[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Panie Goldman, kto wybiera Burrows zamiast Harvardu albo Yale?f&Brawurowy występ w auli miał całkowicie zmienić moje życie, chociaż niewielebrakowało, a kosztowałby mnie utratę miejsca w Burrows.Na razie jednak Pergal zakończyłrozmowę, mówiąc, że musi się zastanowić nad moim dalszym losem, i ostatecznie sprawa niemiała dla mnie dalszych konsekwencji.Dopiero kilka lat pózniej dowiedziałem się, że Pergal,który uważał, że jeśli z jakimś studentem choć raz były problemy, to już zawsze będą, chciałmnie wyrzucić i że to Harry nalegał, abym mógł dalej studiować w Burrows.Nazajutrz po tym pamiętnym epizodzie zostałem poproszony o przejęcie sterów pismauniwersyteckiego i nadanie mu nowej dynamiki.Zgodnie ze zwyczajem Wspaniałegopostanowiłem, że owa nowa dynamika będzie polegać przede wszystkim na zaprzestaniupublikowania utworów Reinhartza i zajęciu przeze mnie okładki każdego wychodzącego numeru.Potem, w następny poniedziałek, spotkałem przypadkowo Harry ego w sali sekcji bokserskiej,gdzie pilnie trenowałem, odkąd przyjechałem na studia.Jednak jego zobaczyłem tam po razpierwszy.Miejsce to nie było zazwyczaj zbyt licznie odwiedzane; w Burrows ludzie nieuprawiali boksu i jedyną osobą poza mną, która przychodziła tam regularnie, był Jared.Udało misię go przekonać, żeby co dwa tygodnie w poniedziałek boksował się ze mną przez kilka rund,gdyż potrzebowałem partnera, najchętniej bardzo słabego, by mieć pewność, że go pokonam.I raz na dwa tygodnie roznosiłem go z niewątpliwą przyjemnością, płynącą z przekonania, że jużna zawsze będę Wspaniałym.Kiedy w poniedziałek Harry pojawił się na sali, trenowałem przed lustrem przyjęciegardy.On był w stroju sportowym, który nosił z taką samą elegancją jak dwurzędowe garnitury.Wchodząc na salę, pozdrowił mnie z daleka i powiedział po prostu:  Nie wiedziałem, że panrównież lubi boks, panie Goldman.A potem trenował z workiem w kącie sali.Miał bardzodobre ruchy, był energiczny i szybki.Paliła mnie ochota, aby z nim porozmawiać i opowiedzieć,że po zajęciach zostałem wezwany przez Pergala, podyskutować z nim o laskach i o wolnościsłowa, pochwalić się, że zostałem nowym redaktorem naczelnym uniwersyteckiego pisma,i wyznać, jak bardzo go podziwiam.Byłem jednak pod zbyt wielkim wrażeniem jego osoby, żebydo niego podejść.Pojawił się znowu na sali treningowej w następny poniedziałek i był świadkiem cięgów,jakie co dwa tygodnie zbierał Jared.Obserwował mnie z zainteresowaniem, stojąc obok ringu,i patrzył, jak po prostu obijam mojego towarzysza.Po walce powiedział, że uważa mnie zaniezłego pięściarza, jak również że sam ma znowu ochotę trochę poważniej się do tego zabraći z wdzięcznością przyjmie moje rady.Miał pięćdziesiąt parę lat, ale pod luznym podkoszulkiemrysowało się mocne i sprężyste ciało.Zręcznie obijał gruszkę treningową, trzymał się mocno nanogach.Praca nóg była może trochę zbyt wolna, ale płynna, a gardę i ruchy miał bez zarzutu.Zaproponowałem mu więc, żeby na początek poćwiczył trochę z workiem, i tak spędziliśmy cały wieczór.Wrócił potem na salę w następny poniedziałek i w kolejne.A ja zostałem w pewnymsensie jego indywidualnym trenerem.I tak z kolejnymi treningami Harry i ja stawaliśmy się sobiecoraz bliżsi.Często po treningu rozmawialiśmy przez chwilę, siedząc obok siebie nadrewnianych ławkach w szatni i czekając, aż wyschnie pot.Po kilku tygodniach nadszedł tenoczekiwany z