[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oto gwiazda Trzech Króli, betlejemska gwiazda, przy której blasku Pan nasz się narodził, niech będzieświęte imię Jego pochwalone!Powtórzyli za nim pobożnie i wpili się oczami w tę światłość daleką, w ten świadek cudu, w ten widomyznak zmiłowania Pańskiego nad światem.Serca im zabiły rzewliwą wdzięcznością, wiarą gorącą, dufnością i brały w siebie to światło czyste jakoten ogień święty, pleniący złe, jako sakrament.A gwiazda olbrzymiała, niosła się już niby kula ognista, błękitne smugi szły od niej niby szprychyświętego koła, i skrzyły się po śniegach, i świetlistymi drzazgami rozdzierały ciemności, a za nią, jakote służki wierne, wychylały się z nieba inne, a liczne, nieprzeliczoną i nieprzejrzaną gęstwą, że niebopokryło się rosą świetlistą i rozwijało się nad światem modrą płachtą, poprzebijaną srebrnymigwozdziami.- Czas wieczerzać, kiedy słowo ciałem się stało!- rzekł Roch.Weszli do domu i zaraz też obsiedli wysoką i długą ławę.Siadł Boryna najpierwszy, siadła Dominikowa z synami, bo się dołożyła, aby razem wieczerzać, siadłRocho, w pośrodku, siadł Pietrek, siadł Witek kole Józki, tylko Jagusia przysiadała na krótko, bo trzebabyło o jadle i przykładaniu pamiętać.Uroczysta cichość zaległa izbę. Boryna się przeżegnał i podzielił opłatek pomiędzy wszystkich, pojedli go ze czcią, kieby ten chlebPański.- Chrystus się w onej godzinie narodził, to niech każde stworzenie krzepi się tym chlebem świętym! -powiedział Rocho.A chociaż głodni byli, boć to dzień cały o suchym chlebie, a pojadali wolno i godnie.Najpierw był buraczany kwas, gotowany na grzybach z ziemniakami całymi, a potem przyszły śledzie wmące obtaczane i smażone w oleju konopnym, pózniej zaś pszenne kluski z makiem, a potem szłakapusta z grzybami, olejem również omaszczona, a na ostatek podała Jagusia przysmak prawdziwy, boracuszki z gryczanej mąki z miodem zatarte i w makowym oleju uprużone, a przegryzali to wszystkoprostym chlebem, bo placka ni strucli, że z mlekiem i masłem były, nie godziło się jeść dnia tego.Jedli długo i mało kiedy jeśli tam które rzekło jakie słowo, więc ino skrzybot łyżek o wręby się rozlegał imlaskanie - tylko Boryna raz po raz rwał się pomagać Jagusi a wyręczać, aż go stara skarciła- Siedzcie, nic się jej nie stanie, daleko jeszcze do czasu, a pierwsze święta na swojem, to niechaj sięwkłada !.Ale Aapa skomlał z cicha, trykał łbem o zady, łasił się a przypochlebiał, by mu prędzej dali, a bociek,któren miał swoje miejsce w sieni, to często gęsto kuł dziobem w ścianę, to klekotał, aż się kuryodzywały na grzędach.Nie skończyli jeszcze, gdy ktosik zapukał do okna.- Nie puszczać i nie obzierać się, to złe, wciśnie się i na cały rok ostanie! - wykrzyknęła Dominikowa.Opuścili łyżki i słuchali strwożeni, pukanie znowu się ponowiło.- Kubowa dusza! - szepnęła Józka.- Nie pleć, ktosik potrzebujący; w ten dzień nikto nie powinien być głodny ni ostawać bez dachu -odezwał się Roch podnosząc się drzwi otwierać.Jagustynka to była, stanęła pokornie u proga i przez łzy, co się jej jak groch sypały, prosiła cicho:- Dajcie kąt jaki i choćby to, co psu wyrzucicie! Zmiłujcie się nad sierotą.Czekałam, że mnie dziecizaproszą.czekałam.w chałupie mróz.na darmo wyziębłam.na darmo.Mój Jezus.a teraz, jakta dziadówka.jak.rodzone dzieci.samą mię ostawiły i bez tej okruszyny chleba.gorzej nizli tegopsa.a tam u nich gwarno, pełno ludzi.chodziłam koło węgłów.w okna zaglądałam.na darmo.- Siadajcie z nami.Trzeba było przyjść wam zaraz z wieczora, a na dziecińską łaskę nie czekać.jenodo trumny to ochotnie wbiją gwozdzie ostatnie, by się upewnić, że nie wrócicie już po nic.I z wielką dobrością zrobił jej miejsce wedle siebie.Ale nie mogła nic przełknąć, choć jej Jagusia niczego nie żałowała i szczerym sercem zniewalała dojadła, cóż, kiej nie mogła, siedziała cicho, skulona i zaparta w sobie, że jeno po dryganiu pleców byłowidno, jaka ją męka ozdzierała.Cicho się w izbie stało, ciepło, serdecznie, nabożnie i tak uroczyście, jakby między nimi leżało to święteDzieciątko Jezus.Ogromny a ciągle podsycany ogień wesoło trzaskał na kominie i rozświetlał całą izbę, aż lśniły się szkłaobrazów i czerwieniały zamarznięte szyby, a oni siedzieli teraz wzdłuż ławy, przed ogniem, i poradzali zcicha a poważnie.Potem Jaguś nagotowała kawy, to słodzili ją suto i popijali z wolna.Aż Rocho wyjął z zanadrza książkę okręconą w różaniec i zaczął z niej czytać cichym a głęboko wzruszonym głosem:-Jako to stała się nam nowina, Panna porodziła Syna; aż w judejskiej ziemie, w Betlejem, nie bardzopodłym mieście, narodził się Pan w ubóstwie; na sianie, w stajni lichej, między bydlątkami, co w tejradosnej nocy cichej były Mu bratami.- A ta sama gwiazda, co i dzisiaj świeci, spłonęła wówczas dla tejświętej Dzieciny - i drogę wskazywała trzem królom, co chociaż pogany i czarne jako te sagany, a sercamieli czujące i z krajów dalekich, zza mórz nieprzejrzanych, zza gór srogich przybiegli z darami, byprawdzie dać świadectwo."Długo czytał opowieść oną, a głos mu się wzmagał i rozmadlał, i w śpiew prawie przechodził, że jakbytę świętą litanię wygłaszał, a wszyscy siedzieli w milczeniu pobożnym, w ciszy serc zasłuchanych, wdrżeniu dusz olśnionych cudem i w najszczerszym odczuciu łaski Pańskiej narodowi danej !Hej, mój Jezus kochany! W stajence ci to lichej urodzić się przyszło, tam w tych krajach dalekich,między obcymi, między %7łydy paskudne, między heretyki srogie! a w ubóstwie takim, w taki mróz! Obiedoto przenajświętsza, o Dziecineczko słodka! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •