[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśnie teraz, pomimo wysiłków, by sprawiać wrażenie beztroskiego,wyglądał na nieprzejednanego ja zaś znałem przyczynę zmartwienia, które wy-wołało na twarzy Wassela wyraz buntu niezgodny z jego zamiarami. Spodziewałem się, iż będzie pan słyszał powiedziałem, trzeba to przy-znać, z pewną zawziętością. Zatem od razu postawię sprawę jasno, przypomi-nając o bezstronności Międzygwiezdnej Służby Prasowej.114Odprężył się w fotelu. Znamy ją dobrze, redaktorze odparł toteż bynajmniej nie sugeru-ję, że żywi pan wobec nas jakiekolwiek uprzedzenia.Ubolewamy nad śmierciąpańskiego szwagra oraz nad pańską raną.Chciałbym jednak zaznaczyć, że Służ-ba Prasowa, wysyłając spośród wszystkich członków Gildii właśnie pana w celunapisania serii artykułów na temat okupacji przez nas terytorium Nowej Ziemi. Proszę pozwolić, bym był zupełnie szczery! przerwałem mu. Sam siępodjąłem tego zadania, komandorze.Poprosiłem, by powierzono je właśnie mnie!W owej chwili jego twarz przypominała zawzięty pysk buldoga i niewiele po-zostało w niej udawania.Ja, z równą goryczą, wpiłem się przez biurko wzrokiemw jego oczy. Widzę, że pan nie rozumie, komandorze. Wyrzuciłem z siebie te sło-wa tonem w miarę możności metalicznym i przynajmniej w mych uszach brzmiałniezle. Moi rodzice zmarli dość wcześnie.Wychowywał mnie wuj i celem me-go życia było zostać reporterem.Służba Prasowa jest dla mnie ważniejsza niżjakakolwiek instytucja albo ludzka istota na wszystkich czternastu cywilizowa-nych światach.Deklarację członka Gildii, komandorze, noszę we własnym sercu.A kluczowym artykułem tej Deklaracji jest bezstronność, starcie na proch i wy-rwanie z korzeniami każdego osobistego uczucia, tam gdzie mogłoby ono wejśćw konflikt lub w najmniejszym choć stopniu wpłynąć na pracę reportera.W dalszym ciągu przyglądał mi się z zawziętością zza biurka, lecz odniosłemwrażenie, że na jego kamienne oblicze stopniowo wkrada się cień wątpliwości. Panie Olyn rzekł wreszcie i ten nieco bardziej neutralny tytuł był niezo-bowiązującym złagodzeniem sztywnej, niczym przyniesionej na ostrzach bagne-tów atmosfery, w jakiej zaczęliśmy rozmowę. Czy próbuje mi pan powiedzieć,że jest tutaj po to, by napisać te artykuły bez jakiegokolwiek uprzedzenia wobecnas? Tak wobec was, jak i wszystkich innych spraw i ludzi odparłem i w zgodzie z Deklaracją Reportera.Ten cykl będzie publicznym świadectwemwagi naszej Deklaracji i w rezultacie przyczyni się do polepszenia publicznegowizerunku każdego, kto nosi pelerynę.Sądzę, że nawet wtedy mi nie uwierzył.Treść moich słów walczyła w nimo lepsze ze zdrowym rozsądkiem, a zapewnienie o bezinteresowności wyrażoneprzez kogoś, kogo znał jako nie-Zaprzyjaznionego, musiało brzmieć dla niego jakpusta przechwałka.Lecz równocześnie mówiłem jego własnym językiem.Surowa radość złożeniasamego siebie na ołtarzu ofiarnym, stoickie wyrzeczenie się własnych uczuć narzecz obowiązku, taka postawa była zgodna z poglądami, którym hołdował przezcałe swoje życie. Rozumiem powiedział wreszcie.Powstał i gdy poszedłem w jego ślady, wyciągnął do mnie rękę przez całą115szerokość biurka. No cóż, redaktorze, nie mogę powiedzieć, byśmy widzieli tu pana z przy-jemnością, nawet teraz.Ale w rozsądnych granicach będziemy z panem współ-pracować tak dalece, jak będzie to możliwe.Choć wszelkie artykuły, odzwier-ciedlające fakt, że jesteśmy tu jako nieproszeni goście na obcej planecie, musząprzynieść nam szkodę w oczach ludów czternastu światów. Nie tym razem, jak sądzę potrząsając jego dłonią, rzekłem krótko.Puścił moją rękę i spojrzał na mnie z nagłym nawrotem podejrzliwości. Moim zamiarem jest napisanie cyklu artykułów wstępnych wytłuma-czyłem. Będzie on zatytułowany Argumenty na rzecz okupacji Nowej Ziemiprzez oddziały z Zaprzyjaznionych i ograniczy się bez reszty do badania postawi punktów widzenia pana i pańskich ludzi, służących w siłach okupacyjnych.Spojrzał na mnie szeroko otwartymi ze zdziwienia oczyma. Do widzenia pożegnałem go.Wyszedłem, słysząc za plecami jego wybąkane z trudnością Do widzenia.Wiedziałem, że zostawiam go w stanie kompletnej niepewności co do tego, czysiedzi, czy też nie, na beczce prochu.Lecz zgodnie z moimi przewidywaniami musiał zmienić zdanie, kiedy pierw-sze artykuły z cyklu zaczęły się ukazywać w serwisach Wiadomości Mię-dzygwiezdnych.Jest pewna różnica między zwykłym reportażem a artykułemwstępnym.We wstępniaku możesz przedstawić sytuację z punktu widzenia diabłai dopóki nie utożsamiasz się z nim osobiście, dopóty możesz się nie bać podejrze-nia o stronniczość.Przedstawiłem sytuację z punktu widzenia Zaprzyjaznionych ich własnymisłowami i poprzez ich własne wypowiedzi.Był to pierwszy od lat wypadek,by o żołnierzach z Zaprzyjaznionych pisano w Wiadomościach Międzygwiezd-nych inaczej niż krytycznie, a w oczach Zaprzyjaznionych wszelka krytyka su-gerowała oczywiście, że autor jest do nich osobiście uprzedzony.Gdyż sami naswej drodze życia nie uznawali półśrodków i nie przyznawali do nich prawa po-stronnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
-
Menu
- Index
- Gordon Noah Rabin
- Gordon Noah Lekarze
- Ostrzegam czytelnika Carter Dickson
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Zolnierze zyja
- Dickson Gordon R Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy
- Chmielewska Joanna Slepe Szczescie (www.ksiazki4u
- Wyndham John Dzien Tryfidow (SCAN dal 710)
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Glen Cook A Imie Jej Ciemnosc
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- shinnobi.htw.pl