niepokojem dzień, w którym Harry zapragnął wejść na ring i powalczyć ze mnąprzez trzy rundy.Oczywiście nie miałem śmiałości, żeby go uderzyć, ale on nie dał się prosići trafił mnie kilkoma mocnymi prawymi prostymi w podbródek, po których wylądowałem paręrazy na deskach.Zmiał się, mówił, że od wielu lat tego nie robił i zapomniał, jak bardzo jest tozabawne.Kiedy mnie już prawie zupełnie zniszczył i uznał za mięczaka, zaproponował, żebyśmyposzli na kolację.Zaprowadziłem go do zwykłej knajpki dla studentów przy jednej z najbardziejuczęszczanych ulic w Burrows, a tam, jedząc ociekające tłuszczem hamburgery, rozmawialiśmyo książkach i pisarstwie. Jest pan dobrym studentem  powiedział. Sporo pan już przeczytał. Dziękuję.Przeczytał pan już moje opowiadanie? Jeszcze nie. Bardzo chciałbym wiedzieć, co pan o nim myśli. No cóż, przyjacielu, jeśli ma to pana uszczęśliwić, to obiecuję, że rzucę okiemi powiem, co o nim myślę. I przede wszystkim proszę być surowym sędzią  powiedziałem. Obiecuję.Nazwał mnie przyjacielem, bardzo się tym przejąłem i byłem mocno podekscytowany.Jeszcze tego samego wieczoru zadzwoniłem do rodziców, żeby byli na bieżąco: po kilkuzaledwie miesiącach jadłem kolację z wielkim Harrym Quebertem.Matka, oszalała ze szczęścia,obdzwoniła potem połowę mieszkańców New Jersey, aby obwieścić, że niesamowity Marcus, jejMarcus, Wspaniały, już nawiązał kontakty w najwyższych sferach literackiego świata.Marcusmiał zostać wielkim pisarzem, to było jasne i pewne.Niebawem kolacje po treningach bokserskich stały się częścią rytuału w poniedziałkowewieczory, którym na przeszkodzie nie mogły stanąć żadne okoliczności, bo właśnie one jeszczebardziej potęgowały poczucie, że jestem Wspaniały.Zostałem znajomym Harry ego Queberta;od tej pory w czwartki, kiedy zabierałem głos na jego zajęciach, zwracał się do mnie po imieniu,podczas gdy inni studenci musieli zadowolić się banalnym  pani lub  pan.Kilka miesięcy pózniej  musiało to być w styczniu albo w lutym, zaraz po feriachbożonarodzeniowych  w czasie jednej z naszych poniedziałkowych kolacji zacząłem naciskaćHarry ego, żeby powiedział, co myśli o moim opowiadaniu, bo dotąd nigdy nie poruszył tegotematu. Naprawdę chcesz wiedzieć, Marcusie?  zapytał po chwili wahania. Jak najbardziej.I proszę krytykować.Jestem tu po to, żeby się uczyć. Dobrze piszesz.Masz ogromny talent.Poczerwieniałem z radości. I co więcej?!  krzyknąłem niecierpliwie. Jesteś uzdolniony, nie ma co do tego wątpliwości.Byłem nieprawdopodobnie szczęśliwy. Czy może pana zdaniem coś powinienem poprawić? O tak, oczywiście.Wiesz, masz bardzo duży potencjał, ale to, co przeczytałem,właściwie jest kiepskie.Prawdę mówiąc, bardzo kiepskie.Nie jest to nic warte.Tak samo zresztąjak wszystkie pozostałe twoje teksty, które mogłem przeczytać w przeglądzie uniwersyteckim. Wycinanie drzew, żeby drukować takie dziadostwo, to naprawdę zbrodnia.Nie wystarczy chybalasów dla beznadziejnych pisarzy, od których aż roi się w tym kraju.Trzeba się trochę bardziejpostarać.Krew się we mnie ścięła.Tak jakbym dostał olbrzymią pałą w łeb.Okazało się bowiem,że Harry Quebert, król literatury, jest przede wszystkim królem skurwieli. Zawsze pan taki jest?  zapytałem ostrym tonem.Uśmiechnął się rozbawiony, wpatrując się we mnie tym swoim władczym wzrokiem, takjakby rozkoszował się chwilą. Jaki, twoim zdaniem?  spytał. Niestrawny.Wybuchnął śmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •