[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Peut-łtre que cent frances la rendera libre - zaoferowałJean-Pierre.- Mais certainement, Monsieur.Présentez-vous ů moi dŐs votrearrivée, et le nécessaire sera fait.- Merçi - powiedział Jean-Pierre i położył słuchawkę.- No,załatwione.Jean-Pierre oblał się potem, chociaż nie byłoby o tym mowy,gdyby chodziło tylko o rezerwację miejsca.Rozeszli się wszyscy doswoich pokoi.Gdy zegar na miejskim placu wydzwaniał dwunastą, Robin cze-kał samotnie w pokoju 2I7, James stał na parkingu nucąc piosenkę"Doskonale radzę sobie bez ciebie", Stephen w barze Salon desAmériques sączył kolejny sok pomidorowy, a Jean-Pierre siedziałna miejscu przy stole numer 2 i grał w oko.Stephen i Jean-Pierrerównocześnie dostrzegli Harveya, który wszedł rozmawiając z męż-czyzną we wdzianku w krzykliwą kratę; tylko Teksańczyk mógłwyjść w czymś takim poza własny ogród na tyłach domu.Harvey ztowarzyszem usiedli razem przy stole do bakarata.Jean-Pierre wpopłochu wycofał się do baru.- O nie, poddaję się.- Nie ma mowy - syknął Stephen.- Wracamy do hotelu.,W pokoju zI7, gdzie się zgromadzili, panował ponury nastrój,lecz decyzję Stephena przyjęto bez sprzeciwu.Nie można było ry-zykować całego przedsięwzięcia pod bacznym okiem przyjacielaHarveya.- Pierwsza operacja wydaje się zbyt piękna, aby była prawdzi-wa - odezwał się Robin.- Nie bądź głupcem - zezłościł się Stephen.- Mieliśmy wte-dy dwa fałszywe alarmy i w ostatniej chwili trzeba było zmienićcały plan.Nie możemy liczyć na to, że on podejdzie do nassam i wręczy nam pieniądze.Głowy do góry i idźcie trochę po-spać.I36 I37Każdy wrócił do swojego pokoju, ale sen nie przychodził.Nie-ustanne napięcie robiło swoje.- Myślę, że dosyć na dziś, Lloyd.Niezły wieczór, co?- Dla ciebie, Harvey, nie dla mnie.Jesteś dzieckiem szczęścia.Harvey z wylewną serdecznością poklepał kraciaste ramię.Poraż-ki bliźnich sprawiały mu jeszcze większą frajdę niż własne sukcesy.- Chciałbyś spędzić noc na moim jachcie, Lloyd?- Nie, dziękuję.Muszę wracać do Nicei.Mam umówione spot-kanie w Paryżu, jutro na lunchu.Do rychłego zobaczenia, Harvey,dbaj o siebie.- Szturchnął żartobliwie Harveya pod żebro.-Niezły kałdun.- Dobranoc, Lloyd - z lekką urazą w głosie powiedział Har-vey.Następnego wieczoru Jean-Pierre przyszedł do kasyna dopiero ojedenastej.Harvey siedział już przy stole do bakarata, tym razembez Lloyda.Stephen tkwił w barze z gniewną miną.Jean-Pierrerzucił mu przepraszające spojrzenie zajmując miejsce przy stole dogry w dwadzieścia jeden.Rozegrał kilka partii na rozgrzewkę, sta-rając się przegrać jak najmniej i nie zwrócić przy tym uwagi na ni-skie stawki.Nagle Harvey wstał od bakarata i wkroczył do Salondes Amériques, spoglądając po drodze na ruletki jak na coś osobli-wego raczej niż godnego zainteresowania.Nie znosił gier, którymirządził czysty przypadek, i uważał, że w bakaracie i oku decydujeumiejętność.Kierował się do stołu numer 2, na miejsce 3, z lewejstrony Jean-Pierre'a.Jean-Pierre'owi krew zaczęła huczeć w skro-niach, tętno skoczyło znów do I2o uderzeń na minutę.Stephenopuścił na chwilę kasyno, by ostrzec Jamesa i Robina, że Harveyzmienił stół i siedzi teraz obok Jean-Pierre'a.Wrócił do baru i cze-kał.Przy stole siedziało siedmioro graczy.Na stanowisku numer Idama w średnim wieku obsypana brylantami, która sprawiała