X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkie były splamione krwią.Zemdlały dwie kobiety i jeden z mężczyzn.Rozgniewani żołnierze kopali ich w głowy.Kiedy się nie podnieśli, żołnierze wywlekli ich za ręce.Wleczeni zostawiali na podłodze krwawe smugi.Nie chciałem, żeby i moją czaszkę rozgniótł but któregoś z tych strasznych ludzi, więc postanowiłem nie mdleć.Nagle do pokoju, niczym powiew zimnego wiatru, wśliznął się jakiś człowiek.Jeszcze nigdy nikogo tak się nie bałem jak jego.Odziany był w wiele warstw pasów materii, które powiewały za nim, kiedy się poruszał.Włosy, czarne jak smoła i lśniące od olejków, miał zaczesane do tyłu.I przez to nos sterczał mu jeszcze bardziej.Małe, czarne oczy miały czerwone obwódki.Kiedy wlepił we mnie te paciorkowate oczy, musiałem sobie przypomnieć, że postanowiłem nie mdleć.Mijał nas powoli i przyglądał się każdemu, jakby sobie wybierał rzepę na kolację.To właśnie wtedy, kiedy spod dziwacznego odzienia ukazały się guzowate palce, którymi niedbale wskazał, jedną po drugiej, pięć osób, dojrzałem, że i paznokcie ma pomalowane na ten sam kolor co włosy.Skinął dłonią, odprawiając nas.Żołnierze znaleźli się między wybraną piątką a nami i zaczęli nas spychać ku drzwiom.I właśnie wtedy, zanim zdążyli nas stamtąd usunąć, zjawił się dowódca ze skrzywionym nosem i powiedział, że przybył posłaniec.Mężczyzna o czarnych włosach przeczesał je czarnymi paznokciami i rzekł do dowódcy, by kazał posłańcowi zaczekać, bo do świtu powinien mieć najświeższe informacje.Wtedy wyprowadzono mnie stamtąd z pozostałymi ludźmi.Wyproszono nas z budynku i kazano odejść, mówiąc, że nasze usługi nie będą już potrzebne.Żołnierze śmiali się, mówiąc to.Poszedłem z innymi, żeby nie rozgniewać żołnierzy.Wszyscy szeptali, że oto widzieliśmy wielkiego człowieka we własnej osobie.A ja myślałem jedynie o tym, co by to mogły być za najświeższe informacje.Następnie, po zmroku, podkradłem się tam i na tyłach budynku, za furtką w wysokim drewnianym płocie, wypatrzyłem wąską dróżkę.Poszedłem nią i ukryłem się w wejściu do tylnego holu.Dalej było wiele korytarzy i nawet w blasku świec rozpoznałem jeden z nich: to tam byłem wcześniej.Było już późno, nikogo nie było widać.Wszedłem głębiej.Po obu stronach korytarza było wiele pokoi i zakamarków, ale o tak późnej porze nikt stamtąd nie wyszedł.Ostrożnie wspiąłem się po schodach i zakradłem ku wielkim, grubym drzwiom sali, do której nas wtedy wprowadzono.I tam, w ciemnym korytarzu przed wielkimi drzwiami, usłyszałem najokropniejsze wrzaski.Ludzie szlochali, błagali, żebrali o litość.Jakaś kobieta błagała o śmierć, która by skróciła jej męki.Bałem się, że zwymiotuję lub zemdleję, lecz jedna myśl sprawiła, że pozostałem w ukryciu, że nie uciekłem ile sił w nogach.Myśl, że taki będzie los wszystkich moich ziomków, jeżeli im nie pomogę, sprowadzając lorda Rahla.Zostałem tam całą noc, w ciemnym zakamarku naprzeciw wielkich drzwi, słysząc tych ludzi cierpiących niewyobrażalne męki.Nie wiedziałem, co ów człowiek im robi, ale myślałem, że umrę z rozpaczy nad ich udręką.Jęki straszliwego bólu nie milkły przez całą noc.Dygotałem w mojej kryjówce, szlochałem i mówiłem sobie, że to nie jest realne, że nie powinienem się bać tego, co nie jest realne.Wyobraziłem sobie ból tych ludzi, lecz powiedziałem sobie, że bardziej ufam wyobraźni niż pozostałym zmysłom, a przecież uczono mnie, że to błąd.Zwróciłem myśli ku Marilee, ku spędzonym z nią chwilom i zignorowałem dźwięki, które nie były realne.Nie mogłem przecież wiedzieć, co jest realne, czym w istocie są owe dźwięki.Wczesnym rankiem wrócił dowódca, którego już widziałem.Ostrożnie wyjrzałem z mojej kryjówki.Mężczyzna o czarnych włosach podszedł do drzwi.Wiedziałem, że to on, bo dostrzegłem czarne paznokcie, kiedy wysunął ramię i podał żołnierzowi zwój papieru.Mężczyzna o czarnych włosach powiedział dowódcy ze spłaszczonym nosem, którego nazywał Najari, że ich znalazł.Tak powiedział: „ich”.Potem dodał: „Dotarli do wschodniego skraju pustkowia i teraz kierują się ku północy”.Polecił, żeby natychmiast wydać rozkazy posłańcowi.A Najari rzekł: „No, to już niedługo będziesz ich miał, Nicholasie, i będziemy mogli wyznaczyć swoją cenę.ROZDZIAŁ 25Richard okręcił się ku niemu.– Nicholas? Słyszałeś, jak to powiedział?Owen zamrugał ze zdumienia.– Tak.Na pewno.Powiedział „Nicholas”.Kahlan poczuła, jak beznadzieja ogarnia ją niczym chłodna, wilgotna mgła.– Mów dalej – ponaglił go Richard.– Kiedy dowódca rzekł „oni”, nie byłem pewny, czy mówią o was, o lordzie Rahlu i o Matce Spowiedniczce, lecz ich zawzięty, rozgorączkowany ton na to wskazywał.Te ich głosy przypomniały mi czas, kiedy zjawił się Ład, kiedy Luchan uśmiechnął się do mnie jak jeszcze nikt: jakby chciał mnie zjeść.Pomyślałem, że ta informacja pozwoli mi was odszukać.Więc od razu stamtąd odszedłem.Poranna mgła zmieniła się w mżawkę niesioną słabym wiatrem.Kahlan drżała z zimna.Richard wskazał siedzącego na ziemi mężczyznę, tego z nacięciem w uchu, którego Kahlan dotknęła swoją mocą.Chłopakowi nie udało się całkowicie ukryć szalejącego w nim gniewu.– Oto człowiek, do którego dotarły rozkazy Nicholasa.To on sprowadził tych ludzi, których widziałeś w naszym poprzednim obozie.Gdybyśmy się nie bronili, gdybyśmy przedłożyli naszą szczerą niechęć do przemocy nad surową rzeczywistość, bylibyśmy straceni, byłoby już po nas, jak po Marilee.Owen wpatrywał się w tego człowieka.– Jak on się nazywa?– Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • funlifepok.htw.pl
  •  

    Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.