość i intymność kopulastych wzgórz zapierała mi dech w piersiach.Były o wiele bardziej strome i urwiste, niż sobie wyobrażałem znając je z opowieści, i zdawały się nie mieć nic wspólnego ze znanym nam prozaicznym światem.Gęste nieuczesane lasy na tych niedostępnych stokach zdawały się kryć w sobie wprost niepojęte i niewiarygodne rzeczy i czułem, że samre zarysy tych gór mają jakieś dziwne, a zapomniane już przez całe eony lat znaczenie, tak jak by były olbrzymimi hieroglifami, pozostawionymi tutaj przez jakąś tajemną rasę, której chwała trwa jeszcze niekiedy w głębokich snach.Legendy z dalekiej przeszłości i wszystkie te oszałamiające oskarżenia zawarte w listach Akeleya utkwiły w mojej pamięci, a teraz się wyostrzyły potęgując napięcie i poczucie grozy.Cel mojej wizyty oraz związane z nim, a wykraczające poza wszelkie przyjęte normy zjawiska, straszne w swej wymowie, nagle przeszyły mnie zimnym dreszczem i prawie odebrały mi zapał do tych dziwnych dociekań naukowych.Mój przewodnik chyba zauważył, że jestem zaniepokojony, bo w miarę jak droga stawała się coraz bardziej dzika i wyboista, a samochód posówał się powoli, co chwila podskakując, jego sporadyczne uwagi przeszły stopniowo w potok słów.Mówił o pięknie i tajemniczości tej krainy, wykazywał pewną znajomość badań folklorystycznych prowadzonych przez Akeleya.Z jego uprzejmych pytań wywnioskowałem, że świadom jest naukowego celu, z jakim wiąże się mój przyjazd, i że przywiozę ze sobą materiały niezwykłej wagi; nie dał jednak poznać po sobie, czy docenia głębię i grozę wiedzy, jaką ostatnimi czasy posiadł Akeley.Był pogodny, zrównoważony i bardzo uprzejmy, co powinno mi było zapewnić spokój i poczucie bezpieczeństwa; a jednak im dalej wkraczaliśmy w tę nieznaną, dziką krainę gór i lasów, tym bardziej traciłem równowagę wewnętrzną.Chwilami wydawało mi się, że chce mnie wybadać, w jakim stopniu poznałem wszystkie straszne tajemnice związane z tym miejscem, przy czym niemal w każdym jego odezwaniu wyczuwało się coraz wyraźniej jakąś nieuchwytną, ale kłopotliwą familarność.Nie była to jednak naturalna, spontaniczna familarność, choć głos tego człowieka świadczył o jego kulturze.Łączyłem ją z jakimiś koszmarami nocnymi i czułem, że jeżeli je zidentyfikuję, to chyba oszaleję.Gdybym tylko potrafił wymyślić jakiś sensowny pretekst, to natychmiast bym zawrócił.Ale w tej sytuacji nie mogłem, poza tym przyszło mi na myśl, że spokojna rozmowa z Akeleyem na tematy naukowe na pewno przywróci mi wkrótce równowagę.Niezwykle też kojąco działało piękni tego hipnotycznego krajobrazu, który przemierzaliśmy wspinając się i opadając w sposób wprost fantastyczny.Czas zatracił się w labiryncie, jaki pozostawiliśmy za sobą, zaś wokół nas roztaczała się tylko kwoecista, rozfalowana kraina czarów, w której zawierała się całą wspaniałość minionych wieków - sędziwe lasy, dziewicze łąki opasane wesołym jesiennym kwieciem, a gdzieniegdzie, w dużych odstępach, małe brunatne formy, przycupnięte pośród ogromnych drzew, a poniżej rosły wrzośce i wiechliny, roztaczając wspaniałe zapachy.Nawet słońce miało tu niespotykany blask, tak jakby jakaś specjalna atmoshfera albo też opary spowijały cały ten obszar.Nigdy jeszcze nie zetknąłem się z podobną scenerią, można by ją chyba tylko przyrównać do czarodziejskich widoków, jakie bywają tłem włoskiego prymitywnego malarstwa.Sodoma i Leonardo przedatawiali takie krajobrazy, ale tylko w odległym tle i pod sklepieniem renesansowych arkad.Przedzieraliśmy się teraz śmiało przez tę scenerię i wydawało mi się, że pośród otaczających mnie czarów odnajduję coś, co znam już od urodzenia albo co odziedziczyłem, a na próżno zawsze szukałem.Nagle, objechawszy dookoła rozwarty kąt na szczycie