wra-żenie, że gra dla zabicia czasu czekając, aż mąż wstanie od ruletkiczy bakarata.Na stanowisku numer 2 Jean-Pierre.Na trzecim Har-vey.Na czwartym młody birbant znudzony życiem, co idzie za-zwyczaj w parze z majątkiem, na który nie zapracowało się same-mu.Na pozycji numer 5 Arab w tradycyjnym stroju.Na pozycjinumer 6 nie pozbawiona atrakcyjności aktorka, która zadawała się,jak podejrzewał Jean-Pierre, z graczem numer 5, i wreszcie na sta-nowisku numer _ podstarzały, prosto trzymający się, arystokratycz-ny Francuz w stroju wieczorowym.- Dużą kawę - wycedził Harvey zwracając się do szczupłegokelnera w szykownej brązowej marynarce.W Monte Carlo nie podaje się do stołów wysokoprocentowychtrunków i nie pozwala obsługiwać gości kelnerkom.Tutaj biznesemjest hazard, przeciwnie niż w Las Vegas, gdzie króluje alkohól i ko-biety.Harveyowi podobało się w Las Vegas, gdy był młodszy, leczz upływem lat coraz bardziej cenił wyrafinowanie Francuzńw.Po-lubił ceremonialną atmosferę i wykwint tego osobliwego kasyna.Wprawdzie przy stole numer 2 tylko on, arystokratyczny Francuz iJean-Pierre byli w smokingach, ale wiedziano, że zarząd kasynakrzywym okiem patrzy na gości w strojach, nazwijmy to, niedba-łych.Po chwili obok Harveya stała wielka złocista filiżanka z dymiącąkawą.Jean-Pierre obserwował ją nerwowo, tymczasem Harvey po-łożył na stole obok trzyfrankowego żetonu Jean-Pierre'a sto fran-ków - minimalna i maksymalna dozwolona stawka.Krupier, wy-soki młody człowiek, który nie przekroczył jeszcze trzydziestki, du-mny ze swych stu rozdań na godzinę, zręcznie wydobył karty z ka-sety.Jean-Pierre dostał króla, Harvey czwórkę, piątkę młody czło-wiek po lewicy Harveya, szóstkę miał rozdający.NastępnieJean-Pierre wyciągnął siódemkę.Czekał.Harvey dostał dziesiątkę.Nie dobrał.Młody człowiek z lewej strony Harveya też dostał dzie-siątkę i poprosił krupiera o jeszcze jedną kartę.Była to ósemka.Fura!Harvey nie znosił partactwa w żadnej dziedzinie, a nawet głupiecwie, że mając na ręku dwanaście lub więcej czeka się, gdy bankierodkrywa trójkę, czwórkę, piątkę czy szóstkę.Skrzywił się lekko.Krupier wyciągnął dla siebie dziesiątkę i szóstkę.Harvey iJean-Pierre wygrali.Jean-Pierre'a nie interesował los pozostałychgraczy.138 139Następna runda była nie do wygrania.Jean-Pierre stanął naosiemnastu - dwu dziewiątkach, których postanowił nie rozdzielać, gdyżkrupier miał asa.Harvey powiedział "dosyć" przy osiemnastu-ósemce i waleeie, młody człowiek z lewej znowu przeszarżował.Bank dobrał damę - oko - i zgarnął całą pulę.W następnym rozdaniu Jean-Pierre wyciągnął trójkę, Harvey sió-demkę, młody człowiek dziesiątkę.Krupier siódemkę.Jean-Pierredobrał cisemkę i podwoił stawkę do 6 franków, po czym wyciągnąłdziesiątkę - dwadzieścia jeden.Ani mrugnął.Wiedział, że gradobrze i że nie powinien zwracać na siebie uwagi, lecz sprawić, byHarvey uznał to za naturalne.W rzeczywistości Harvey nawet naniego nie spojrzał; jego uwagę przykuwał młody człowiek z lewejstrony, który za każdym rozdaniem robił wszystko, by obdarowaćkasyno.Krupier dał teraz Harveyowi dziesiątkę, młodemu człowie-kowi ósemkę.Musieli czekać.Sobie wyciągnął dziesiątkę, czyli miałw kartach siedemnaście.Wypłacił Jean-I'ierre'owi, zostawił na stolestawkę Harveya, wypłacił młodemu człowiekowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •