X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczę się zpanem de Lembrat. Panie starosto!  odważyła się prosić Zilla  czy pozwolisz mi odwiedzić Manuela? Bar-dziej niż kiedykolwiek potrzebuje on pomocy i pociechy. Dziś mogę ci udzielić tej łaski.Wez to.I Jan de Lamothe podał Cygance kartkę otwierającą wstęp do Ch�telet.Właśnie w chwili gdy Manuela z trudem przywrócono do przytomności, zjawiła się przynim Zilla.Na widok jej ani jeden wyrzut z ust mu nie wybiegł.Przepędziła całą godzinę przy łóżku,na którym go złożono; ukorzyła się, wylewała łzy, żebrała przebaczenia  mówiła wreszciewiele o Gilbercie i o tym, że z uczucia swego czyni ofiarę.Pożegnała ukochanego słowami: Nie trać nadziei! %7łyj! Ocalę cię!W tym samym czasie czcigodny Jan de Lamothe opuścił swój gabinet, udał się na ulicęZwiętego Pawła i kazał oznajmić się hrabiemu de Lembrat, który tylko co powrócił z pałacuFaventines.Bez żadnych też wstępów oświadczył Rolandowi: Oskarżenie zwrócone jest przeciw panu.Hrabia uśmiechnął się wzgardliwie. Po tych ludziach wszystkiego spodziewać się można.Muszę cię jednak objaśnić, kocha-ny starosto, że między tym Ben Joelem i Cyranem istniała zadawniona uraza.Cygan zapra-gnął pewnie wyrównać teraz rachunki, a godnej jego siostrzyczce bardzo jest na rękę zrzucićodpowiedzialność za to na mnie.Zresztą, czy ta wiadomość potwierdza się? Czy Cyrano zo-stał naprawdę zamordowany? Od chwili gdy wyjechał, nie widziano go w zajezdzie. To niczego nie dowodzi.Znamy wszyscy jego usposobienie awanturnicze; mógł był ła-two wybrać się w dalszą drogę, nie uprzedziwszy nikogo.Pomyślał chwilę i dodał tonem uspokajającym:201  Bądz pewny, panie starosto, że za jakie dwa, trzy dni ujrzymy naszego Bergeraka w do-skonałym zdrowiu i w wyśmienitym, jak zawsze, humorze.Zresztą, gdyby nie żył, jak toutrzymują, odnaleziono by jego ciało. Tak, to prawda!  przytaknął starosta, pokonany bardziej jeszcze spokojnym tonem mo-wy hrabiego i jego miną, udającą najdoskonalej wiarę w to, co mówi, niż dość kruchymi ar-gumentami. A cóż się dzieje z Manuelem?  zapytał hrabia wracając do tego, co go najbardziej ob-chodziło. Brany był dziś rano na konfesaty. I przyznał się? Nie! Raz jeszcze wszystkiemu zaprzeczył. Silny charakter!  zauważył Roland spokojnie, bo już w tej chwili nie lękał się o dalszyprzebieg sprawy.Pomimo wielkiej pewności siebie, którą objawiał hrabia, i jego śmiałych odpowiedzi, sta-rosta, rozstając się z nim, był dziwnie zamyślony.Umysł jego, oblegany przeróżnymi wątpliwościami, miotał się to w tę, to w ową stronę,jak mucha w sieci pajęczej.Co się tyczy Zilli, choć smutna i doznanymi wrażeniami znękana, nie upadała jednak naduchu.Wyszedłszy z gmachu więziennego, otarła ona wilgotne od łez oczy i poszła prosto domieszkania Cyrana.Pragnęła za wszelkę cenę odzyskać księgę, która w tej chwili była jej niezbędna.U wejścia do zajazdu spotkała Marotę.Było to dla niej wielką niespodzianką.Współtowarzyszki włóczęgi i przygód romantycznych nie widziały się już od dawna, zale-dwie też poznać się mogły.Po szybkiej wymianie słów wyjaśniających, skąd się wzięła jedna i druga, Zilla wyjawiłaprzyjaciółce wszystko, co przepełniało jej serce, i wskazała główny powód swego przybycia.Marota patrzyła na nią przez chwilę wzrokiem szczególnym, następnie, nic nie mówiąc,ujęła ją za rękę i poprowadziła do wnętrza domu.XLVIIUpłynęło wiele dni.i hrabia Roland de Lembrat odzyskał całkowicie, jeśli nie spokoj-ność, to przynajmniej zupełną pewność siebie.O Cyranie żadnych wieści nie miano.Roland, aby rolę swą odegrać do końca, posyłał kilkakrotnie do właściciela zajazdu z za-pytaniem o poetę, ale sławetny Gonin odpowiadał za każdym razem, że mu nic o panu deBergerac nie wiadomo.Gdyby wysłaniec hrabiego był człowiekiem bystrzejszym, zauważyłby może niezwykłyton owych odpowiedzi.Ale nie należał on do tych, co się liczą z takimi drobnostkami i zdającsprawę swemu panu, powtarzał słowa oberżysty bez żadnych uwag dodatkowych.Hrabia był zatem najpewniejszy, że trup jego wroga spoczywa spokojnie na dnie Sekwany.Zwycięstwo było zupełne.Okoliczności wybornie usłużyły zbrodniarzowi.Pozostał sam jeden, uwolniony równocze-śnie od nieprzyjaciół i od wspólników przestępstwa.202 Po śmierci Rinalda i Ben Joela nikt już nie mógł świadczyć przeciw niemu.Pozostawaławprawdzie Zilla, jakąż jednak wartość mogło mieć jej ustne zeznanie wobec faktu, że księgaBen Joela w popiół się obróciła.Nic już więc teraz nie zaprzątało myśli hrabiego prócz przygotowań do małżeństwa, którepostanowił jak najbardziej przyśpieszyć, mało sobie czyniąc z przewidywanego oporu Gil-berty.Codziennie teraz bywał w pałacu na Wyspie Zwiętego Ludwika i długie narady odbywał zmargrabią.Ten ostatni po każdej bytności przyszłego zięcia przywoływał córkę i wymownie broniłsprawy Rolanda; im bardziej jednak zbliżał się termin ślubu, z tym większą stanowczościąpowtarzała Gilberta wolę swą, którą od początku otwarcie ojcu oznajmiała.Margrabia, bardzo wiele nadziei i wyrachowań opierający na tym związku, postanowił nieprzykładać wielkiej wagi do słów upartej dziewczyny i nie przestawał ośmielać i zachęcaćhrabiego.W końcu jednak zaniepokoił się.Gilberta potrafiła przeciągnąć na swą stronę matkę, a pani de Faventines zbudziła w umy-śle męża pewne wątpliwości i niepokoje, z którymi  jak to zaraz zobaczymy  walczyć mu-siał.Pewnego dnia Roland, według zwyczaju, przybył do pałacu.Tym razem zaopatrzył on się w broń niezawodną, która miała ostatecznie doprowadzić godo celu.Bronią tą był projekt kontraktu, ułożony w ten sposób, że zaspokajał najambitniejszepragnienia margrabiego.Na prośbę hrabiego pan de Faventines kontrakt ów przeczytał. Ależ doprawdy, hrabio  odrzekł rozpromieniony  poczynasz sobie po królewsku.Twoja wspaniałomyślność wzrusza mnie głęboko. A więc  natarł nie zwlekając Roland  jeżeli uważasz, panie margrabio, że wszystko wporządku, wypada nam już tylko nadać temu aktowi ważność prawną.Za trzy dni gotów był-bym poślubić pannę Gilbertę. Za trzy dni!  powtórzył tamten zamyślając się. Czy nie byłoby to zbyt gwałtownie?Często przez pośpiech zbyteczny psują się najlepsze sprawy.Nie sądzę, aby córka moja byłajuż dostatecznie przygotowana do tego małżeństwa. To i cóż!  odparł hrabia tonem swobodnym i lekkim. Wszystkie dziewczęta niechętniepozbywają się wolności.Lubią one, aby były proszone, pożądane  zdobywane.Pewien ła-godny opór dodaje im uroku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.