stromego wzniesienia, samochód się zatrzymał.Po lewej stronie, za starannie trawnikiem, który ciągnął się do drogi i obrzeżony był białymi kamieniami, wyrastał biały dwupiętrowy dom, ogromny i niezwykle elegancki, a obok, w bliskim sąsiedztwie, stojące w szeregu stodoły i wozownie, zaś z tyłu, bardziej na prawo, wiatrak.Natychmiast rozpoznałem te zabudowania, znane mi z fotografii, nie zaskoczył mnie też napis "Henry Akeley" na skrzynce pocztowej z cynkowanej blachy, znajdującej się tuż przy drodze.W pewnej odległości za domem rozciągał się błotnisty, z rzadka porosły drzewami teren, a za nim wznosiło się strome, porosłe gęstym lasem wzgórze, którego postrzępiony szczyt pokrywały liściaste drzewa.Wiedziałem, że jest to wierzchołek Dark Mountain, na którą to górę musieliśmy się już wspinać do połowy jej wysokości.Noyes wziął walizkę i wysiadł z samochodu, a mnie poprosił, abym zaczekał, aż zawiadomi Akeleya o moim przybyciu.On sam, jak wyjaśnił, ma jeszcze załatwić ważną sprawę i zaraz musi ruszać dalej.Poszedł raźnym krokiem po ścieżce prowadzącej do domu, ja zaś wysiadłem z samochodu, żeby rozprostować nogi.Teraz, kiedy znalazłem się na tym niesamowitym, wręcz schorzałym terenie, tak złowieszczo opisanym przez Akeleya w listach, znowu opanowało mnie nerwowe napięcie i aż zadrżałem na myśl o czekających mnie rozmowach, które połączą mnie z obcym i zakazanym światem.Bliski kontakt z niezwykłym zjawiskiem częściej przeraża, aniżeli dodaje ptuchy, a świadomość, że na tym właśnie odcinku piaszczystej drogi, po bezksiężycowych nocach lęku i śmierci, znajdowały się te straszne ślady, a także cuchnąca zielona posoka, bynajmniej nie podniosła mnie na duchu.Zauważyłem mimo woli, że wokół domu wcale nie widać psów Akeleya.Czyżby je sprzedał po zawarciu pokoju z Obcymi Istotami ? Mimo najlepszych chęci nie mogłem jakoś wykrzesać z siebie wiary w głębię i szczerość tego spokoju, jaki Akeley wykazywał w swoim ostatnim, a tak bardzo dziwnym liście.Przecież był to w gruncie rzeczy człowiek łatwowierny i niezbyt doświadczony życiowo.A może to nowe przymierze kryje w sobie jakiś ukryty, a złowróżbny podtekst ?Podążając za myślami oczy moje skierowały się na piaszczystą drogę, z którą wiązały się tak straszne wspomnienia.Ostatnie dni były bezdeszczowe i znać liczne ślady na pobrużdżonej, nierównej drodze, mimo że okolica była raczej rzadko uczęszczana.Z zaciekawieniem przyglądałem się zarysom nierównomiernych śladów, starając się równocześnie powstrzymać cugle nieokiełznanej, makabrycznej fantazji, którą pobudzało ti zdjęcie i związane z nim wspomnienia.Było coś złowieszczego i nieprzyjemnego w panującej tu pogrzebowej ciszy, w delikatnych, przytłumionych odgłosach płynących daleko potoków, w gęsto skupionych zielonych szczytach górskich i wzniesieniach pokrytych mrocznym lasem, a zamykających wąski horyzont.Nagle do mojej świadomości dotarło coś, co pomniejszyło, prawie odebrało sens wszelkiemu poczuciu dotychczasowej grozy i rozhuśtanej wyobraźni.Wspomniałem, że z zaciekawieniem obserwowałem różnorodne ślady na drodze, w pewnym jednak momencie przestało mnie to interesować, ogarnął mnie bowiem paniczny, paraliżujący strach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Agata Christie Smiertelna Klatwa i Inne Opowiadania
- Iskry z popiołów nieznane opowiadania XIX wieku
- Bulyczow Kir Nowe Opowiadania Guslarskie
- Duma o Hetmanie i inne opowiadania Zeromski
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania
- John Steinbeck Kasztanek i inne opowiadania
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania (2)
- Niklewiczowa Maria Bajarka opowiada
- Lem Stanislaw Opowiadania wybrane
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ps3forme.xlx.pl