[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyj¹c i sycz¹c gniewnie, Borokii poszli za ich przy-kÅ‚adem.ZaSwistaÅ‚y strzaÅ‚y, poleciaÅ‚y włócznie, a co gorsza, do walki wkro-czyÅ‚y równie¿ miotacze.Wszystkie pociski, które przelatywaÅ‚y w po-bli¿u Jedi, byÅ‚y odbijane mieczami Swietlnymi, które zdawaÅ‚y siê krê-ciæ i wirowaæ szybko jak bÅ‚yskawice.Pociski lec¹ce zbyt wysoko, byich dosiêgn¹æ, str¹cali umiejêtnymi i zrêcznymi uderzeniami Mocy.Trzech Januulów usiÅ‚owaÅ‚o otoczyæ Luminarê.Trzy ciosy mieczaSwietlnego pierwszego rozbroiÅ‚y, drugiemu stopiÅ‚y ostrze, a trzeciemuwytr¹ciÅ‚y z rêki ciê¿k¹ paÅ‚kê.Rozbrojeni, skwapliwie odsunêli siê odJedi i pospieszyli do wÅ‚asnych szeregów.W ich Slady poszli kolejniwojownicy; Luminara i jej towarzysze metodycznie neutralizowali jed-n¹ po drugiej grupki oszoÅ‚omionych Januulów.Dwóch wSciekÅ‚ych Borokii zaatakowaÅ‚o Anakina strzaÅ‚ami z mio-taczy.Zamiast uciekaæ, skoczyÅ‚ w ich kierunku, odbijaj¹c ostrzem mie-cza wszystkie strzaÅ‚y po kolei.Dwa krótkie ciêcia wytr¹ciÅ‚y napastni-kom miotacze z dÅ‚oni.Kolejny cios bez trudu mógÅ‚by pozbawiæ ichramion, ale instrukcje Obi-Wana, których udzieliÅ‚ mu przed bitw¹, byÅ‚yabsolutnie jasne. ¯adnych okaleczeñ, ¿adnego zabijania  ostrzegaÅ‚ Jedi. Trudnojest zdobyæ serca i umysÅ‚y, obcinaj¹c gÅ‚owy i rêce.Zreszt¹ dalszy pokaz siÅ‚y nie byÅ‚ ju¿ konieczny, uznaÅ‚ Anakin.NiemusiaÅ‚ ju¿ przekonywaæ wojowników, którzy go tak odwa¿nie zaatako-wali.Nie obdarzaj¹c nawet spojrzeniem kosztownych, bezu¿ytecznychteraz pistoletów, pokonani szybko doÅ‚¹czyli do szeregów Borokiich.Po nastêpnych dziesiêciu minutach bezskutecznych prób pokonaniaprzeciwnika, zarówno Januulowie, jak i Borokii uznali, ¿e walka skoñ-czona i ¿e szkoda zachodu.W caÅ‚ej wspólnej historii wojennych doSwiad-czeñ, ¿adna ze stron nie sÅ‚yszaÅ‚a o trójstronnej bitwie.ByÅ‚o to caÅ‚kowi-cie obce ich tradycji i nie umieli sobie z tym poradziæ.ZwÅ‚aszcza ¿e trzeciastrona zwalczaÅ‚a jednych i drugich z jednakow¹ zaciêtoSci¹.Chocia¿& chyba nie o to tutaj chodziÅ‚o.PozaSwiatowcy nikogonie atakowali.To na nich napadano, mszcz¹c siê za pychê, z jak¹ usiÅ‚o-236 wali dyktowaæ warunki dumnym wojownikom nadklanów.No, ale w koñ-cu do tego doprowadzili w jakiS sobie tylko znany sposób.Teraz obiestrony miaÅ‚y tylko jedno wyjScie: wycofaæ siê, usi¹Sæ i przemySleæpowstaÅ‚¹ sytuacjê.Tym bardziej ¿e wiêksza czêSæ ich najlepszego uzbro-jenia zostaÅ‚a ju¿ unieszkodliwiona przez pozaSwiatowców.A przecie¿tych bezgrzywych negocjatorów byÅ‚o tylko czworo!A przy tym wojownicy obu stron zauwa¿yli, ¿e obcy nikogo niezranili.Likwidowali wyÅ‚¹cznie broñ.Kto zagwarantuje, ¿e taka sytuacjapowtórzy siê, jeSli walki rozgorzej¹ na nowo? Rozbrojeni przeciwnicypopatrywali na siebie z ukosa i próbowali swój niepokój ubraæ w sÅ‚o-wa.JeSli nie zdoÅ‚ali zaÅ‚atwiæ bodaj jednego z obcych miotaczami, nienale¿y siê spodziewaæ, ¿e pójdzie im lepiej z tradycyjnym uzbrojeniem,takim jak miecz lub włócznia.Niektórzy zaczêli nieSmiaÅ‚o przeb¹kiwaæ, ¿e mo¿e lepiej wysÅ‚u-chaæ, co pozaSwiatowcy maj¹ do powiedzenia.Zawsze bêd¹ mogli zajakiS czas podj¹æ spór w tym samym miejscu, w którym go przerwali.Szeregi Januulów rozst¹piÅ‚y siê, aby zrobiæ miejsce dystyngowa-nej postaci seniora.Zasapana Barrissa, która wci¹¿ jeszcze trzymaÅ‚aobur¹cz miecz Swietlny, stwierdziÅ‚a, ¿e ten starzec ma doSæ lat, aby byæstarszym plemienia.W tym samym momencie spoza szeregów Boro-kiich wyst¹piÅ‚ osobnik starszy od wszystkich obecnych wojowników,ale zachowuj¹cy dumn¹, wyprostowan¹ postawê.Dwaj starsi mierzylisiê z dwóch koñców pola walki wzrokiem peÅ‚nym niesmaku, ale i sza-cunku.A kiedy przemówili, ich sÅ‚owa brzmiaÅ‚y rozs¹dnie.Najwyrax-niej pogodzili siê z rzeczywistoSci¹.Sprawa, któr¹ przedstawili goScie, a¿ siê prosiÅ‚a o natychmiastowezwoÅ‚anie nie tylko jednej, lecz obu Rad Starszych.Senior BorokiichzaprosiÅ‚ czworo pozaSwiatowców do domu spotkañ; to samo natych-miast zrobiÅ‚ starszy Januulów, twierdz¹c, ¿e to nie do pomySlenia, ¿ebytak wa¿ne spotkanie odbyÅ‚o siê w domostwie Borokiich.Zgrabnie usu-waj¹c siê w bok razem z wierzchowcem, starszy Januulów daÅ‚ znak, ¿egoScie powinni pójSæ za nim do głównego obozowiska na dole.Te uprzejme zaproszenia daÅ‚y rezultat przeciwny od zamierzonego:obie strony gotowe byÅ‚y podj¹æ na nowo walkê o to, kto powinien byægospodarzem pokojowego spotkania na szczycie.Zdenerwowana Lu-minara zdecydowaÅ‚a, ¿e spotkanie nie odbêdzie siê w ¿adnym z obozo-wisk.Trzeba wznieSæ caÅ‚kiem nowy budynek, korzystaj¹c z czêSci do-starczonych przez obie strony.Budynek ma stan¹æ dokÅ‚adnie w tymmiejscu, gdzie oni stoj¹ teraz [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •